Dodge City
-
— Mhm. — Seymour kiwnął głową, upijając kolejny łyk. Uważnie słuchał słów Oswalda. — Co to za jeden i gdzie go znajdę?
-
- Nazywa się Jonathan Levine. Pracowałem kiedyś dla niego i zyskałem jego szacunek, więc powinien nam pomóc. Na kontynencie kształcił się, a później wykładał, na najbardziej prestiżowych uczelniach, a gdy tu przybył, zajął się badaniem kultury tubylców. Z czasem zainteresowała go tak, że zabrał się za spisywanie historii i wszystkiego innego, co wiadomo o rdzennych mieszkańcach. Dla jednych dziwak, dla innych Wizjoner pod przykrywką, ale generalnie dla większości wybitny uczony. Jeśli on nie powie nam, na co natknęli się górnicy, to nikt tego nie zrobi. Z tego co wiem, można go znaleźć w Nadziei. Jakieś pytania?
Podczas wyjaśnień Oswald zajął się pisaniem krótkiego listu, który skreślił pospiesznie w kilku zdaniach i wręczył ci. -
— Nadzieja… Znam te okolice. — Mruknął, żując myśli zasiane mu w głowie przez Oswalda. — W ile dni mam być z powrotem?
-
- Pojedź tam, zabierz go i wróć. Oceń, ile zajmie ci to w najlepszym wypadku i odejmij dwa dni. Musimy się spieszyć, bo nie wiem, czy mój autorytet wystarczy do uspokojenia sytuacji, a on na pewno to zrobi, wystarczy, że zacznie gadać mądrze brzmiące słowa i powie, że wszystko jest dobrze. A gdyby jednak nie było, to znajdzie sposób, żeby było lub po prostu zamkniemy to wszystko w cholerę. Jeszcze jakieś pytania?
-
— Żadnych, wiem wszystko, co muszę wiedzieć. Dopiję i zabieram się w drogę. — Odpowiedział i w ciągu kilkunastu sekund dopił piwo. — Dopiłem. Ogryzek! — Gwizdnął na leżącego pod jego stopami psa i odsunął. się od stołu. Dopilnował, by niczego nie zostawić w pośpiechu i gdy już wszystko zebrał, jeszcze tylko spojrzał na swego pracodawcę.
— Widzimy się na miejscu. -
Uchylił ci kapelusza i sam udał się do wyjścia, bo również spieszył się, choć w inne miejsce i w innym celu. Ty zaś byłeś w pełni gotów do podróży, chyba że chciałeś dokupić jeszcze prowiant, wypytać o coś ludzi lub załatwić inne sprawy.
-
Nie, jedzenia Seymour miał wystarczająco. Za to potrzebował innej rzeczy. Dawno już nie podróżował w okolice Nadziei i nie pamiętał ich na pamięć, dlatego wołał wyposażyć się w mapę. Wstąpił do sklepu, z miejsca pytając o nią.
-
Była to jedna z podstawowych rzeczy potrzebnych zwłaszcza nowym osadnikom. Kolejne miasteczka i wioski powstawały jak grzyby po deszczu, inne znikały przez najazdy tubylców, ale te główne miasta, jak Imperium, Dodge, Czaty czy Nadzieja, raczej nie znikną tak szybko.
- Pięć sztuk srebra. - powiedział sklepikarz, wręczając ci żądany przedmiot. -
— Już. — Wręczył mu w dłoń ustaloną sumę i wraz z psem wyszedł na zewnątrz. Spojrzał na drogę dzielącą go z Dodge do Nadziei. Musiał przeprawiać się koniem? A może poprowadzili tam kolej?
-
Niestety, choć podróż koleją zaoszczędziłaby ci sporo trudu i czasu, to jednak bezpośrednie połączenie tam nie prowadziło, pewnie przez zagrożenie ze strony mieszkańców Złych Ziem, dlatego pozostaje tylko tradycyjna podróż na końskim grzbiecie.
-
//Jakby co, to jeszcze jeden post z twojej strony i zmiana tematu.//
-
— No i kij. — Westchnął. Nie cierpiał jazdy na koniu, wedle możliwości starał się ograniczać ją do zupełnie niezbędnego minimum. Nie potrafił włazić na koński grzbiet, tak samo schodzić z niego, a dłuższe wycieczki zawsze kończyły się dla niego długotrwałym bólem tyłka. Ale jak trzeba to nie poradzisz, trzeba.
— Ogryzek, idziemy. — Zawołał na psa i wspiął się na konia, którym dotarł do Dodge. Poczekał aż kundel wskoczy na górę i gdy już miał go między nogami, pędem wyruszył w stronę Nadziei. -
//Zmiana tematu, zacznę ci, gdy będziesz na miejscu.//
-
@Kubeł1001 napisał w Dodge City:
Vader:
Jak na kogoś, kto niedługo zawiśnie, koniokrad był dziwnie spokojny, ale nie tobie się nad tym zastanawiać, bo dzięki temu podróż była spokojna, zaoszczędziłeś też nerwów i czasu. Jeśli jego kumple chcieli go odbić, co raczej wątpliwe, skoro sami ci go wydali i pewnie mieli dziesięciu innych, którzy zajmowali się tą robotą, to nie zasadzili się na ciebie po drodze, dzięki czemu spokojnie dotarłeś do samego Dodge, gdzie powinieneś odstawić przestępce i odebrać nagrodę.Jeżeli dobrze pamiętał, powinien go odstawić u szeryfa. I tam właśnie też ruszył, nie chcąc, by z jego winy przedłużało się to jeszcze bardziej.
/// Tak, wiem, 3 miesiące bez odpisów. Jest mi przykro z tego powodu, ale postaram się to naprawić aktywnością. /// -
- Wziąłeś go żywcem? - zapytał Szeryf Denton na wasz widok, widocznie zdziwiony. Wedle zlecenia koniokrad mógłby być równie dobrze martwy, a jeśli nie, to pewnie długo nie pożyje, jak ktoś zemści się na nim po wyjściu na wolność, czy to dawni kompani, czy okradziony ranczer. Mimo to mężczyzna bez słowa wsadził bandytę do celi, zabierając mu wszystko poza ubraniem, co wrzucił do jednej z szaf w swoim biurze. Ze stojącego nieco dalej sejfu wyciągnął mieszek i przeliczył monety.
- Sześć srebrników. Miało być pięć, ale że gość pomagał Krwawej Dłoni to ten jeden potraktuj jako bonus ode mnie. Dałbym ci więcej, ale zakładam, że nie zabrałeś ze sobą ukradzionych koni? -
-- Gdybym je znalazł, to bym je sprowadził – odparł, przerzucając do tyłu głowy myśl, że o tym zapomniał.
-
- Zdarza się i tak. - mruknął, wręczając ci monety. Odebrał też od ciebie więźnia, którego wsadził do jednej z kilku znajdujących się tu cel. - Niedługo ktoś powinien się po niego zjawić. Wiem, że pewnie jedyne, o czym teraz myślisz, to przewalenie wypłaty na alkohol, jedzenie, ciepłą kąpiel, wygodne łóżko i ewentualnie jakieś dziwki, ale dostałem cynk o ciekawej robocie, której nie wystawia się na tablice z innymi. Zainteresowany?
-
-- Zawsze – odpowiedział. – Co to za robota?
-
- Nie wiem za wiele, sam bym chciał. Tak czy siak, musisz pojechać do Szeryfa Browna w Imperium, on zna szczegóły i wypłaci ci nagrodę, gdy się zgodzisz. Mogę powiedzieć tylko tyle, że w kolonii pojawił się jakiś nowy, groźny gang i Hoodoo chce go rozbić zanim zrobi się groźny, i tak mamy już wystarczająco problemów z innymi bandziorami.
-
Pokiwał głową.
-- W takim razie wiem już, gdzie się udać. Później, jak przeżyję i tak pewnie wrócę popracować trochę na korzyść tego miasta.
Odparł, pożegnał się z szeryfem, a następnie odwrócił się na pięcie. Imperium, Szeryf Brown. Im szybciej tym dotrze, tym bardziej na tym skorzysta.