Miasto Ur
-
- Myślę, że to też mogło mieć wpływ na zatrudnienie mnie tu. Ostatnimi czasy jest tu spokojnie, ale jeszcze dziesięć czy dwanaście lat temu Ur targały krwawe konflikty między poszczególnymi Lordami. Każdy, kto był lojalny i umiał posługiwać się bronią, był na wagę złota. Dzięki moim zdolnościom ocaliłem raz dziadka twojego męża, za co ten zwrócił mi wolność. Zostałem tu z własnej woli.
-
-Jak myślisz, która roślina jest najpiękniejsza w tym ogrodzie?
-
- Athel Warinst, bez dwóch zdań. Teraz to ledwie sadzonka, ale gdy wyrośnie, będzie równie piękne, jak te Królewskie Drzewa, które rosną w Verden. Jego kora jest gładka i pomaga leczyć wszelkie dolegliwości, a liście o barwie złota lub srebra mogą cofnąć człowieka znad granicy śmierci. Mówi się, że jego soki pozwalają nienaturalnie przedłużyć życie, ale nigdy żaden Elf nie zranił drzewa, aby je zdobyć i się o tym przekonać. Mówi się, że kiedyś całe puszcze tych drzew porastały świat. Po wojnie między bogami się to zmieniło, choć w sercach największych puszcz zamieszkanych przez Elfy wciąż rosną. Podobno dopóki choć jedno takie drzewo rośnie, wciąż istnieje nadzieja dla Elfów, nieważne w jak złym położeniu by byli.
-
-Chciałabym już zobaczyć to drzewo w pełnej okazałości. Myślisz, że będzie równie piękne jak te z elfich lasów?
-
- Potrzeba jeszcze wiele lat, aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, ale myślę, że tak.
-
-Niestety czasu nie można pominąć złotem… - Uśmiechnęła się lekko.
-
- Co nie znaczy, że niektórzy nie próbowali. - mruknął pod nosem i po chwili milczenia dodał: - Wybacz, pani, ale muszę już wracać do moich obowiązków. Mam nadzieję, że zaszczycisz mnie jeszcze kiedyś rozmową.
Po tych słowach oddalił się, wracając zapewne do pracy. -
Skoro nie miała już z kim rozmawiać, to poszła poszukać Zimtarry.
-
Z tego co powiedzieli ci zagadnięci sługusi, bo sama nie mogłaś go znaleźć i potrzebowałaś pomocy, to miał obecnie ważne spotkanie i nie życzy sobie, aby ktokolwiek mu przeszkadzał.
-
Skoro tak chciał, to poszła rozjerzeć się po pałacu i w ten sposób zabić czas.
-
Minęło tak kilka godzin, aż w końcu podbiegł do ciebie jakiś sługa, który powiedział, że Zimtarra może cię w końcu przyjąć.
-
Poszła więc czym prędzej do Zimtarry.
-
Czekał na ciebie w wielkim salonie, z kieliszkiem jakiegoś bursztynowego trunku w dłoni.
- Witaj. Wybacz, że musiałaś czekać, ale byłem naprawdę zajęty. O czym chciałaś ze mną pomówić? -
-Chciałam cię po prostu zobaczyć. - Podeszła do Zimtarry i złapała go za dłoń. - Czułam się trochę samotna bez ciebie…
-
Odwzajemnił uścisk.
- Niestety, ale przez jakiś czas musi to wyglądać. Mam nadzieję, że skończymy to prędzej niż później. -
-Może poszlibyśmy na jakiś spacer? - Zapytała spoglądając w jego oczy. - Chyba, że nie masz czasu…
-
- Wyjście poza mury tego pałacu stało się ostatnio groźniejsze niż kiedykolwiek, ale jeśli spacer po ogrodzie cię satysfakcjonuje, to chętnie.
-
Vader:
-
A co byś niby chciał robić, cudzoziemcze? - zapytał, unosząc lekko brew, widocznie niezbyt przekonany co do tego, że poradzisz sobie doskonale bez wzroku.
-
Co ty pierdolisz, do chuja pana Lorda Ur?
Ozel “Ślepiec” Golton
-- Raczej to samo, co większość tutejszych najemników.Drumen “Ogórek” al-Malik
-- Osoba, która chce zabić pracodawcę w tej chwili znajduje się w tym pokoju. -
-
-Wolałabym gdzieś wyjść, ale jeśli tak mówisz, to taki spacer mi wystarczy.
-
Vader:
Uśmiechnął się pod nosem, ale nie wyśmiał cię, a zaledwie lekko wzruszył ramionami.
- Szukaj pracy na targu niewolników, tamtejszym kupcom zawsze brakuje chętnych do pilnowania i pozyskiwania towaru.- No to dawaj, powiedz no, który to. - mruknął kpiąco, choć cofnął się dyskretnie pod ścianę, aby nikt nie mógł zadać mu ciosu w plecy.
Taczka:
- Obiecuję, że gdy tylko się to zmieni, pokażę ci Ur o jakim nigdy nie śniłaś. - dodał z błyskiem w oku i podał ci rękę, kierując się w stronę ogrodów.