Wielkie Równiny
-
-
-
-
-
wiewiur500kuba
‐ Konie i tak łatwiej pójdzie schować niż Ciebie pączusiu. Albo każe im się leżeć, albo znajdzie się jakąś skałę i za nimi się je schowa. Tylko nie wiem, czy jak Ty tam pójdziesz to będziesz jeszcze miejsce… I wiesz w ogóle przed kim chcemy je ukryć? Widzisz coś tym okiem, którego jeszcze nie zapaskudziłaś tłuszczem, podczas żarcia jak świnia, od której się w zasadzie nie różnisz?
-
-
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Donośny ryk oraz lekkie drżenie ziemi mogło być poniekąd tym, czego szukałeś, gdyż po chwili dostrzegłeś na horyzoncie spore stado bizonów, które w pędzie gnało wprost na Ciebie, ale nie z wrogimi zamiarami, te zwierzęta były po prostu przerażone, w sumie nie ma co się im dziwić, skoro zaraz za nimi pojawił się dziwny stwór, przypominający krzyżówkę człowieka i bizona, a przy tym wręcz gigantyczny. Kiedyś słyszałeś chyba o takich kreaturach, ale nie masz pewności. Zresztą, po co zastanawiać się nad tym teraz, gdy możesz zostać zwyczajnie wgnieciony w grunt kopytami bizonów?
Wiewiur, Radio:
‐ Mam Was cholernie dosyć, ale chociaż wiem, że teraz muszę opuszczać gospodarstwo sam lub w towarzystwie tylko jednej z Was. ‐ warknął Liwiusz i ruszył w kierunku kilku sporych, pojedynczych głazów, jakie powinny dać Wam jakąś ochronę, a może i kamuflaż, jeśli jeźdźcy będą zbyt zaaferowani sobą i swoim celem, dzięki czemu Was nie zauważą. -
-
-
-
Kuba1001
Bulwa:
To monstrum samo sobie było bronią! Wysoki na osiem metrów i warzący przynajmniej kilka ton sku*wiel z pewnością był na tyle wytrzymały, aby nie dać się zabić zbyt prosto, a także na tyle silny, że gdybyś miał coś poza kośćmi, to najpewniej poczułbyś na tym dreszcz. Grunt, że Bawoleń, gdyż tak to się zwało, zaaferowany był przede wszystkim pościgiem za bizonami, a te całą uwagę skupiały na ucieczce przed nim, więc sprawnie uniknąłeś kontaktu pierwszego stopnia z całym stadem.
Wiewiur, Radio:
Skryliście się tam bez problemu, jeźdźcy byli coraz bliżej, więc Liwiusz ostrożnie przyglądał im się za pomocą lunety i pozwolił odjechać. Gdy to się stało, westchnął z ulgą.
‐ Mieliśmy szczęście, że nas nie zauważyli. Albo że, co gorsza, nie zaczęliśmy do nich strzelać. -
-
-
-
-
-
-