Przeklęte Bagna
-
Po tym, jak wziął swój ekwipunek, wyszedł z namiotu i podszedł bliżej szamana. Wciąż obserwował stwory, nie wiedząc, czy za chwilę dojdzie tu do walki.
- Gadaj no, Ronk… Co to za stwory? - zapytał szamana, drapiąc się po głowie. -
- Duchy. - odparł, jakby to było oczywiste. Później westchnął i zaczął tłumaczyć: - Te tu wzieły se i zdechły. Kiedyś tam. Jedne dawno, inne niedawno. Ale włóczo sie po bagnie cały czas, także wiedzo, gdzie som inne Gobbasy. I nas zaprowadzo i chyba też te wielkie ropuchy bedo trzymać z dala. Chyba, ni wim do końca.
-
Pokiwał głową, mniej więcej rozumiejąc to, o czym mówił szaman. To, że Ronk nie wiedział do końca, czy duchy będą trzymały ropuchy z dala od Goblinów, czy nie, tworzyło niewielką niepewność u Mormoga, ale najlepiej będzie zaufać w to, co mówił szaman.
- Yhym. Zaraz idziem szukać innych Gobasów, a potem im pomożem. -
Pokiwał głową i odszedł, bo nie miał już nic do dodania. Twoi wojownicy wciąż niepewnie czekali na rozkazy, przypatrując się duchom z nieufnością.
-
Dosiadł więc swojego wierzchowca, a następnie zwrócił się ku swoim wojownikom.
- Ruszamy szukać Gobasów! Duchy majo nas do nich zaprowadzić. - rzekł do swoich podwładnych. Gdy cała banda wojowników była przygotowana do drogi, Mormog dał sygnał do wymarszu. -
Jeśli oczekiwałeś, że teraz wszystko pójdzie z górki, to byłeś w błędzie, choć na pewno poszło sprawniej, niż gdybyście nie mieli pomocy duchów. Błądziliście po bagnach dobre trzy dni, ale gdyby nie duchy, zajęłoby wam to tygodnie lub lepiej. No i podczas podróży z tymi świecącymi stworkami nic was nie napadło. Trzeciego dnia wędrówki duchy nagle zniknęły, zostawiając was na środku bagna. Wietrzyłeś w tym postęp, a w twoich szeregach niemalże zaczęła się panika, gdy z mgły zaczęły wyłaniać się małe tratwy, na każdej siedziało kilka Goblinów. Zależnie od tego, jak duże były, jeden lub dwóch wiosłowało, a pozostali dzierżyli włócznie, łuki i oszczepy, którymi w was celowali. Wszystkie bez wyjątku były proste i prymitywne, ale swoje zadanie spełniały.
- No to znaleźlim. - skwitował Ronk na widok Goblinów, mając zapewne świadomość, że odnalezienie ich to jedno, musicie jeszcze zdobyć ich zaufanie i tak dalej. -
Pokiwał głową, a następnie zszedł z Warghana. Zdobycie zaufania Goblinów może się okazać ciężkim zadaniem, lecz przynajmniej o tyle dobrym jest to, że najemnikom udało się je znaleźć. Być może w pryszłości uda im się znaleźć jeszcze więcej Goblinów w okolicy Przeklętych Bagien, ale nie był to czas na przemyślenia. Mormog zdecydował się podejść kilka kroków bliżej Goblinów na tratwach, unosząc przy okazji dłoń w geście dyplomatycznym.
- Upuśćta broń, Gobasy. My przyszlim Wam pomóc. Przecież napierdalacie się z karłowatymi kurwami, a jakiekolwiek wsparcie Wam sie przyda, ni? - odparł do Goblinów na tratwach. -
Nie opuścili, ale widocznie nieco im ulżyło, od początku nie byli też zbyt bojowo nastawieni. Oczekiwali jednak, aż powiesz coś więcej.
-
Podrapał się przez chwilę po podbródku w celu zastanowienia się, co można “zaoferować” Goblinom.
- Wytępim jak najwięcej ropuchów, ile możem, a przy okazji spróbujem Wam skołować lepszy ekwipunek. -
- Ropuchy dobre. - odparł jeden z Goblinów. - Zżerajo tych, co tu wlezo, to my mamy spokój. Ale szefy bedo chciały z wami gadać. Macie tu czekać, ni?
Po tych słowach jego tratwa odpłynęła, ale pozostałe zostały w miejscach. Dopiero po jakiejś godzinie zrozumiałeś, czemu musieliście czekać: Goblin sprowadził kolejne tratwy, kilkanaście łódek złączonych w jedno. Trzy takie wielkie łodzie były w stanie przewieźć was wszystkich i wasze wilki do szefów, gdziekolwiek są, ale sporo wskazuje, że będziecie kierować się na sam środek bagna, gdzie nie ma już suchego lądu i gdzie nie dostalibyście się pieszo, a płynięcie wpław mogłoby skończyć się w przepastnej gardzieli któregoś z wielkich płazów. -
- Wsiadać na łódki. - odparł krótko do swoich najemników, a następnie wszedł na najbliższą łódkę.
-
Wsiedli, choć niechętnie. Nie żeby nie ufali Goblinom, choć może trochę nie ufali, bardziej niepokoiły ich tratwy, które nie wyglądały na wytrzymałe, a nikt nie miał ochoty na przymusową kąpiel w bagnie z ropuchami. Niemniej, płynęliście już jakiś czas i nic się nie wydarzyło.
//Jeśli chcesz pogadać z Goblinami to śmiało, jeśli nie to napisz, że czekał czy coś i w następnym poście docieramy na miejsce.// -
Czekał więc na moment, kiedy tratwy dopłyną na miejsce spotkania. W międzyczasie obserwował, czy w pobliżu nie ma żadnych ropuch.
-
Były, doskonale je widziałeś, ale jedynie śledziły was wyłupiastymi ślepiami, przezornie trzymając się poza zasięgiem łuków, oszczepów i długich dzid, nie mając ochoty na atak. Dzięki temu bez przeszkód dopłynęliście do kryjówki Goblinów. Mogłeś tylko zastanawiać się ile czasu, pracy i trudu im to zajęło, musieli bowiem transportować drewno z lasu na skraju bagien, co nie było wcale proste i przyjemne. Tak czy siak, widocznie wykorzystali swoje rzemieślnicze zdolności, budując wielkie, drewniany fort. Właściwie można mówić o kilku fortach, ponieważ Goblinów było za dużo, aby pomieściły się w zabudowaniach na jednej wyspie, więc mostami połączono ją z innymi, gdzie ustawiono kolejne chaty, mury, palisady i wieże. Konstrukcja nie tylko imponująca, ale przez swoje położenie niemalże nie do zdobycia, tak przez ukrycie w centrum bagien, jak i to, że będąc pięćdziesiąt metrów od niej, wciąż nie widziałeś fortu, który otaczała gęsta mgła.
//Zmiana tematu. Założę nowy, z tym fortem, i zacznę ci tam.//