Gospodarstwo na Równinie
-
-
Kuba1001
//Ja rozumiem, ze trzymacie się swoich ról i nawet to doceniam, ale możemy już skończyć tę śmieszną farsę?//
Wiewiur:
‐ Od razu wszedłem do swojego lokum, chciałeś się umyć i trochę odpocząć po podróży, ale chyba nie ma na to większych szans. Chodźmy, trzeba ich poszukać.
Radio:
I tam nie było żadnej z zostawionych w gospodarstwie kobiet, a jedynie Liwiusz i Rose.
Max:
Jannet opuściła dom, a tak przynajmniej możesz sądzić, bo jej krzyki i kroki właśnie ucichły. -
wiewiur500kuba
‐ Dobra, ja pójdę jeszcze dokładniej zbadać domostwo, a Ty może przetrząśniesz lepiej przyczepę i resztę budynków? ‐ Zasugerowała Rose Liwiuszowi i nie czekając na jego odpowiedź ponownie ruszyła do domostwa, tym razem będzie sprawdzać tam każdy zakamarek. Nawet szafy. Oczywiście po drodze starała się ominąć Jannet, a gdyby już musiała przejść obok niej, to jakoś trącić ją barkiem, albo w inny sposób okazać jej pogardę.
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
//Dlatego już pisałem, że z reguły szanuję podejście wczuwania się w rolę postaci i samą postać, ale jednocześnie teraz mam już tego zupełnie dość, zresztą chyba nie tylko ja.//
Trzeba przyznać, że nabrałaś w tym sporej wprawy. Mimo to, usłyszałaś, że ktoś wszedł do pokoju, a nim zdążyłaś zareagować czy obronić się, otworzył drzwi szafy. Szczęśliwie nie był to żaden dzikus, ale Rose.
Wiewiur:
Po kilku chwilach bezowoconych przeszukiwań odnalazłaś wreszcie swoją zgubę, a przynajmniej jedną z nich.
Radio:
‐ Nie Ty pierwsza zawracasz mi głowę, ale nie, nie widziałem. Jest naprawdę aż tak źle, że się nimi przejmujemy? -
Radiotelegrafista
“Jest naprawdę aż tak źle, że się nimi przejmujemy?” Na ten komentarz, Jannet dosłownie poczerwieniała ze złości i oburzenia. Jak Liwiusz mógł tak powiedzieć o Patrici?! Z takim podejściem, może się wypchać, razem z jego blondwłosą suką. Jednak z szacunku do Liwiusza, Jannet po prostu nie mogła wypomnieć mu tego wszystkiego prosto w twarz. Posłała mężczyźnie tylko niezbyt przyjazne spojrzenie i ponownie weszła do budynku, szukając śladów walki, porwania, czy czegokolwiek co mogło dać jej jakiś trop do znalezienia białowłosej przyjaciółki.
-
maxmaxi123
O nie. Ktoś wszedł.Ku jej przerażeniu, pierwszym odruchem było mocniejsze ściśnięcie rękojeści rapieru (jeżeli dobrze pamiętam, co to była za broń). Kiedy tylko drzwi się otwarły, głośno pisnęła. Mięśnie dłoni były spięte i gotowe do zadania ciosu. Sama opanowała się przed jakimkolwiek ruchem widząc, że to Rose, a nie jeden z tych czterorękich dzikusów…
-
wiewiur500kuba
Rose westchnęła z ulgą, widząc że to nie Patricia, tylko jakaś nędzna krzyżó… Chwila! Jeśli Rose dobrze pamięta, to to coś może jej pomóc… Lub spróbować. Nie chciała już dłużej czekać i próbować z tym czymś po dobroci i zwyczajnie wyszarpnęła ją z szafy, chwytając za ubrania i zaczęła ciągnąć do pomieszczenia, które choć trochę przypomina miejsce, w którym mogłyby kryć się medykamenty.
‐ Pomożesz mi, Ty tchórzliwa kalko człowieka ‐ wycedziła przez zęby, wściekła że w drużynie mają tak słabe i tchórzliwe gówno.//Nie czekaj na Maxa.//
-
Kuba1001
Radio:
Cóż, niewiele. Jeśli ktoś tu rzeczywiście wtargnął, to nie był to pierwszy lepszy bandyta czy dzika bestia, jedyne ślady, jakie po sobie zostawił, to nikłe odciski stóp w piasku, ledwo widoczne. Na ich podstawie możesz jedynie ocenić, że to coś ma stopy o wiele większe od człowieka.
Wiewiur:
Po chwili obie znalazłyście się w odpowiednim pomieszczeniu. -
wiewiur500kuba
Rose rzuciła hybrydę na podłogę i pokazała ją swoją ranę.
‐ Jeśli Ci życie miłe, radzę Ci to wyleczyć ‐ wycedziła przez zęby. Może i była zbyt agresywna dla tego… czegoś, jednak była obecnie bardzo zirytowana, w końcu to coś chowało się w szafie… Jakie to było żałosne. Ile ona zamierzała siedzieć w tej szafie? Do swojej usranej śmierci, bo co? Bo się bała? Nawet jeśli usłyszała znajomy krzyk? Jakie to musi być słabe… Jakim cudem w ogóle przeżyło aż do teraz? -
maxmaxi123
Cóż. Obecna sytuacja wcale nie pomagała jej się uspokoić, wręcz przeciwnie, coraz bardziej się bała. Coraz bardziej chciała znieruchomieć i nic nie robić, ale wiedziała, że w obecnej sytuacji to się za dobrze nie skończy… Wzięła się więc w garść i delikatnie, aby jak najmniej zabolało, przyłożyła dłonie do ciała i zaczęła działać, a dokładniej korzystać z magii leczenia, w celu regeneracji zranienia.
-
-
-
-
wiewiur500kuba
Podniosła mivvotkę i pchnęła ją delikatnie(nie mocniej, by się nie wywróciła) do przodu, w kierunku drzwi.
‐ Skoro byłaś tu podczas napaści, kawałku ścierwa, to może będziesz miała coś do powiedzenia Liwiuszowi ‐ wycedziła przez zęby, pilnując ją by szła w kierunku wyjścia z budynku a następnie do siedziby Liwiusza. Gdyby nie chciała iść z własnej woli, popychałaby ją na tyle mocno by się ruszyła i równocześnie nie upadła na ziemię. Nie miała ochoty podnosić tego śmiecia drugi raz z ziemi. -
-