Las Vegas [USA]
-
Znane chyba na całym świecie centrum amerykańskiego hazardu, do którego co roku ściągają dziesiątki tysięcy (jeśli nie więcej) turystów z całego świata. Choć miasto kojarzy się też z wyszukanymi restauracjami, galeriami handlowymi i ekskluzywnymi hotelami, to przede wszystkimi znane jest ze swoich kasyn, w których można przegrać lub wygrać fortunę, choć najczęściej zdarza się to pierwsze. Z tego powodu od dekad jest to też miejsce niezwykle lubiane przez rozmaitych przestępców. W przeciwieństwie do takiego Los Angeles, dominują tu głównie gangsterzy w wyszukanych garniturach, podający się za przedsiębiorców, będący często właścicielami wielu interesów na terenie miasta i w okolicach, którzy jednak doszli do swojego bogactwa poprzez zastraszenia, szantaże, łapówki, wymuszenia czy nawet zabójstwa. Nie oznacza to jednak, że miasto jest bezpieczne, eleganccy kryminaliści wysługują się prostymi bandytami, wielu z nich działa też na własną rękę, dorabiając sobie na kradzieżach, włamaniach czy napadach na turystów bądź zwykłych mieszkańców. Jako że ich życie obraca się wokół hazardu, lokalni przestępcy wiedzą, kiedy ryzykować, a kiedy odpuścić. Tak było, gdy do miasta wkroczył Szkarłatny Kolektyw, oficjalnie biorąc w posiadanie jego półświatek. Niektórzy, głupi, odważni bądź uparci, stawiali opór, ten jednak został szybko zmieciony, pozostali chętnie poszli na współpracę, zwłaszcza, że Kolektyw zapewnił im środki na rozwój biznesów, nietykalność względem lokalnych władz, uniemożliwił interesy konkurencji spoza swojej grupy, a w końcu na dobre przejął miasto. Dziś wszyscy urzędnicy, sędziowie, policjanci, przedstawiciele miejskich władz i wszyscy inni, którzy w jakikolwiek sposób mogą zaszkodzić Kolektywowi, są albo przez niego przekupieni i przymykają oko na wszystko, albo za bardzo obawiają się o życie rodzin lub własne. Tym, którym sytuacja panująca w mieście nie pasuje (przynajmniej nieoficjalnie, bo oficjalnie wszystko jest w jak najlepszym porządku), Kolektyw zalecił się nie wychylać lub opuścić Las Vegas, co w większości zrobili. Garstka tych, która postanowiła w ten czy inny sposób zwalczać przestępczość, zniknęła w niejasnych okolicznościach, a zwłok większości z nich nigdy nie odnaleziono. Rząd USA próbował co prawda naprawić sytuację, ale naloty, w których brały udział jednostki policjantów i antyterrorystów z innych amerykańskich miast, nie przyniosły efektu, do więzień lub grobów trafiały płotki, ci, którzy kierowali lokalnymi strukturami Kolektywu pozostali nietknięci i szybko zwerbowali nowych ludzi na miejsce tych, których stracili. Z kolei zwalnianie urzędników, sędziów czy kogokolwiek innego nie zmieniało sytuacji na długo, nowi przedstawiciele władz albo dawali się zastraszyć czy przekupić, albo rezygnowali ze stanowiska, kilku zginęło za to, że postanowili się jednak postawić. Z racji tego, że Agencja oraz Liga Herosów i Liga Młodych muszą sprawować opiekę nad całym światem, nie skierowali oni większych sił do Vegas, dobrze wiedząc, jak trudnym zadaniem jest oczyszczenie go z ludzi Kolektywu, zdawano sobie też sprawę z potencjalnych strat, a także liczono się z najczarniejszym scenariuszem, w którym wszystko to pójdzie na marne, bo Kolektyw i tak wróci, wykorzystując przestępcze możliwości miasta. Stąd żadna z Lig nie ma tu chwilowo swoich ludzi, a Agencja ewakuowała swoją placówkę, gdy wysyłani na patrole lub przepustki żołnierze nie wracali, choć wciąż posiada swoich agentów, zakamuflowanych w cywilu, których zadaniem jest monitorowanie sytuacji. Ze względu, że realną władzę ma w tym mieście Czerwona Maska, stało się ono rajem dla superłotrów wszelkiej maści, od początkujących, do doświadczonych, od szukających miejsca na odpoczynek, do tych, którzy liczą na znalezienie lepszego sprzętu czy zatrudnienia. Każdy, kto w przyszłości nie pomagał Ligom lub Agencji oraz nie był wrogiem Kolektywu, jest tu mile widziany, a czarny rynek wprost kwitnie, dostarczając przestępcom, tak z mocami, jak i bez, dostęp do najlepszej broni, amunicji, pancerzy i sprzętu, a innym oferując narkotyki, rozmaite skradzione dobra z całego świata, a nawet ludzi.
-
Vader:
Oficjalnie w interesach, a nieoficjalnie w zasadzie też w interesach dotarłeś do Las Vegas. Komuś o twoich koneksjach i bogactwie miasto mogło jawić się ziemią obiecaną, biorąc pod uwagę wszelkie rozrywki, jakie oferuje, a i z twoją fortuną ciężko byłoby stracić wszystko na raz. Ale kasyna może kiedy indziej, tobie pozostało odnaleźć kłopotliwego reportera i pozbyć się go raz na zawsze, robiąc to tak, aby nikt nie był w stanie połączyć tego z Czerwoną Maską, który nie chciał męczenników. Zbyt łatwo przyciągają kolejnych do krucjaty idealistów, której nie chciał… -
Diablica teleportowała się do wnętrza bazy Złowieszczego Tuzinu. Zaledwie piętnaście minut temu jadła płatki kukurydziane na prywatnym jachcie jakiegoś bogatego szejka z Arabii Saudyjskiej, a teraz w pełnym rynsztunku, z kataną w dłoni, zjawiła się gotowa na chwałę i bogactwo. Kolejny dzień wyzwań.
-
Określenie “baza” było zdecydowanie przesadzone. Jako mała organizacja o małych wpływach i środkach, nie mogliście pozwolić sobie na nic poza tym. Nad wami znajdował się opuszczony i zrujnowany budynek, którym władze miasta się nie interesowały, idealna kryjówka, bo nawet narkomani i bezdomni tu nie zaglądali. W poszerzonej piwnicy mieliście do dyspozycji swoje własne kwatery, kilka wolnych, gdyby pojawili się nowi członkowie, małą zbrojownię, salę treningową, kuchnię, toalety i tym podobne. Była też sala konferencyjna, o wiele za duża jak na wasz chwilowy stan liczebny, gdzie mieliście zbierać się po to, aby obgadać najważniejsze sprawy. W teorii, w praktyce rzadko to robiliście, bo w trójkę można to było zrobić wszędzie, a pomieszczenie to przyda się, gdy zwerbujecie więcej łotrów. Ty zaś teleportowałaś się do jednego z wielu korytarzy.
-
Dużo nie można oczekiwać, ale wszystkiego skromne początki jak to mawiają. Diablica przeszła się wolnym krokiem po kompleksie w poszukiwaniu Pana Popiołu, żeby rozeznać się czy nie ma dzisiaj czegoś pilnego do zrobienia. Chadzając tak rozmyślała o swojej przyszłej karierze, gdzie też widzi siebie za kilka lat i jak bardzo bogatym super łotrem się stanie. Pominąwszy, że musi opłacić rachunki za mieszkanie. Może wykona jakiś napad na bank? W końcu z jej umiejętnościami wystarczy teleportować się do wnętrza któregoś z sejfów i zabrać pieniądze.
-
Był to jakiś plan, ale wypadłoby skonsultować go z innymi członkami organizacji. Niestety, z pozostałej dwójki do dyspozycji miałaś tylko Tornado, o ile w ogóle była teraz w bazie. Popiół znajdował się bowiem w Los Angeles. Panujący tam chaos i anarchia sprzyjał rozwojowi przestępczości, również tej, w którą byli zamieszani szczególnie uzdolnieni ludzie. Było to więc idealne miejsce do werbowania rekrutów, a on, dzięki swoim mocom, doskonale się do niego nadawał, biorąc pod uwagę, że mógł zniknąć i dosłownie rozpłynąć się w powietrzu w mgnieniu oka.
-
Diablica poszukała w bazie Pani Tornado.
-
Zastałaś ją na strzelnicy, jednak jej mały arsenał w postaci dwóch pistoletów i dwóch pistoletów maszynowych leżał na stoliku obok. Mając przed sobą kilka manekinów, trenowała pozbawianie ich głów lub kończy czy ciskanie po ścianach pomieszczenia przy pomocy małych wirów powietrznych, od których wzięła sobie swój pseudonim.
-
kubeł1001 napisał w Las Vegas [USA]:
Vader:
Oficjalnie w interesach, a nieoficjalnie w zasadzie też w interesach dotarłeś do Las Vegas. Komuś o twoich koneksjach i bogactwie miasto mogło jawić się ziemią obiecaną, biorąc pod uwagę wszelkie rozrywki, jakie oferuje, a i z twoją fortuną ciężko byłoby stracić wszystko na raz. Ale kasyna może kiedy indziej, tobie pozostało odnaleźć kłopotliwego reportera i pozbyć się go raz na zawsze, robiąc to tak, aby nikt nie był w stanie połączyć tego z Czerwoną Maską, który nie chciał męczenników. Zbyt łatwo przyciągają kolejnych do krucjaty idealistów, której nie chciał…Augustus Hosidius Casey/Świetlik
Nie chcąc marnować większej ilości czasu na to, niż było to wymagane, sprawdził swój ekwipunek, po czym spróbował zlokalizować reportera, przemieszczając się głównie po dachach budynków, by nie dać się zauważyć. -
Niestety, informacje w zleceniu były nieprawdziwe, przynajmniej teraz. Tak jak było o tym mowa, mężczyzna miał nie tylko ciągłą eskortę policji, ale też często zmieniał miejsce zamieszkania. Gdy dotarłeś do mieszkania, które miał zajmować według danych Kolektywu, zastałeś je puste, a wszystkie ślady wskazywały na to, że jest opuszczone od przynajmniej kilku dni. Las Vegas to duże, ludne i gwarne miasto, odnalezienie jednej, do tego niezbyt charakterystycznej, osoby w gąszczu budynków i ludzi może okazać się zadaniem trudniejszym, niż myślałeś.
-
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
Postanowił jednak przeszukać mieszkanie, na wypadek, jakby ktoś cokolwiek tutaj zostawił. Ostrożność ostrożnością, lecz jeżeli ciągle się uciekało, to prędzej, czy później musiało się zdarzyć to, że o czymś on, albo jego ochrona, zapomni. Po prostu dzisiaj zobaczył, czy to akurat ten dzień dla reportera, by nie zadbał o wszystko. -
Ciężko określić, kto w tej grupie, składającej się z policjantów i reportera, był tym bystrym lub przewidującym, ale zadbał o wszystko i przeszukanie mieszkania nie dało ci kompletnie nic, poza upewnieniem się, że szukanie tu dalszych wskazówek na nic się nie zda, będąc jedynie stratą czasu i wiążąc się z niepotrzebnym ryzykiem nakrycia przez kogokolwiek, kto mógłby wejść do mieszkania.
-
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
Dlatego też postanowił się ulotnić z tego mieszkania, zanim ktokolwiek go zauważy. -
Poszło sprawnie, ale co dalej? Wciąż jesteś dalej niż bliżej znalezienia swojego celu i wypełnienia zadania.
-
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
Ciągle jednak był Augustusem Casey, jednym z tych bogaczy, którzy już pojawili się w mediach. Dlatego też, dla odmiany, spróbował ruszyć do jednego z magazynów swojej korporacji, obojętnie której, by móc ze Świetlika na powrót zmienić się w Augustusa. I też spróbować przekonać reportera do tego, by ten chciał zrobić z nim wykład. -
Z tym pierwszym nie miałeś żadnych trudności, sprawnie wracając do swojego cywilnego i obrzydliwie bogatego “ja”. Co do reportera, to o ile niczego nie podejrzewa, a szanse na to są równe zeru, to powinno się udać, o ile odpowiednio go przekonasz. No i przede wszystkim znajdziesz jakiś kontakt, który pozwoli zainicjować rozmowę.
-
Diablica zagaiła pierwsza zachowując neutralny język ciała.
- Jakie są plany na dzisiaj? -
Pokręciła głową z lekkim uśmiechem, przerywając ćwiczenia.
- Dobre pytanie. Naprawdę dobre. - powiedziała i przeniosła wzrok na ciebie. - Jak myślisz? Czym moglibyśmy się dziś zająć? -
Oj tak, teraz to Diablica ma szansę popisać się genialnym planem, który tak wcale genialny nie jest.
- Moglibyśmy napaść na bank. Wywołac terror, wzbudzić trochę terroru… - zaproponowała. -
Kubeł1001 napisał w Las Vegas [USA]:
Z tym pierwszym nie miałeś żadnych trudności, sprawnie wracając do swojego cywilnego i obrzydliwie bogatego “ja”. Co do reportera, to o ile niczego nie podejrzewa, a szanse na to są równe zeru, to powinno się udać, o ile odpowiednio go przekonasz. No i przede wszystkim znajdziesz jakiś kontakt, który pozwoli zainicjować rozmowę.
Augustus Hosidius Casey/Świetlik
Posiadanie dużej ilości gotówki było trafnym narzędziem, lecz by to rozegrać dobrze, należało to rozegrać etapami. Najpierw ruszył do jednego z droższych hoteli w mieście, by przygotować miejsce spotkania.