Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Zapomniany Front
  3. Lokacje
  4. [Deravierres] Sektor Danneberg

[Deravierres] Sektor Danneberg

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony Lokacje
51 Posty 2 Uczestników 2.9k Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • RadiotelegrafistaR Niedostępny
    RadiotelegrafistaR Niedostępny
    Radiotelegrafista Metro 2035
    napisał ostatnio edytowany przez
    #9

    — Tak jest! — Odpowiedział prędko, żegnając dowódcę takimi słowami, jakimi go witał.

    Wypadałoby bliżej zaznajomić się z kompanami z oddziału, ale po rozmowie z Barwaldem Dieter nie miał do tego głowy. W myślach utkwił mu obraz oczu mężczyzny i jego słowa: “Poprzednie osoby, z którymi służyłem w oddziale, wpadły w szpony śmierci nawet nie widząc wroga.” Co miał przez to na myśli? Chłopak nie był pewien czy chciał wiedzieć.

    W końcu zdecydował się, by usiąść i w spokoju napisać kilka słów do rodziny, wiedząc że jego matka zapewne cały czas wyczekuje listonosza. Wyrwał jedną kartkę z kajetu, wyciągnął długopis i zaczął pisać:

    Droga Matko i Siostro

    Jak się macie? Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku. Jak tam z pokojami? Czy zgłosili się już jacyś klienci chętni do wynajęcia ich? Jeżeli tak, to oby nie narzekali zbytnio. W końcu mają najlepsze, dwie gospodynie w całym Anschreitcie! Tylko przed wyjazdem zauważyłem, że jedna z żarówek miga, może okazać się zużyta. Jak się przepali, to pamiętajcie, że zapasowe są w kuchni, w komodzie pod zegarem.

    U mnie wszystko gra. Jestem już po ćwiczeniach, kilka dni temu trafiłem na front, ale dopiero dzisiaj przeszliśmy na przód. Pięknie tu, wiecie? Wszędzie zielono, żywo, rośliny pięknie pachną… Prawie jak u nas w lesie, nad strumieniem. Gdyby nie te wszystkie wały i okop, to nawet nie zorientowałbym się, że tu trwa wojna. Nie widzieliśmy jeszcze żadnych Imperialistów, ale myślę, że już za niedługo to się zmieni. Nie mogą przecież wiecznie siedzieć w swoich norach, prawda?

    Już za wami tęsknię, ale ta wojna powinna szybko się skończyć. Imperium to słaby kraj, będą musieli skapitulować, a wtedy ja i wszyscy inni szybko wrócimy do domu.

    Napiszcie proszę szybko, strasznie jestem ciekawy tego, co się dzieje w wiosce i u was.

    Kocham was,
    Dieter

    Zapisaną kartkę zgiął i schował do jednej z kieszeni. Będzie musiał rozejrzeć się za skrzynką na listy lub listonoszem. Nie pamiętał dokładnie, jak to działało na froncie, musiał przespać tą część szkolenia.

    "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

    Samantha "The Cat" (Infinity Train)

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • Vergest Ist DeithV Niedostępny
      Vergest Ist DeithV Niedostępny
      Vergest Ist Deith Zapomniany Front
      napisał ostatnio edytowany przez
      #10

      Dieter
      W okopie panował ponury nastrój. Żołnierze prawie w ogóle nie rozmawiali między sobą, nie licząc dowódcy ich drużyny i pojedynczych pogawędek między wojskowymi z drugiej grupy, których Dieter nie słyszał. Ludzie z jego oddziału zdawali ignorować się wzajemnie, ale może to i lepiej. Nikt w końcu nie wchodził Dieterowi w paradę, gdy ten pisał list do rodziny. Choć nigdzie nie było skrzynki na listy lub niechlujnie zbitego tanimi kawałkami metalu krzywego prostopadłościanu, który miał być jej nędzną imitacją.

      Wiało monotonią. Zupełnie nic się nie działo. Wygląd bytności na linii frontu różnił się od jej przedstawiania w licznych dziełach kultury, gdzie ciągle coś się działo. A tu martwy spokój. Paru żołdaków nawet okryło się kocami i drzemało na podestach. Ich klatki piersiowe unosiły się leniwie, a oni sami spali, jakby znajdowali się w jakiejś noclegowni. Minęło jeszcze sporo czasu, zanim cokolwiek zaczęło się dziać, bo to w końcu pojawił się Barwald. Z jakąś niską kobietą o krępej budowie, twarzy o ostrych rysach i kasztanowych włosach tworzących pojedynczy elegancki kucyk. Nie miała ze sobą bluzy mundurowej. Zamiast tego nosiła ciemnoszarą koszulkę na ramiączka. Przy sobie miała jeszcze jakąś sporą torbę, którą nosiła na ramieniu z karabinem. Barwald łypnął wzrokiem na Dietera i krótko rzucił:
      - Zbieraj się. Będziesz miał czas, żeby się wykazać.

      Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • RadiotelegrafistaR Niedostępny
        RadiotelegrafistaR Niedostępny
        Radiotelegrafista Metro 2035
        napisał ostatnio edytowany przez
        #11

        Młodzieniec od razu zerwał się na równe nogi, prostując się przed dowódcą jak struna.
        — Tak jest! O co chodzi? — Zapytał, w pośpiechu zbierając najpotrzebniejsze manatki, a przede wszystkim karabin.

        "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

        Samantha "The Cat" (Infinity Train)

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • Vergest Ist DeithV Niedostępny
          Vergest Ist DeithV Niedostępny
          Vergest Ist Deith Zapomniany Front
          napisał ostatnio edytowany przez
          #12

          Dieter
          - Jakiś posterunek logistyczny nie odpowiada od poprzedniego wieczora. Jest relatywnie blisko, więc do przejścia tam dowództwo wyznaczyło żołdactwo z naszej pozycji. A że dopiero tu przybiliśmy, najwidoczniej chcą zobaczyć z jakiego rodzaju gliny jesteśmy ulepieni.
          - Spekulują, że tamtejsze jednostki wsparcia zostały zaatakowane przez imperialne drużyny harcownicze - dopowiedziała żołnierka koło niego.
          - Nikt nie wie, co się tam stało, a tamtejszy oddział do teraz milczy, więc każą się przygotować na każdą możliwość. Podejdziemy tam po cichu.
          - Poprowadzę skrótem. Zdarzało się już, że zwyczajnie nawalała im radiostacja.

          Podoficer chrząknął. Minął żwawo Dietera i podszedł do dotychczasowo zupełnie cichej Laury, którą także wybrał do wypadu. Rozmawiał z nią przez chwilę. Odpowiadała zdawkowo, co i raz lekko kiwając głową. Zwinnym ruchem schowała lornetkę do brunatnego skórzanego pojemnika przytroczonego do jej pasa i zdjęła karabin z pleców. Młodzieńcowi zdawało się, że kątem oka ujrzał, jak młodej kobiecie drżą ręce. Dowódca nie zwrócił na to uwagi. A może nie chciał zwracać. Skierował się ku wyjścia z okopu.
          - W trybie marszowym idziemy gęsiego. Utrzymajcie między sobą dystans około dwóch metrów - poradził, po czym jeszcze dodał - gdy coś pójdzie nie tak, przynajmniej nie skoszą nas tak prosto.
          - Pocieszająco - rzuciła sarkazmem nieznajoma.

          Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • RadiotelegrafistaR Niedostępny
            RadiotelegrafistaR Niedostępny
            Radiotelegrafista Metro 2035
            napisał ostatnio edytowany przez
            #13

            Cień ulgi przemknął przez twarz Dietera. W jego sercu drżał strach przed misją, jaką mieli do wykonania, jednak ucieszył się, widząc że Barwald i Laura udadzą się z nimi. Znał ich krótko, nawet bardzo krótko, jednak obecność kogoś “swojego” zawsze była pocieszająca. Choć kasztanowłosa kobieta wydawała się, wraz z swoim luźnym obejściem, także interesującą osobą… Młodzieniec trudził się z zrozumieniem, skąd u niej taka swoboda, chociaż czy znowu taka? W końcu jej jedynymi dowodami jest kilka słów i ubiór. Za mało, by osądzać, chłopaku.

            Poprawił przewieszony przez ramię karabin, a także cały swój ekwipunek, zmierzwił włosy dłonią i także udał się ku wyjściu z okopu, idąc w ustalonej formacji. Jeszcze tylko rzucił przelotnie wzrokiem na Laurę, samemu nie wiedząc czemu. Też bała się?

            "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

            Samantha "The Cat" (Infinity Train)

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • Vergest Ist DeithV Niedostępny
              Vergest Ist DeithV Niedostępny
              Vergest Ist Deith Zapomniany Front
              napisał ostatnio edytowany przez
              #14

              Dieter
              Minął Laurę, która wpatrywała się w podłogę. Jakby chciała jak najbardziej zminimalizować ryzyko kontaktu wzrokowego z przechodzącym koło niej młodym mężczyzną. Ruszyła dopiero, gdy mieli między sobą dobre sześć kroków odstępu.

              Gdy grupka wojskowych wyszła z jakże przytulnego rowu w ziemi, ostro ścięli zakręt i kierowali się jak najmocniej na prawo. Zdecydowanie nie wyglądało to na tryb marszowy – Barwald minął prowadzącą kobietę szybkim truchtem i zatrzymał się dopiero na pograniczu wyższej roślinności. Gdy reszta dotarła, grupa ponownie przeszła w normalny stan marszu.

              Zupełnie zignorowali wytyczoną ścieżkę. Zamiast tego przedzierali się przez gęste zarośla sięgające aż do mostka. Sprawiało to trudności, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. W końcu to tylko wysoka trawa, a nie chodzenie po pas w bagnie. Jeszcze.

              Nie szli całkowicie prosto – przy jednym z gigantycznych tropenów (rodzaj drzewa) odbili nieco na wschód, przy upadłym, przegniłym konarze skręcili maksymalnie na lewo i od formacji dużych głazów przypominających mury szli prosto. Widocznie używali ich jako punktów orientacyjnych.

              W końcu się zatrzymali. Znaleźli się przed punktem docelowym. Barwald zwołał ich do siebie zamaszystym ruchem ręki, a wszyscy ustawili się w linii prostej po jego bokach. Jeszcze nie wyszli z zarośli. Przed nimi znajdował się całkiem płaski teren bez wyraźnych osłon, na którego środku znajdował się sporej wielkości drewniany dom. Nie nosił na sobie żadnych znaków nadgryzienia przez ząb wojny – ciemnozielony dach nie miał w sobie żadnych dziur, a niepomalowane ściany nie zostały przerobione przez kule na sito. Nie widzieli żadnej istoty żywej. Wszystko wydawało się być w porządku. Poza tym, że jedna z szyb została wybita a drzwi były otwarte na oścież. Nie zostały zablokowane – wiatr ruszał nimi lekko na boki. Coś tu się stało.
              - Coś tu nie gra – powiedział cicho Barwald.
              - Śmierdzi Imperialistami na kilometr. Są albo w środku i żrą racje żywnościowe, albo są po przeciwległej stronie lasu i czekają aż ktoś nie przyjdzie sprawdzić, co zaszło, że punkt nie odpowiada – skomentowała kobieta.

              - Możemy coś wykorzystać?
              - Chata strażnika leśnego ma dwa wejścia. Tylne jest rozwalone – wskazała na poruszające się mimowolnie drzwi. – Wdarli się właśnie nimi.
              - Jeśli są w środku, możemy wrzucić im granaty przez okna.
              - Jeśli. Gdy okaże się to słabym strzałem, nieprzyjaciel z krzaków będzie doskonale wiedział o naszej obecności.
              - Grunt w tym, żeby wedrzeć się do środka i go zająć. W razie czego powinniśmy odeprzeć kontratak.

              - Dobra, oddział! – dowódca uniósł lekko głos. – Skokami podbijamy pod chałupę. Starajcie się biec tak, żeby dom zasłaniał na nas wizję z drugiej strony. Unikajcie stania przy oknach. Gdy uda nam się podejść, przylegamy plecami do ścian i próbujemy zajrzeć do środka przez okna. Jeśli ktoś zobaczy jakiegokolwiek Imperialistę, wrzucamy tam granaty i ładujemy się wewnątrz przez okna. Gdyby nieprzyjaciel z domu zaczął do nas pruć, kładziemy się na glebę. Dwie osoby ostrzeliwują ich, kiedy pozostała dwójka usiłuje skrócić jak najbardziej dystans. Nie dajcie się zabić o byle ruderę.

              Bok domu, do którego mieli podbiec, miał dwa okna po obu stronach zniszczonego wejścia. Gdyby ktoś zobaczył ich na samym początku, byliby jak na talerzu. Ale na to się nie zanosi. W końcu nikogo tam nie widać, prawda? Między nimi było sporo wolnej przestrzeni, do której można było się kierować. Najwięcej było nieopodal rozbitej szyby, przy której mogły się zmieścić aż trzy osoby. Dostanie się do środka także było stosunkowo łatwe, w końcu wystarczyło usunąć pozostałości szkła w dolnej części i zwyczajnie przejść, zachowując minimum ostrożności. Tężec nie jest niczym przyjemnym.

              Jeśli nie chciał biec pod rozwalone okno, zawsze było drugie. Nienaruszone. Miejsca było jednak dość mało. Z innej strony, okno było węższe od wybitego. Jeśli ktoś by się w nie spojrzał, nie miałby aż tak świetnego pola widokowego jak przy drugim, więc przejście pod nie jest mniej ryzykowne. Ale kończy się to już na samym przejściu – jego wybicie na pewno zaalarmuje wszystkich w środku.

              - Naprzód, do ataku! – rozkazał Barwald.
              Na jego rozkaz wszyscy ruszyli do biegu.

              Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                RadiotelegrafistaR Niedostępny
                Radiotelegrafista Metro 2035
                napisał ostatnio edytowany przez
                #15

                Za rozkazem Barwalda rzucił się także Dieter, choć z milisekundowym opóźnieniem. Zwyczajnie w napięciu zamyślił się.

                Przesadził zarośla i ściskając Achenwalla obiema dłońmi, pędził w kierunku domostwa, a dokładniej do rozbitej szyby. Z każdym uderzeniem jego serca, na najwyższych obrotach pompującego krew do każdej części ciała, w jego mózgu rozbrzmiewały słowa oficera. “Nie dajcie się zabić o byle ruderę.”. Słyszałeś, Dieter? Nie daj się zabić o byle ruderę.

                Biegł, gotowy do dwóch kolejnych ruchów. Padnięcia lub przywarcia do ściany.

                "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                  Vergest Ist DeithV Niedostępny
                  Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                  napisał ostatnio edytowany przez
                  #16

                  Dieter
                  Cała grupa rzuciła się zakosami do przodu. Bieg w pozycji wyprostowanej na gładkim jak powierzchnia lustra terenie był ryzykowny, jeśli nie powiedzieć, że samobójczy. Gdyby ich zuchwały szturm zauważyło kilku strzelców w oknach lub, co gorsza, operator broni maszynowej, mieliby ich na talerzu. Przy poruszaniu się na tak płaskim terenie dobrze postawiona zasłona dymna decyduje o życiu lub śmierci całych oddziałów. Ale przy tego typu akcji, podobnie jak przy przewożeniu samochodem ciężko rannego do szpitala, zapięcie pasów bezpieczeństwa schodziło na dalszy plan. Bezmyślna, jak można by pomyśleć, brawura ma pewną ważną cechę, którą góruje nad wszelkimi środkami ostrożności – szybkość. Na wojnie czas jest najważniejszym towarem i zawsze jest deficytowy.

                  W głowie wciąż krążyły mu słowa oficera, odbijające się między niepojętymi ścianami jego umysłu niczym piłeczka do ping ponga, którą agresywnie rzucono w ciasnym pomieszczeniu. Strach delikatnie wbijał igły w brzuch i zasiewał ziarna niepokoju na neuronowych polach w jego głowie. Zdawał się go obejmować swymi lodowatymi dłońmi i zadawał równie chłodne pytania. Co, jeśli Imperialiści naprawdę tam siedzą i ktoś ich zauważył? Co, jeśli w wyniku tego zginie cały oddział i on sam? Co stanie się wtedy z jego rodziną, którą poprzysiągł sobie finansowo chronić i właśnie z tego powodu się tutaj znalazł? Nie mógł dać się mu złamać. I właśnie dlatego parł dalej.

                  Zbliżał się coraz bardziej do mety. Jeszcze tylko kilka chwil i wszyscy się na niej znajdą. W jednym kawałku. Wtem w rozbitym oknie mignęła mu jakaś niewyraźna, krępa sylwetka. Prawie stanął jak wryty. Krew w oka mgnieniu uderzyła mu do głowy, a serce zaczęło walić jak kościelny dzwon, który zdawał się być jedyną rzeczą, jaką obecnie słyszał. Coś panicznie wrzasnęło wewnątrz czaszki, prawie rozsadzając jej strukturę niczym granat.

                  Już zamierzał paść na ziemię, gdy zobaczył, że reszta jego oddziału biegnie dalej. Jego oczy jeszcze raz zwróciły się do rozbitego okna. Nie było tam nikogo. Przewidziało mu się? Powinien o tym powiedzieć?

                  Nikt nie strzelał. W końcu udało mu się dotrzeć pod opuszczone(?) domostwo. Zrobił kilka niezgrabnych susów i przylgnął plecami do ściany. Dobiegł jako ostatni. Obok niego stał Barwald. Teatralnie przyłożył palec do ust, zaznaczając, żeby być cicho. Wskazał prędko na Dietera, po czym skierował dwa palce do swoich otwartych oczu i rzucił kciukiem na okno. Gestykulacyjnie kazał mu zobaczyć, co znajduje się w pomieszczeniu.

                  Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                    RadiotelegrafistaR Niedostępny
                    Radiotelegrafista Metro 2035
                    napisał ostatnio edytowany przez
                    #17

                    Pierś Dietera unosiła się i opadała, symbolizując wyzwalane pod nią, gwałtowne wybuchy i skarlenia serca. Organ, kurczowo zabiegający o ścisłe tempo pracy, działał w dysharmonii z umysłem, który raz po raz wysyłał wielokolorowe sygnały, które świszcząc niczym świąteczne petardy, rozbiegały się po zawiłych rozgałęzieniach żył młodzieńca. Sygnały te nie pochodziły bynajmniej z prostackiego polecenia biegu. Nie, gdyby wyłącznie o to chodziło, oddech Dietera byłby podobny bardziej do koła zamachowego potężnego ciągnika, unoszącego się i napędzającego cały mechanizm równymi amplitudami. Jednak w dotychczas świetnie działający mechanizm wdał się piach strachu, sięgającego daleko poza horyzont lasu, chaty czy całego Sektora Dannenberg. Piach ten, rzucony przez gęstą świadomość wdychaną przez młodzieńca, rozlewał się meandrami aż do rodzinnego domu, położnego z dala od frontu. Ukazywał obrazy, które Dieter z zaciekłością odganiał od siebie, a mimowolnie widywał jedynie w nocnych koszmarach, wbijanych w jego czaszkę podkutym czernią wojskowym buciorem jestestwa. Widział matkę, zapracowującą się do końca swych dni w podłych profesjach, lub gorzej, w okowach Imperialistycznego rządu. Widywał też drogą siostrę, Rozę, wyglądającą z okna jego powrotu, a codziennie widzącą nieco mniej starego płotu i błotnistej drogi, a więcej szklistej mgły, odbierającej jej bezlitośnie wzrok. Aż w końcu Rozanna nie patrzyłaby już na płot i drogę, ani na matkę i odbicie w lustrze, nie patrzyłaby już w ogóle. Ale pewnie i wtedy czekałaby, aż brat wróci z wojny i opowie to, co widział, a ona nie mogła.

                    “-- Do cholery, Dieter! --” Zganił się w myślach, docierając dłonią do chropowatej ściany domu. “-- Myślę za dużo. Nie mogę myśleć. Muszę wykonywać rozkazy. Jeżeli będę myślał, zginę.”

                    Milisekundowa, mentalna strofa uspokoiła go na tyle, by z czystym umysłem przyjął i zrozumiał polecenie Barwalda. Czy powinien powiedzieć o tym, co widział? Nie, teraz zajrzy do wnętrza i gdy zdobędzie pewność, wtedy powie. Tak, to jest dobra myśl.

                    Zaczerpnął pojedynczy, głębszy haust powietrza, jakby z zamiarem zanurkowania. Uniósł się, przylegając do ściany i mrówczymi krokami zbliżył do okna, jak złodziej wychylając swą głowę na tyle, by zobaczyć co jest w środku.

                    "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                    Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                      Vergest Ist DeithV Niedostępny
                      Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #18

                      Dieter
                      Do nozdrzy Dietera wpadł drażniący metaliczny zapach. Wyjrzał lekko za krawędź okna. W pomieszczeniu panował półmrok. Wyglądało ono jak coś w postaci jadalni, a przynajmniej tak wnioskował po obecności gargantuicznego stołu pośrodku i szafek naściennych. W pokoju panował bałagan. Krzesła były chaotycznie porozrzucane. Jeden z regałów miał wyrwane drzwi, które znajdowały na krańcu przeciwległej strony. Na drewnianej podłodze widział długą smugę prowadzącą aż do wyjścia. Dobrze wiedział jakiego pochodzenia jest ten zaciek. Doszło tu do walki. Na plecach poczuł ukłucie setek zimnych igieł.

                      Nie dostrzegł jednak żadnych ciał.

                      Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                      • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                        RadiotelegrafistaR Niedostępny
                        Radiotelegrafista Metro 2035
                        napisał ostatnio edytowany przez
                        #19

                        Pobladły, przełknął ślinę i odetchnął. Wiele słyszał na temat Imperaliastów oraz ich barbarzyńskich metod, ale… Jak bardzo brutalna musiała być walka, która odbyła się tutaj? Co zrobili z nieszczęśnikiem, którego wywlekli wyjściem?

                        Zsunął się z powrotem w dół po ścianie i zwrócił szeptem do Barwalda:
                        — Żadnych ludzi, żadnych ciał. Widziałem krew, ślad ciągnie się do kolejnego pomieszczenia. — Wydusił z siebie prędko. — Cała jadalnia wygląda jakby przeszedł przez nią huragan.

                        "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                        Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                        • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                          Vergest Ist DeithV Niedostępny
                          Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                          napisał ostatnio edytowany przez
                          #20

                          Dieter
                          Dowódca kiwnął głową.
                          - Wchodzimy. Ładujesz się pierwszy, będę zaraz za tobą. Kierujemy się do pomieszczenia, do którego ta smuga prowadzi. Miej oczy dookoła głowy.

                          Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                          • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                            RadiotelegrafistaR Niedostępny
                            Radiotelegrafista Metro 2035
                            napisał ostatnio edytowany przez
                            #21

                            Kiwnął głową, wziął głęboki oddech. Raz, dwa, trzy. Raz, dwa, trzy. Hop.
                            Przesadził okno i postarał się wylądować miękko po drugiej stronie. Zanim przeszedł dalej zatrzymał się na sekundę, odczekał na resztę jego oddziału, nasłuchując otoczenia i uporczywie wpatrując się w przejście. Gdy już wszyscy znaleźli się wewnątrz, ruszył dalej, do kolejnego pomieszczenia. Palec trzymał na spuście, a serce na dłoni.

                            "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                            Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                            • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                              Vergest Ist DeithV Niedostępny
                              Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                              napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                              #22

                              Dieter
                              Wpadł do pomieszczenia. Podłoga zaskrzypiała przeraźliwie pod jego ciężarem, co zabrzmiało jak nieludzkie stęknięcie z wysiłku. W końcu „nosiła” go na swoich barkach. Bałagan wyglądał jeszcze gorzej niż uświadczył go przez wybite okno. Dopiero teraz dostrzegł kilka chaotycznie porozrzucanych jak kończyny po wybuchu łusek pistoletowych na popielatych deskach. Jedna ze ścian była okaleczona otworami po kulach. Dostrzegł na niej również rozbryźniętą krew. Czyżby zajęcie tego punktu nie obyło się bez strat w ludziach u agresora? W cieniu zdewastowanego krzesła przy drzwiach krył się jakiś ciemny przedmiot.

                              Po chwili w pomieszczeniu znalazł się i Barwald. Skrzywił się i zgarbił, gdy stare panele wydały z siebie wrzask. Odwrócił się na pięcie i na razie rozkazał reszcie zostać na zewnątrz.
                              - Zasuwaj dalej. Musimy zobaczyć, czy jest tu bezpiecznie.

                              Żołnierz ruszył dalej. Sędziwe panele cicho zgrzytały za każdym ostrożnie stawianym krokiem. Jeżeli ktoś znajduje się w sąsiednim pomieszczeniu, pewnie już dobrze wie, że mają nieproszonych gości. A jednak w całym budynku panowała grobowa cisza, okazjonalnie przerywana przez złośliwe skrzypienie dech. Z każdym następnym posunięciem swąd juchy stawał się coraz bardziej wyrazisty. Gdy Dieter znalazł się przy drzwiach, dostrzegł, co dokładnie leży pod rozwalonym krzesłem. Był to anschreicki pistolet. Pewnie ktoś go tu wykopał podczas walki. Ale czemu? Broń palna zawsze była dobrym fantem i jej zostawianie było nieopłacalne. Zawsze można było ją przerobić na własny nabój lub dozbrajać się na wrogu. Może był zepsuty? W jego obejmie jednak wciąż tkwił magazynek. Imperialiści zawsze kojarzyli mu się z kimś, kto wzbogaca się na wszystkim, co tylko znajdzie. Pozostawienie broni wydawało mu się co najmniej dziwne.

                              Z duszą na ramieniu wychylił się zza drzwi. Metaliczny smród krwi i słodkawy posmak stęchlizny wdarł się brutalnie do jego nozdrzy. Ta paskudna mieszanka prawie zwaliła go z nóg. Było to jednak niczym w porównaniu z tym, co zobaczył w pomieszczeniu. Poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go z całej siły w brzuch. Treść żołądkowa chaotycznie próbowała wydostać się ze swojego więzienia i podążyła najkrótszą możliwą drogą ucieczki, do gardła. Serce waliło mu jak oszalałe.

                              Chciałby, żeby było tak samo zdewastowane jak poprzednie. Zamiast tego znalazł się w rzeźni. Zaschłe plamy po krwi, kształtem przypominające jeziora, jak i rozpryski pokrywały niemal całą podłogę. Wzbogacały je bezużyteczne łuski i porzucony sprzęt w postaci dwóch karabinów powtarzalnych. Również należących do jego kraju. Na pustych ścianach poza ogromem wszelkiej maści rozbryzgów i bliznach po kulach, będących świadectwem zaszłej tu brutalnej wymiany ognia, napotkał coś, co całkowicie nie pasowało mu do całej bitewnej układanki. Jak puzzle, które nie pasują swoim kształtem do reszty obrazka i wyglądają, jakby wyrwały się z zupełnie innego zestawu. Na przeciwległej ścianie widniały krwawe odciski ludzkich dłoni. Było ich aż pięć, w tym jeden połączony z dużą smugą, jakby ktoś przyłożył ją do niej i upadł na ziemię bez odrywania jej od powierzchni. Poza nimi było coś jeszcze, czego nie mógł pojąć najbardziej.

                              Tuż nad śladami rąk widniał długi ciąg niezidentyfikowanych symboli. Nie widział ich nigdzie indziej. Przypominały dziwne floresy i zawijasy, które jakimś prawem wymykały się podstawom geometrii. Złowrogi napis ciągnął się przez całą ścianę. Od jednego rogu do drugiego. Dieter poczuł się silnie nieswojo.

                              Tutaj również nie było żadnych ciał, poza szczątkami porozwalanych mebli. Jeden z regałów po jego lewej został przewalony na bok, a mahoniowy, pewnie niegdyś elegancki stolik został przełamany wpół i leżał w kącie. Na jego blacie było pełno zaschniętej posoki, co wskazywało na to, że takie szkody wyrządziło upadające ciało. Jak słaby musiał być ten mebel, jeśli nie wytrzymał ciężaru? Albo z jaką siłą musiało zostać rzucone? Z całą pewnością nie upadło „normalnie”. Na samym środku była jeszcze fioletowa, ale już wypłowiała kanapa. Czas nie był wobec niej łaskawy, ale jako jedyna była w całkiem dobrym stanie i nie była zabrudzona nektarem życia jak reszta.

                              Jego uwagę przykuła także poprzednia smuga krwi, a raczej smugi. W całym pomieszczeniu były cztery. Trzy wychodziły z tego pokoju. Jedna z nich zaczynała się od sporej kałuży pod schodami prowadzącymi na piętro. Wszystkie z nich łączyły się przy ganku w jedną, szeroką ścieżkę. Ktoś wyciągnął zwłoki na zewnątrz. Ale nic przecież nie widzieli.

                              Barwald chrząknął.
                              - Coraz bardziej nie podoba mi się to miejsce – oznajmił. – Co tu do cholery jasnej zaszło?

                              Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                              • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                                RadiotelegrafistaR Niedostępny
                                Radiotelegrafista Metro 2035
                                napisał ostatnio edytowany przez
                                #23

                                Dieter całymi siłami powstrzymywał się przed zwymiotowaniem. W całym swoim życiu nie widział tyle krwi w jednym miejscu, nawet tamtej pamiętnej nocy, gdy jego ojciec stracił życie. Paraliżujący strach podchodził aż do sklepienia jego czaszki, myśląc co mogło doprowadzić do takiej masakry i co spotkało jej ofiary. Jednak paradoksalnie dla samego siebie, pomiędzy ciężkimi oddechami duszącego, stęchłego powietrza, znalazł jedną, pocieszającą myśl: ta krępa sylwetka, którą widział tu wcześniej, musiała być przywidzeniem. Ten stolik, regały, ściana… To, co tu się stało, musiało zostać dokonane przez jakąś bestię, potwora o ogromnej sile fizycznej.

                                — Ch-chodźmy do góry. — Jęknął Dieter, wskazując lufą Achenwalla schody. W końcu to po nich ciągnęła się smuga, ale też piętro obecnie wydało się chłopakowi o wiele bezpieczniejszym miejscem niż zalany krwią parter. — Może tam się czegoś dowiemy? — Spojrzał na dowódcę z pobladłym grymasem na twarzy.

                                "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                                Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                  Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                  Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                  napisał ostatnio edytowany przez
                                  #24

                                  Dieter
                                  Myśl o tym, że było to dzieło jakiejś bestii, wydawała się całkiem logiczna. Chyba żadna broń nie byłaby zdolna do zrobienia takiej jatki. Ale jaki potwór wybija szyby w oknach? Drzwi także zostały rozwalone od zewnątrz. Który z nich jest zdolny do namalowania ciągu znaków z krwi? Wszystko to wskazywało na to, że stoi za tym coś inteligentnego, zdolnego do pojmowania świata w sposób abstrakcyjny. Tego nie zrobiło żadne zwierzę.

                                  Dowódca kiwnął głową.
                                  - Idź pierwszy. Za chwilę do ciebie dołączę.

                                  Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                  • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                                    RadiotelegrafistaR Niedostępny
                                    Radiotelegrafista Metro 2035
                                    napisał ostatnio edytowany przez
                                    #25

                                    Jeżeli nie zwierzę, to człowiek, który zezwierzęcił się w najgorszy z możliwych sposobów - zachowując rozum.

                                    Na moment jego lekko błąkający się, drżący wzrok spoczął na dowódcy. Krtań Dietera błagała o zaprotestowanie rozkazowi, wyrywała się, by wyrazić sprzeciw. Ale nawet chłód namiętnie obściskujący ciało młodzieńca nie mógł sprzeciwić się prostej, topornej wręcz dyrektywie wychodzącej z rdzenia mózgu, której nie można było źle zinterpretować.

                                    — Tak jest. — Przytaknął cicho, skinąwszy głową.

                                    Powolnymi, ostrożnymi manewrami nóg na skrzypiącej podłodze podszedł do schodów i spojrzał ku górze, nie odrywając od niej wzroku i lufy karabinu. Zaczął wspinać się, stopień po stopniu, czując zimną kroplę potu na szyi.

                                    "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                                    Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                    • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                      Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                      Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                      napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                                      #26

                                      Dieter
                                      Cała ta rudera na każdym kroku sprawiała wrażenie, że zaraz się zawali. Powietrze było ciężkie, wręcz przyprawiało o wymioty. Czuł, że za każdym przebytym stopniem coraz mocniej kręci mu się w głowie. Mozolnie wdrapał się na pierwsze piętro.

                                      Nie wyglądało tak źle jak główne pomieszczenie parteru. Panował na nim półmrok, a ono samo sprawiało wrażenie typowego zapuszczonego strychu. Dostrzegł dwa inne pokoje, położone na wzór lustrzanego odbicia. Drzwi jednego z nich były lekko otwarte, chyba paliło się w nich jakieś światło. Krwawe odciski butów na drewnie świadczyły, że ktoś z niego wyszedł. Urywały się nagle przed schodami, po których przechodziła krzywa linia z zaschniętej juchy, jakby niedbale pociągnięto po nich ogromnym pędzlem. Ktoś z nich spadł.

                                      Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                      • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                                        RadiotelegrafistaR Niedostępny
                                        Radiotelegrafista Metro 2035
                                        napisał ostatnio edytowany przez
                                        #27

                                        Omiótł językiem spierzchłe z napięcia usta.
                                        “Stracił siły i spadł… Albo ktoś mu pomógł. Nie, tylko stracił siły, omdlał… Zbierz się do kupy, cholera!”
                                        Odwrócił wzrok od schodów. Lufą karabinu zatoczył ćwiartkę okręgu i wcelował go wprost w pół-otwarte drzwi. Dokładając wszelkich starań do wyciszenia swych kroków, nasłuchując każdego dźwięku, zbliżył się do nich, gotowy do wejścia w wnętrze pomieszczenia skrytego za nimi.

                                        "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                                        Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                        • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                          Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                          Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                          napisał ostatnio edytowany przez
                                          #28

                                          Dieter
                                          Przeraźliwie szumiało mu w uszach, a serce waliło coraz mocniej z każdym krokiem, jaki cicho stawiał w kierunku drzwi. Co mógł zastać w środku? Ten sam widok co w reszcie? Stos trupów? Czy może artysty stojącego za malowidłami na ścianie i całą tą masakrą?

                                          Niczego nie mógł być pewny.

                                          I właśnie to sprawiało, że miękły mu nogi.

                                          Ustawił się bokiem. Klamka z zewnątrz była pokryta brązowiejącą substancją. Nawet mu się nie śniło, by choćby spróbować jej dotknąć. Dyskretnie wsunął lufę broni w szparę i otworzył je nieco szerzej, by rzucić okiem na to, co znajduje się w środku.

                                          Duże łóżko z białą pościelą, niemal całkowicie pokrytą juchą, stało na samym środku przeciwległej ściany. Pod nim uzbierała się zaschnięta już kałuża, od której prowadziły odciski butów. Obok niego stała zdezelowana szafka nocna, na której ktoś położył rolkę świeżych bandaży. W całym pomieszczeniu czuć było mdlący zapach alkoholu. Wszedł do niego.

                                          Na staroświeckim przełączniku światła widniał kolejny makabryczny odcisk dłoni. Ktokolwiek stąd wychodził, musiał je wtedy włączyć. Ślady wskazują na to, że ktoś leżący na tym łóżku nagle zaczął intensywnie tracić posokę, wstał i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając za sobą włączone światło. Pewnie poszedł na dół po pomoc. I właśnie wtedy spadł ze schodów.

                                          Coś tu jednak cholernie nie grało. Tego szkarłatu było zbyt dużo. Wtedy właśnie dostrzegł, że przy bandażach coś leży. Coś ciemnoczerwonego. Była to prostokątna plakietka, na której widniał duży napis „TRIAŻ – STAN CIĘŻKI”.

                                          Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                                          • Zaloguj się

                                          • Nie masz konta? Zarejestruj się

                                          • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                                          • Pierwszy post
                                            Ostatni post
                                          0
                                          • Kategorie
                                          • Ostatnie
                                          • Użytkownicy
                                          • Grupy