Diabelski Kanion
-
-
Kuba1001
Toczyli między sobą jakąś dłuższą dyskusję, aż jeden warknął coś i wskazał ruchem głowy w Twoim kierunku, unosząc włócznię, której grot wycelował w Ciebie. Jego kompan zrobił podobnie, szykując się do wzięcia zamachu drewnianą maczugą nabijaną krzemieniami, kawałkami kości, kłami i pazurami.
‐ Czego? ‐ fuknął jeden z wartowników, przypatrując Ci się równie nieufnie, co z wściekłością w oczach. -
-
Kuba1001
Wojownicy spojrzeli po sobie, zdziwieni, ale nie do końca przekonani.
‐ I co? Często się tu zapuszczają, ktoś na pewno ich dorwie. ‐ odparł ten sam Amaksjanin, a Ty zdziwiłeś się tym wykrętem: W końcu wiedziałeś, że dla większości tubylców jest to miejsce święte, którego będą bronić przed ludźmi do końca, z narażeniem życia. -
Radiotelegrafista
– Ci są wyjątkowo dobrzy. Idą i zabijają wszystko na swojej drodze. Tam: – Wskazał dłonią rejon z którego przyszedł, ale nie ten, gdzie zostawił konia: – Widziałem jak rozwalili bandę Ubairgów, która stanęła im na drodze. Nawet nie dali im szansy, tacy szybcy byli. – Mówiąc, starał się autentycznie przekonać Amaksjan o swoim przerażeniu. Kłamcom był dobrym.
-
-
Radiotelegrafista
— To nie były zwykłe ogniste kije. — Odpowiedział szybko, klnąc w duszy na nad wyraz ciekawskich dzikusów : — Wyglądały jak zwykłe, lecz różniły się u końca. Wydłużały i rozszerzały się bardziej niż inne, a gdy pluły ogniem, to widać było jedynie jęzor ognia, a żadnego głosu nie było. —
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Widzisz wejście z wąskiego przejścia, którym Cię prowadzi. Mógłbyś zabić go teraz, wtedy nikt, kto będzie po drugiej stronie, nie zobaczy ciała, ale z kolei drugi strażnik mógłby je dostrzec. Zaś idąc dalej, w końcu zniknąłbyś mu z widoku, ale wtedy większe ryzyko, że to po drugiej stronie, w czymś na kształt jaskini lub pieczary, zobaczą truchło wartownika.
-
-
Kuba1001
I tak trafiliście do wspomnianej już jaskini, niezbyt dużej, rozświetlanej wątłym blaskiem pochodni, w których dostrzegłeś przynajmniej tuzin innych Amaksjan, którzy śpiewali jakąś monotonną pieśń. W oczy rzucały Ci się też rysunki naskalne oraz kamienne podwyższenie, a na nim coś w kształcie ołtarza, bardzo dobrze oświetlonego. Stał przy nim postawny Amaksjanin odziany w dziwny strój, który upodabniał go po trosze do każdego ze zwierząt żyjących na dzikich terenach Oskad, dzierżący długi, kamienny nóż. Przy ołtarzu zauważyłeś też kilka mis, do których coś skapywało, a domyśliłeś się co, gdy w blasku pochodni ujrzałeś bezkształtną masę ludzkich zwłok, przynajmniej dwóch mężczyzn, kobieta i nastolatek, wszyscy z poderżniętymi gardłami i dziurami ziejącymi w tej części klatki piersiowej, gdzie powinno bić serce.
-
Radiotelegrafista
Na widok tej sceny wczorajsza kolacja podeszła mu do ust. Cóż… Chyba się spóźnił. Nie ma tego złego, przynajmniej nie będzie musiał się bić z tymi prymitywami, żeby wyciągnąć z tą jakąś fafaratkę. Jednak spojrzał jeszcze raz czy aby na pewno, oprócz ciał, nie było tu jeszcze jakichś żywych ludzi, którzy dopiero później mieliby zostać złożeni w ofierze.
-
Kuba1001
Gdzieś z tyłu znajdowała się chyba jakaś część jaskini, której nie mogłeś dostrzec z daleka, ale wciąż byli tam ludzie, bowiem na Twoich oczach dwóch rosłych wojowników wyciągnęło stamtąd szamoczącego się i klnącego na czym Oskad stoi mężczyznę, którego położyli na ołtarzu i przytrzymali za nogi i ręce, aby kapłan mógł wznieść w górę nóż, wygłaszając jednocześnie jakąś mistyczną mantrę, z której nic nie rozumiałeś, a potem wbić go w klatkę piersiową nieszczęśnika i wyjąć z niej ociekające krwią i wciąż bijące serce…
-
Radiotelegrafista
Do cholery z tym, wypadałoby jakoś pomóc tym z tyłu. Pomyślał, chcąc przejść w kierunku tej części jamy, gdzie znajdowali się ludzie przygotowani do bycia złożonym w ofierze. Nie mógł przecież walczyć z tuzinem Amaksjan naraz, to byłoby równe samobójstwu. Co prawda w jego głowie już rodził się plan, lecz by wykonać go w praktyce musiał porozumieć się przetrzymywanymi ludźmi.
-