Los Angeles
-
-
Kuba1001
Zohan:
Pozostali również zajęli się solidnym śniadaniem, w końcu to najważniejszy posiłek dnia, a nie wiadomo, ile będziecie maszerować. Tak czy siak, wkrótce przywódca spotkanej grupy poprowadził ich i Ciebie dalej, wciąż obrzeżami, ale coraz bliżej śródmieścia.
Reich:
Kilka chwil po tym, jak ostatni członek ekipy zamknął za sobą drzwi, zauważyłeś idący ulicą pochód kilkudziesięciu osób, mężczyzn i kobiet, uzbrojonych przeważnie w łuki, kusze, broń białą, czasem pistolety, rewolwery, obrzyny i dwururki. Wszyscy zatrzymali się kilkanaście metrów od Was i po chwili, jaka pewnie zajęła im wydanie rozkazów przez dowódcę, ruszyli w różnych kierunkach, zapewne na patrole. -
Reichtangle
Zbyt licho uzbrojeni jak na Z‐COM lub Armię. To Milicja albo bandyci.
Nie był w stanie walczyć z tak dużą grupą, więc gestem przekazał aby cofnęli się w głąb domu. Zastanawiał się czy zamknąć drzwi na zamek. Jeśli zostawi je otwarte, wejdą tu jak do siebie i znajdą ich. Jeżeli je zamknie będą wiedzieli, że ktoś tu jest, jeśli to Milicja to możliwe, że uszanują spokój “mieszkańców” i odejdą, jeśli bandyci ‐ tym bardziej zechcą tu wejść, i będą już gotowi na walkę.
Ostatecznie zamknął drzwi, licząc że ich miną. -
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Pozostałym też udało się uciec bez szwanku, więc strzelec albo miał kiepską broń, albo nie dysponował żadnymi umiejętnościami z zakresu obsługi broni palnej poza wpięciem magazynka i naciśnięciem spustu. Tak czy siak, strzelec był jeden, ale nie wiadomo, czy nie ma w pobliżu kolegów, uzbrojonych w broń białą, lub innych strzelców, czekających tylko na okazję, żeby wziąć Was w krzyżowy ogień.
Reich:
Na zewnątrz było cicho i spokojnie, ale i tak znajdowaliście się w środku terytorium wroga. Choć zawsze możecie podać się za zwykłych ocalałych, o ile pozbędziecie się wszystkiego, po czym można by rozpoznać w Was Fanatyków, bo takich raczej nie przyjmą z otwartymi ramionami. -
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Z takiej odległości i tak raczej byś nie trafił, ale oddałeś kilka strzałów, które sprawiły, że tamten musiał schować ten swój głupi ryj do środka. Tymczasem Twój kompan bez większych ceregieli wparował do środka przy użyciu młota, skąd dało się słyszeć okrzyki zdziwienia i bólu oraz charakterystyczny i bardzo nieprzyjemny odgłos łamanych kości… Pie**olona abominacja.
Reich:
Macie pewnie sporo czasu, nim tu wrócą, więc możecie wykorzystać go na własną korzyść i przygotować się do ewentualnego starcia.
//Tak z ciekawości: Ile dla niego liczy taka “mniejsza grupa”?// -
-
Kuba1001
W przedpokoju znalazłeś pierwsze zwłoki Bandyty, ze zmiażdżonym kolanem, którego dobito solidnym ciosem w klatkę piersiową. Drugi Bandyta w salonie nieopodal skończył podobnie, kolejny miał roztrzaskany bark i ślady na szyi, sugerujące, że został uduszony gołymi rękoma. Ostatni w tym pomieszczeniu miał zmiażdżoną czaszkę, której resztki, wraz z krwią i fragmentami mózgu, walały się w promieniu kilku metrów od ciała. Podczas sprawdzania reszty domu, który był pusty, usłyszałeś, jak coś spada ze schodów z krzykiem, a później zobaczyłeś kolejnego Bandytę, na pewno strzelca, ponownie ze zmiażdżonymi kolanami, ale wciąż żywego.
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Co ciekawe, nie odpowiedział. Definitywnie nie chce się wygadać lub jest po prostu niewychowany. Ale, z drugiej strony, ciężko odpowiedzieć na jakiekolwiek pytania, jeśli odczuwa się taki ból…
Reich:
Wypatrzyłeś trzy osoby, które miały przechodzić nieopodal, ale najpierw poszli rozbić grupę kilku Zombie, co pewnie da Wam nieco czasu na zorganizowanie solidnej pułapki. -
-