Nowy Jork [USA]
-
Kyle King, Miles Fox, Joel Wallace, Eleanor Taylor, Heidi Wells, a ostatnio jeszcze młoda studentka, Lily Gill. Dzieli ich niemal wszystko: wiek, wykształcenie, zawód, doświadczenie, status majątkowy, społeczny i cywilny, a w niektórych przypadkach nawet religia i kolor skóry. A co ich łączy? Wszyscy mieszkają, pracują lub uczą się na Manhattanie. I wszyscy tam zaginęli. Do zaginięć dochodziło w różnych miejscach w mieście, od zmierzchu do świtu. Pierwsza ofiara, Kyle King, zaginęła dwanaście dni temu, od tej pory kolejne osoby znikały w równie niewyjaśnionych okolicznościach, w nieregularnych odstępach, czasem kilka tego samego dnia. Jak ustalili nasi reporterzy (a co milczeniem zbywają władze) ilość bezdomnych zaczęła nieznacznie spadać przez ostatnie trzy miesiące. Trend ten zmienił się, gdy doszło do pierwszego zaginięcia, choć wciąż nie mamy dokładnych danych, które mogłyby powiedzieć nam bez cienia wątpliwości, że bezdomni przestali znikać. Policja, pomimo podjęcia indywidualnych śledztw w sprawie każdej zaginionej osoby oraz jednego dużego, w sprawie wszystkich zaginionych łącznie, rozkłada bezradnie ręce, nie jest bowiem w stanie ustalić czegokolwiek. Rodziny zaginionych postanowiły więc wziąć sprawy w swoje ręce i zatrudniły prywatnych detektywów, obiecując nagrody za odnalezienie ich bliskich lub chociaż zdobycie informacji o ich losie. Wszystkich, którzy mają jakieś informacje na temat zaginionych osób prosimy o kontakt z naszą redakcją lub najbliższym komisariatem policji
Pod artykułem znajdował się komplet zdjęć zaginionych osób, pod każdym było imię, nazwisko i data zniknięcia. -
Umberto Boccioni/Catilina
Una notizia fantastica!
Umberto wstał, złożył gazetę w pół i trzymając ją w dłoni ruszył wolnym krokiem przed siebie, nie mając już nic ciekawego do odkrycia w ciemnych zaułkach. Niezbyt przejmował się tym, gdzie zmierza, rozmyślając tylko o skrawkach informacji, które wyczytał z gazety.Różna rasa, płeć, wiek ofiar, porwania w nieregularnych odstępach czasu, a na dodatek te uliczne, znikające obdartusy… Eh… w ojczyźnie byłoby łatwiej. Należałoby więc założyć, że wszystkie te osoby są jednak w jakiś sposób ze sobą powiązane, nie tylko terenami Manhattanu. Jeżeli tak, to po ptokach z mojej przygody, albowiem niewykonalnym jest zapewne poznanie faktów z ich życiorysów, które wskazywałoby na owe zależności. Grzebanie w tych personach mogłoby przyciągnąć tylko uwagę policjantów, więc szukanie o nich informacji czy komunikacja z rodziną nie wchodzi w rachubę. Ha! jak za starych, dobrych czasów.
Ale, co nie jest takie niepojęte, być może tylko Manhattan łączy tych zaginionych. Być może gnieździ się w nim, bądź w okolicach, człowiek, organizacja czy jeszcze bardziej osobliwe chujstwo, które po prostu porywa ludzi. Może porywa ich bez względu na ich cechy, tylko z faktu, że są ludźmi, a może porywa ich z tego właśnie faktu, że różnią się od siebie diametralnie? Ajajaj, brak informacji to problem. Dla dobra mej psychiki trzeba założyć, że stoi za tym ludożerność, jakaś forma kultu lub pragnienie dokonania czegoś, zapewne mniej moralnego, na próbce statystycznej społeczeństwa… Ale po co mi myśleć? Umberto Boccioni nigdy tego nie miał w nawyku - on miał działać. Może jedyną opcją jest po prostu ruszyć na Manhattan i samemu poczekać na jakiś incydent?Zatrzymał się i rozejrzał po miejscu, do którego trafił. Z Brooklyny na Manhattan rzut beretem, więc może się tam wybrać jeszcze dzisiaj?
-
Nic nie stało na przeszkodzie. W gazecie była mowa, że ofiary znikały nocą, więc wtedy możesz wytropić to, co stoi za tymi zaginięciami. Lub kto. A w dzień, bo wciąż miałeś sporo czasu, mogłeś zawsze wypytać o coś miejscowych, pewnie po tej dzielnicy Nowego Jorku już od dawna krążą tłumy prywatnych detektywów i awanturników, których obchodzi tylko nagroda, więc bez trudu wmieszasz się w ten tłum.
-
Umberto Boccioni/Catilina
Miał nóż motylkowy, piersiówkę z krwią i chęci, więc w razie kłopotów powinien sobie poradzić. Gdyby jakiś incydent się zdarzył to nawet lepiej, albowiem od dawna nie miał sposobności rozruszania kości. Nie dywagując dłużej ruszył ku Manhattanowi, nadal uważanie przyglądając się otoczeniu. Może da radę znaleźć jakieś ogłoszenie albo kogoś interesującego w owej wielkiemiejskiej tłuszczy, najlepiej silnego, zdrowego, młodego mężczyznę, takiego, który zagwarantowałby mu wyżyny zdolności. -
Mieszkańcy byli tu tak przeciętni, jak wszędzie indziej, a nawet jeśli był ktoś bardziej indywidualny, to niknął w tłumie przeciętności. Co do ogłoszeń, to jakieś się trafiały, w tym te dotyczące zaginionych osób, na których widniało ich zdjęcie, krótki opis, okoliczności zaginięcia, informacje o nagrodzie lub jej braku i numer telefonu, zapewne do rodzin. Spacerując ulicami tej dzielnicy Nowego Jorku czułeś coś, czego nie czułeś od dawna, czyli odkąd masakrowałeś wrogów swojej rodziny: strach. Może nie wielki i wszechobecny, ale dawało się go wyczuć. Ludzie pewnie cuchną nim wieczorami, w nocy i nad ranem, gdy wszyscy ci nieszczęśnicy zaginęli. Ale do zmroku wciąż było sporo czasu.
-
Umberto Boccioni/Catilina
Nadmiar czasu również może być zabójczy. Chcąc go zmarnować skierował się wolnym krokiem w kierunku Central Parku, nadal uważnie obserwując otoczenie. Zastanawiał się, czy jest jakiś sposób, aby ograniczyć obszar poszukiwań - w końcu Manhattan to kawał świata. Chciał sobie przypomnieć to, czego dowiedział się z ogłoszeń i gazety - czy ofiary znikały w szczególnie mało uczęszczanych miejscach? Może gdyby zechciałoby mu się wywołać jakieś zamieszanie, aby np. zebrać gapiów wieczorem na Piątej Alei, ograniczyłby zarazem zasięg zjawiska? -
Gazeta nie informowała, gdzie zaginęły poszczególne ofiary, poza tym ogólnikiem, że na Manhattanie. Możesz spróbować poszukać szczegółowych informacji co do poszczególnych ofiar na ogłoszeniach, ale nie da ci to pełnego obrazu sytuacji, chyba że odnajdziesz wszystkie takie ogłoszenia odnośnie wszystkich ofiar.
-
//powrót do wątku po takim czasie byłby nietaktem?//
-
//Przyjmę cię z otwartymi ramionami.//
-
Umberto Boccioni/Catilina
Myśl Umberto… Myśl.
Zatrzymał się przed jednym z ogłoszeń, ażeby ponownie przeanalizować całą sytuację.
Można chyba odrzucić opcję, że zasięg zjawiska jest ograniczony. Gdyby chodziło o jakieś określone miejsce bezpiecznie można założyć, że władze raczyłyby poinformować o tym mieszkańców, ewentualnie założyły jakieś kordony… Chyba. Kurwa. Myślenie boli. Albo po prostu wyszedłem z fachu.
Dotknął dłonią miejsce, gdzie w wewnętrznej kieszeni kurtki spała spokojnie piersiówka.
Kilka łyków i wyostrzą mi się zmysły. Wyjdę na alkoholika, ale nie mam zbytnio innej opcji. Chociaż czy w tym smrodzie coś to zmieni? -
Nie wpadłeś na nic poza wypytywaniem ludzi, kogoś z redakcji gazety, która nagłośniła sprawę, albo poszukania jakiegoś ogłoszenia o zaginięciu, gdzie powinien być kontakt do rodziny danej osoby. Tak czy siak, rozmyślania zajęły ci na tyle dużo czasu, że w końcu dotarłeś do celu swej podróży, czyli Central Parku.
-
Umberto Boccioni/Catilina
Zadecydował się użyć wspomagacza.
Wyjął, na ile pozwalała dyskrecja, piersiówkę i pociągnął dwa duże łyki, ilość dla niego wystarczającą. Początkowe rozluźnienie, przypominające rzeczywiste spożycie alkoholu, szybko ustępowało kiedy krew zaczynała spełniać swoją rolę. Wzrok wyostrzał się, podobnie jak węch czy słuch, a powierzchnia skóry stawała się tak czuła na dotyk, że niekiedy irytowało to wręcz Umberto.
Odczekał moment, aż stan nadwrażliwości stanie się dla niego normą, starając się uchwycić nowe wonie, dźwięki i obrazy, które pozostawały poza zasięgiem zwykłych ludzi. -
Dało ci to solidnego kopa i na chwilę pozwoliło znów poczuć się kimś ponad zwykłych śmiertelników, co trwało do momentu, w którym przyzwyczaiłeś się do tego wszystkiego. Tak czy siak, rzeczywiście otrzymałeś o wiele więcej bodźców niż normalnie, ale żadne z nich nie pomagały w rozwiązaniu tej zagadki… Aż do momentu, w którym twój wyostrzony wzrok dostrzegł w pobliżu odpływu kanalizacyjnego kawałek granatowego materiału, przez swoją barwę niewidoczny dla większości osób, a jeśli już ktoś go wypatrzył, to go to zwyczajnie nie obchodziło. Ciebie jednak obchodziło, bo wróciłeś pamięcią do artykułu w gazecie, a konkretniej zdjęć każdej z zaginionych osób, jakie zamieściła tam gazeta. Kyle King, jeden z zaginionych, miał na zdjęciu beret w dokładnie takim samym kolorze. Może to być oczywiście tylko przypadek i fałszywy trop, ale z drugiej strony to pierwszy punkt zaczepienia jaki masz, odkąd zainteresowałeś się tą sprawą.
-
Umberto Boccioni/Catilina
Ha! Nareszcie coś. Dzięki Bogu obok talentu, urody, taktu i skromności zostało mi jeszcze trochę szczęścia.
Nie mając alternatyw podszedł do odpływu. Kucnął obok i rozpoczął analizę miejsca korzystając z wyostrzonych zmysłów. Przy kanalizacji dobry węch może nie był upragnionym darem, ale w takiej sytuacji nie było co narzekać. Podniósł również kawałek materiału, dokładnie badając go wzrokiem i zmysłem powonienia.
Wyjdę na idiotę, który wącha kawałek szmaty ze ścieków. Spokojnie Umberto, to USA, wolny kraj, tutaj chyba tak wolno. A jak nie wolno to przecież jesteś awangardą nowej Cosa Nostry. -
Był to filc, popularny materiał do robienia tego typu nakryć głowy jak berety, więc rzeczywiście mógł pochodzić z nakrycia głowy zaginionego. Był lekko zabrudzony i mokry, ale to można wytłumaczyć pogodą. Gdy go podniosłeś, zauważyłeś jednak coś więcej, niż zwykłe nieczystości: włosy. Już na pierwszy rzut oka mogłeś stwierdzić, że nie były to ludzkie włosy, prędzej zwierzęca sierść, choć ciężko powiedzieć do jakiego stworzenia należała dokładanie… Poza analizą kawałka tkaniny, twoje wyczulone zmysły wykryły, że ktoś ci się przygląda…
-
Umberto Boccioni/Catilina
Można było się tym nie przejmować, w końcu ktoś mógł go mieć za zwykłego szaleńca, który grzebie w śmieciach. Odłożył jednakże kawałek filcu tam, gdzie uprzednio ów leżał, rozglądając się zarazem po okolicy, pragnąc znaleźć osobnika, który świdrował go wzrokiem. -
Kobieta, bo to o nią chodziło, szybko odwróciła wzrok, popatrzyła chwilę w innym kierunku, a później odeszła. Zauważyłeś jednak, że wyjęła z kieszeni płaszcza notes, w którym szybko coś napisała. Jeśli ci na tym zależy, możesz ją jeszcze dogonić albo śledzić.
-
Umberto Boccioni/Catilina
No proszę. To akurat ciekawe.
Wstał i ruszył spokojnem krokiem za kobietą, zachowując przy tym racjonalną odległość. Wykorzystując wzmocnione zmysły również i ją zaczął badać wzrokiem, chcąc mniej więcej określić, kim niewiasta może być.
Mam nadzieję, że po prostu lubi spisywać w notatniku zaobserwowane działania dziwaków na ulicy. To przecie wolny kraj, hobby można mieć dowolne. Ale gorzej dla ciebie, mój drogi Umberto, jeżeli tak nie jest. -
Nie odwracała się w twoim kierunku, nie zmieniła nawet tempa, więc albo nie zauważyła, że ją śledzisz, albo dobrze to ukrywała. Co do niej, miała na sobie czarne buty na niewielkim koturnie, niebieskie jeansy i czerwony płaszcz. Mogąc patrzeć na nią tylko od tyłu, jedyny element wyglądu, jaki rzucił ci się w oczy, to jej rude włosy do ramion. Na pewno miała ponad dwadzieścia lat, ale chyba nie przekroczyła jeszcze trzydziestki. Więcej nie jesteś w stanie określić, przynajmniej na chwilę obecną.
-
Umberto Boccioni/Catilina
Właśnie znalazł poszlakę, nie miał więc zbytniej ochoty na marnowanie czasu na niewiastę, która mogła okazać się niezwiązana z celem jego poszukiwań.
Czysta i piękna myśl - jeżeli rudowłosa jest jakoś powiązana ze służbami, co jest realną opcją, niezależnie od mojej decyzji jestem w dupie, mówiąc nietaktownie. Na pewno i oni szukają tropu, mogą też być zainteresowani innymi ciekawskimi, a gdy ruszą za mną to po ptakach. Wątpię, aby ktoś pospolity obserwował personę tak niechlujną jak moja, podczas grzebania w śmieciach, robiąc przy okazji notatki, kiedy nad wszystkim wisi sprawa zaginięć. A może jest dziennikarką? Jeden pies w zasadzie. Czy panienka okaże się zagrożeniem, czy też nie, lepiej rozwiązać to tutaj.
Przyspieszył kroku, ażeby dogonić rudowłosą. Kawałek od niej rzekł głośniej:
- Bella rossa! Hai un momento?
Niech ma z włoska, zawsze to element zaskoczenia. Musisz sobie przyznać, mój drogi Umberto, że masz w sobie coś z Mao Zedonga, czy jak się ten autor “Sztuki Wojny” nazywał.