Miasto Hammer
-
Nana
Za nic w świecie Ahanti nie spodziewała się Styrica, nieco słyszała o tej rasie od swojego mistrza, ale nie sądziła, że prowadzą oni tak po prostu antykwariat. Liczyła, że żyją w kanałach albo na marginesie społeczeństwa, prędzej w dzielnicach biedoty. Cóż, najlepsze pierwsze wrażenia, więc Nana od razu przeszła do rzeczy.
- Szukam ksiąg na temat nauki magii ognia albo innych rodzajów magii… Coś dla początkującego z zerową wiedzą. - odpowiedziała pytającemu. -
Skinął ci głową, bardzo powoli.
- Mam takich wiele, choć zgłaszają się tu zwykle ci, którzy chcą doskonalić swoje umiejętności, a nie nauczyć się czegoś od podstaw. Nie jesteś członkinią Gildii Magów, prawda? -
Nana
- Nie mam nic wspólnego z Gildią Magów. - odpowiedziała i od razu postanowiła sprecyzować z krótką przerwą na oddech. - Jestem samotną alchemiczką, która podróżuje po świecie i szuka przygód oraz swojego miejsca. Magia ognia okazałaby się przydatna w moich podróżach po krainie, ale nie znalazłam żadnego nauczyciela, który ogłaszałby się na tablicach.
-
- Tak się składa, że jestem Magiem. - odparł Styric. - Nie opanowałem co prawda Magii Ognia, ale znam się na tym i owym, mógłbym więc zapewnić ci naukę podstaw, niezbędnych do opanowania w zasadzie każdej Magii.
-
Nana
- To faktycznie dobrze się składa. - stwierdziła również i Nana, bo uczenie się z samych ksiąg co prawda jest możliwe. Teraz ciekawiło ją jakie rodzaje magii zna Styric.
- Jakie rodzaje magii opanowałeś? - spytała zaciekawionym tonem, a chwilę później dodała dla sprostowania. - Będę w mieście z dwa tygodnie nim pewni rzemieślnicy wykonają dla mnie pewien projekt. - powiedziała nie chcąc od razu zdradzać wszystkiego, po czym przeszła do sedna. - Dużo nauczysz nowicjusza jak ja przez ten czas? -
- Podstaw. - przyznał bez ogródek. - Oczyszczenie umysłu, wyciszenie się, kontrola oddechu, inkantacja zaklęć na głos i w myślach. Ale wystarczy to, abyś sama opanowała później przynajmniej podstawy Magii Ognia przy pomocy odpowiednich ksiąg. Ja zaś znam Magie Leczenia, Cienia, Kryształu, Pyłu i Dźwięku. Szkolę się też od pewnego czasu w Alchemii.
-
- Znam alchemię. - odpowiedziała mężczyźnie na wzmiankę o tej dziedzinie. - Ale dobrze. Jak dużej zapłaty oczekujesz za lekcję? - zapytała bez większych ceregieli.
-
- Nie robię tego dla pieniędzy, ale mimo to chciałbym mieć poczucie, że nie marnuję swojego czasu. Dwadzieścia sztuk złota.
-
Okleld Oaken
Młody Centaur spokojnym, jak to ludzie zwą, truchtem, maszerował przez szosę prowadzącą do Hammer. W rękach trzymał mapę Verden, licząc na to, że uda mu się znaleźć w końcu orientację w terenie. Po chwili odezwał się do Ularory, które spokojnie siedziała na siodle i ujeżdżała ogiera, jakby był to zwykły koń:
-- To będzie gdzieś tutaj – stwierdził. – Wkrótce powinniśmy dotrzeć do miasta Hammer, tam byśmy ewentualnie dokupili zapasy i ruszylibyśmy dalej.
Zaciągnął się świeżym powietrzem, lekko zwinął mapę i podał ją Elfce, aby i ona popatrzyła, jak idzie im podróż. -
- Czemu akurat to miasto? - zagadnęła cię, gdy skończyła przyglądać się mapie i ci ją oddała. - Jest w nim coś szczególnego?
-
-- Jest w tej chwili naszym najbliższym miastem. Co prawda mamy jeszcze sporo zapasów, ale i tak wolałbym je odpowiednio szybko uzupełnić. Poza tym, może uda nam się też pozwiedzać trochę Hammer. Podobno niezwykle piękne miasto. No i siedziba Paladynów Srebrnej Dłoni.
-
//Nie Gildii Magów tylko Paladynów Srebrnej Dłoni, to dwie kompletnie różne organizacje. Także popraw, chyba że to miało być specjalnie, żeby pokazać, że jeszcze nie do końca ogarnia wielki świat wokół.//
-
//przepraszam, już poprawiłem.//
-
- A jest tam coś do zobaczenia poza Paladynami?
-
-- W sumie to nie wiem. Ale tak jak mówiłem, chcę tam jechać głównie po to, żeby zakupić najpotrzebniejsze rzeczy. Pozwiedzać możemy przy okazji – powiedział Centaur i szedł dalej.
-
I choć to uzupełnienie zapasów sprowadziło was do Hammer, położonego centralnie w Złotych Włościach, najżyźniejszej i najbogatszej w prowincji Cesarstwa, oddanej przed wiekami zakonowi Paladynów za zasługi w jego obronie, to gdy tylko wjechaliście na niewielkie wzgórze, z którego widać było miasto i jego okolicę, od razu zapragnęliście zostać tu na dłużej: bujne i zielone łąki, rozległe lasy, złocące się zbożem pola, malutkie górnicze miasteczka w oddali oraz samo Hammer, zwane też Białym Miastem. Okoliczne kopalnie wydobywały rzadki rodzaj kamienia, łatwy w obróbce, a przy tym wytrzymały, w pogodne dni mieniący się w słońcu. Mury, bramy, kamienice i reszta miejskiej zabudowy wykonane były właśnie z niego i wyglądały rzeczywiście urokliwie, przyćmiewając swoim pięknem nawet sielską okolicę.
-
-- No i jesteśmy. Już widać Hammer! – powiedział Okleld. – Ale z drugiej strony… Co ty na to, żeby trochę odpocząć przed dotarciem do miasta? – zapytał. Chciałby pobyć z nią bliżej… Porozmawiać trochę, pooglądać widoki…
-
- No cóż… Chyba nam się nie spieszy, prawda? - odparła po krótkiej chwili namysłu. - A okolica wydaje się naprawdę ładna.
-
-- Tak, też tak sądzę… – powiedział szczerze. No bo okolica jest naprawdę piękna.
Skręcił nieco w bok, aby zejść z dróżki, żeby znaleźć się na czystej trawie. Zatrzymał się i położył, tak, aby Ularora mogła spokojnie zejść z jego grzbietu. -
I tak też zrobiła, od razu rozprostowując kości po długiej podróży. Udało ci odnaleźć jakąś przydrożną polanę lub pastwisko, ciężko powiedzieć, bo nie widać żadnych ludzi czy zwierząt, ale nawet jeśli jesteście teraz na czyjejś ziemi, to i tak nie powinno was nic złego spotkać z tego powodu.