Krwawe Wybrzeże
-
- A więc do dzieła. Niech Tempus nam sprzyja. Nam wszystkim.
Tymi słowami wodza Krwawych Orłów zakończyła się narada przed bitwą.
- Jesteś gotów? Chciałbym mieć to za sobą jak najszybciej. - zagadnął cię Zamar, gdy opuściliście namiot Sibbora, nawiązując do powinności, jaką przyszło wam spełnić jeszcze przed świtem: podpalenie podgrodzia. -
-- Jak najbardziej. Im szybciej to załatwimy, tym lepiej. - odpowiedział wraz z kiwnięciem głowy na potwierdzenie swoich słów.
-
Na te słowa Styric ruszył wprost ku obozowej bramie. Po opuszczeniu obozowiska Krwawych Orłów, czekał was około kilometrowy marsz w kierunku grodowych umocnień, podczas którego wypada wam albo uniknąć wykrycia, albo wręcz przeciwnie, postawić cały garnizon na nogi. Bezsenna noc przed decydującym starciem może zrobić niemałą różnicę następnego ranka.
-
A więc wyruszył wspólnie ze Styriciem i Nordami w drogę do ataku na gród Krzyżowców Argentu. Dla niego samego marsz ten nie powinien stanowić szczególnego wyzwania, choć przez całą drogę obserwował okolicę, aby nie wpaść w jakąkolwiek zasadzkę, którą Krzyżowcy mogliby przeprowadzić.
-
Choć pewnie oblężonym nie raz zdarzało się urządzać wycieczki na wrogie pozycje i przeciwko nordyjskim patrolom, tak teraz nie spotkaliście nikogo, z kim musielibyście skrzyżować swoje ostrza. Kilku przydzielonych wam Nordów, przewodników, choć mieli zapewne też posłużyć za obstawę, gdy wy bylibyście zajęci inkantacją zaklęć, zaprowadziło was przez kilometr ziemi niczyjej na miejsce oddalone od grodziska na około dwieście metrów, może mniej. Wysilając oczy, mogłeś zobaczyć chodzących po murach wartowników w świetle rozstawionych tu i ówdzie pochodni.
- Ogień to twoja specjalność. - powiedział Zamar, krzyżując ręce na piersi. - Czyń więc honory. -
W odpowiedzi na słowa Styrica, Reinhardt kiwnął głową i spojrzał na fortyfikacje raz jeszcze, przygotowując się do zbombardowania ich przy pomocy Magii Ognia. Skupiając swoje siły, Mroczny Paladyn wytworzył kilka kul ognia, by następnie cisnąć nimi w mury grodu niczym grad, licząc na zapalenie fortyfikacji, a także wstępne straty w obrońcach.
// Chciałbym zaznaczyć, że kule ognia zostaną wystrzelone w taki sposób, że w każdą ze stron murów poleci po trzy kule ognia, natomiast w środek murów, jeżeli zawiera bramę, wystrzelone zostanie pięć kul ognia; jeśli z podanych informacji nie wynika, że brama jest widoczna, zignoruj ten punkt i uznaj, że w lewą i prawą stronę murów zostało wystrzelone po pięć kul na każdą ze stron. // -
Kilka chwil oślepiającej jasności zmieniło na twoich oczach dzień w noc. Mrok ponownie was otoczył, gdy ostatni pocisk sięgnął celu. Na horyzoncie wciąż jednak pozostało jasno, wszystko dzięki płomieniom, które zaczęły chciwie lizać fortyfikacje grodu. Mury były zbyt solidne, aby je zniszczyć, na pewno jednak je uszkodziłeś, a sądząc po okrzykach strażników, oni również padli ofiarą ognia. O wiele lepiej powiodło ci się z bramą. Jej samej nie zniszczyłeś, ale baszta, w którą była wkomponowana, runęła, odbierając obrońcom najważniejszy chyba punkt obronny.
Szybki rzut oka wokół pozwolił dostrzec ci pewną dozę uznania na twarzy Zamara, choć nie okazał tego inaczej, niż kilkoma powolnymi klaśnięciami, Nordowie zaś, mimo swojej niechęci do Magii jako takiej, spoglądali na ciebie z niechętnym respektem, przemieszanym nieco z lękiem.
- To powinno ich zająć. - powiedział Styric, mając na myśli obrońców i ludność oblężonego grodu. - Pora nam wracać, nie sądzisz? Do świtu nie zostało wiele, powinieneś się zregenerować, jeśli chcesz wykorzystać kilka czarów w późniejszej walce.
Zamar miał rację, nic tu po was. Nawet twoi żądni krwi, nordyjscy towarzysze ani myśleli teraz rzucić się na wrogie umocnienia. -
Przez chwilę obserwował jeszcze owoce swej destruktywnej pracy. Widok płonących murów oraz bramy, wymieszany z okrzykami strażników, których część prawdopodobnie spali się żywcem, przyprawiał Reinhardta o swoistą dumę. Uczucie to było tym bardziej napawane przez oklaski Zamara oraz spojrzenia Nordów, w których można było wyczuć zarówno niechętny respekt mimo awersji do magii, jak i lęk. Jemu to nie przeszkadzało.
Na słowa Styrica, Mroczny Paladyn pokiwał głową. Siły oblegające mogłyby teraz przejść do ataku, ale samobójstwem byłoby rzucanie swych sił na żarzące się mury, które nie wiadomo, czy w ostateczności nie runą, a tym bardziej w momencie, kiedy wrogie siły mobilizowały się do ugaszenia pożaru. On sam zaś był wyczerpany po rzuceniu tak potężnego czaru, a pomimo bycia nadczłowiekiem, odpoczynek był potrzebny.
-- Wracajmy więc. Oni wymęczą się przy ratunku murów, a nawet jeśli uda im się wznieść wątpliwej jakości fortyfikacje w ramach ostatniego aktu desperacji, nie uchroni ich to przed porażką. - odpowiedział, opierając swój dwuręczny miecz o ramię i tym samym rozpoczynając powrotną wędrówkę do obozu.
// Jeśli nie planujesz żadnych rozmów lub jakichkolwiek innych wydarzeń po tej akcji, moglibyśmy w sumie przewinąć do rana. // -
Reszta nocy minęła wam spokojnie, na śnie i medytacji, a więc regeneracji sił. Podobnie jak i innych wojowników w obozie, was również obudzono nad ranem, gdy na zewnątrz było jeszcze szaro, a do wschodu słońca została mniej niż godzina. Jak powiedzieli wam Nordowie, którzy budzili wojowników w tej części obozu, wyruszacie o świcie, do tego czasu musicie być gotowi do wymarszu. A gdy się przygotujecie, w centrum obozu czeka na was lekki posiłek, aby zapewnić wam siły do nadchodzącej walki, oraz ostatnie instrukcje przed rozpoczęciem boju.
-
Upewnił się, że jego ekwipunek jest starannie przygotowany do wyprawy, a gdy to zrobił, wyruszył do centrum obozu, głównie w celu wysłuchania ostatnich instrukcji przed bojem, lecz posiłku sobie nie odmówi; w końcu zapewnienie sił w ten sposób nigdy nie jest złym pomysłem. Przechodząc przez obóz, obserwował też, czy żadna z bardziej interesujących czy ważniejszych postaci z zebranych sił nie ma jakichkolwiek interesów do jego osoby, a mógł także po drodze wyłapać jakieś plotki pośród Nordów.
-
Przechodzący obok wojownicy albo przygotowywali się i zbierali siły w ponurym milczeniu, typowym dla weteranów, lub głośnymi rozmowami, przechwałkami i żartami próbowali dodać odwagi sobie, jeśli byli świeżym narybkiem w bandzie Sibbora, lub też innym, jeśli spędzili z nim więcej czasu i przeżyli kilka starć pod jego chorągwią. W centrum obozu również wrzało, gdy wojownicy posilali się przed bitwą. Wśród nich odnalazłeś Zamara, żującego kawałek pieczonego mięsa na uboczu, widocznie pozbawionego ochoty na interakcje z barbarzyńcami.
Cały gwar ucichł niemal natychmiast, gdy pojawił się Sibbor. Wyszedł z namiotu ubrany tak jak wcześniej, ale z kolczugą narzuconą pod futro i z hełmem z nosalem na głowie. Oprawszy topór o ramię, gestem przywołał swojego oswojonego tygrysa i ruszył w stronę wyjścia z obozu w kompletnym milczeniu. Towarzyszyło mu kilkunastu Nordów, również w pełnym rynsztunku, zapewne jego przyboczna gwardia, tak zwani huskarlowie, a także kobieta i Orczyca, które spotkałeś wcześniej. Zastanawiający był brak Wuliga, z tego co ci się wydawało, prawej ręki Sibbora. Niemniej, gdy tylko tamci przeszli, pozostali pospiesznie kończyli rozmowy i posiłki, chwytali za oręż i również ruszyli w drogę.