Wielkie Równiny
-
Kuba1001
Bulwa:
Biorąc pod uwagę, że rozciąga się na lwią część całej kolonii? Cóż, dziesiątki, jeśli nie setki.
//Szybciej będzie, jakbyś wybrał jakaś konkretną lokację, jeśli masz zamiar kierować się gdzieś indziej, niż przed siebie.//
Wiewiur, Radio:
‐ Tak, to dobry plan. Możliwa trasa przebiega mniej więcej tutaj, choć nie mogę być tego pewien na sto procent, więc powinniśmy się rozdzielić, tak aby jedna osoba pełniła wartę tu, a reszta w innych miejscach lub miejscu, żeby na pewno nic nam nie umknęło. -
-
-
Radiotelegrafista
No i jej radość z mentalnego zwycięstwa prysła. Czy to pieprzona blond dz**** musi mieć zawsze jakiś problem?!
‐ Kuwa mać, już Ci to tłumaczyłam, idiotko. To, że nie mam oka, nie znaczy, że jestem ślepa. ‐ Twardo syknęła, po czym zwróciła się do Liwiusza:
‐ Wskaż, gdzie mam wypatrywać dyliżansów i tyle. ‐ Jej mina mówiła "Proszę, załatwmy to szybko i pozwól mi odejść jak najdalej od tej pieprzonej dz***". -
Kuba1001
Bulwa:
//Nie no, to się nazywa pomysł na rozgrywkę. R*chania nie ma tylko dlatego, że nie możesz, co nie? :V
Zmiana tematu, możesz zacząć.//
Wiewiur, Radio:
‐ Jannet, zostań. A Ty, Rose ‐ za mną. ‐ powiedział Liwiusz tonem tak stanowczym i ostrym, którego chyba nigdzie i nigdy u niego wcześniej nie słyszałyście. Najwidoczniej miał już dość Waszej kłótni i postanowił zakończyć ją tak szybko, jak się da. -
Radiotelegrafista
Nie potrzebowała wiedzieć niczego więcej, więc tylko zamilkła, i usiadła w miejscu, gdzie miała dobry widok na okolicę. Od czasu do czasu obserwowała ją za pomocą lornetki, ale tak to przez większość czasu skubała trawę. Rose znów spieprzyła jej dzień. Pociągnęła łyk wódki z piersiówki. Mały, bo nie miała zamiaru się upić, a tylko zapić gorzki posmak po kłótni z nią. Głupia, blond suka, na jaką cholerę Liwiusz ją tu trzyma? Też by Jannet jej chętnie wyłupiła oko, ciekawe, czy wtedy byłaby taka mądra. Ma jedno szczęście, że Liwiusz ją lubi.
-
wiewiur500kuba
Rose chętnie by protestowała, gdyby nie fakt jakim tonem Liwiusz wymówił rozkazy. Czyżby w końcu trochę za bardzo się zagalopowała i właśnie zostanie usunięta z ekipy? Trochę szkoda, bo przyzwyczaiła się do tego, że nie całą robota leży na jej barkach. A może chce po prostu porządnie ochrzanić Rose, by ta już więcej nie psuła dnia innym swoimi kłótniami z pulpecikiem? Co to by nie było, starała się nie pokazać na swojej twarzy że wywarło to na niej jakiekolwiek emocje i jedyne co zrobiła to posłusznie ruszyła za Liwiuszem.
-
Kuba1001
Radio:
Przez większość czasu nie działo się nic ciekawego, dopiero po kilku kwadransach dostrzegłaś najpierw dwoje jeźdźców, a później zaprzężony w dwa konie kryty powóz.
Wiewiur:
Równie dobrze Liwiusz chciał Was tylko rozdzielić, aby mieć spokój. Jednakże czy wybrał Cię dlatego, że Twoje towarzystwo uśmiecha mu się bardziej, niż spędzenie tego czasu z Jannet?
Zaszyliście się wśród traw, na małym wzgórzu, konie bez rzędu pasły się nieopodal. Jak na razie, poza stadami kojotów lub roślinożerców, nie zauważyliście nic szczególnego. -
-
-
Kuba1001
Radio:
Zdecydowanie od Imperium do Dodge. Mniej więcej pół kilometra, chociaż pewnie mniej, niedługo będą musieli skręcić, aby minąć stado pasących się Biegusów i Rykopisków.
Wiewiur:
To samo, choć w innym kierunku. I czasem rzucał na Ciebie okiem, a tak Ci się przynajmniej wydawało. Poza tym dostrzegłaś coś ciekawego, a mianowicie konny patrol pięciu jeźdźców, których niebieskich mundurów nie sposób było pomylić z czymkolwiek innym: Armia Oczyszczenia. -
Radiotelegrafista
Aż korciło ją by ich zaatakować, jednak z racji tego, iż słabo radziła sobie z strzelectwem na duże odległości, spasowała. Szarża w pojedynkę, na otwartym terenie, również nie wchodziła w grę. Obserwowała wóz jeszcze przez chwilę. Po tym, wsiadła na knura i pojechała do miejsca, w którym ukrywał się Liwiusz.
-
-
-
-
-
Kuba1001
Radio:
‐ Wygląda całkiem nieźle. ‐ skomentował Liwiusz. ‐ Ale jeden wóz to niewiele, powinniśmy poczekać przynajmniej na dwa kolejne, żeby mieć pewność.
Wiewiur:
Jechali spokojnie jeszcze kilkanaście metrów, nim jeden z nich nie spadł z konia jak rażony piorunem. Po chwili zdałaś sobie sprawę, że to nie był piorun, a dwie wielkie strzały, jakie wypuścił skryty w wysokiej trawie Ubairg. Żołnierze otworzyli do niego ogień z karabinów, a później pognali dalej w tym kierunku, chcąc go dobić lub schwytać, zostawiając konia oraz zwłoki kompana. -
-
-