Los Angeles
-
Kuba1001
Zohan:
‐ Nie wyglądamy na Bandytów, więc pewnie tak, ale dla pewności to postaraj się ich nie drażnić ani prowokować.
Reich:
‐ No chyba Cię pojeło, nas jest tylko trójka i wysłali nas na zwiad, nie będziemy uganiali się za bandą jedzących ludzi popieoleńców. Zabierzemy Cię do bazy, opatrzymy i wyślemy porządny oddział, który ich wystrzela. -
-
-
Kuba1001
Reich:
Jak widać, Twój płaczliwy ton uderzył do każdego z członków patrolu, poza tym kusznikiem, z którym dalej rozmawiałeś, wydawał się on też przywódcą grupy.
‐ Na Twoim miejscu mówiłbym to samo… No dobra, sprawdzimy to, ale zaczekamy na chociaż jeszcze jeden patrol, bo we trójkę prędzej skończymy jak Ty niż ich wybijemy.
Zohan:
Mężczyzna miał rację i po wstępnej weryfikacji, przepuszczono Was za barykadę, gdzie rozciągało się śródmieście, kontrolowane już niemalże w całości przez Milicję, Z‐Com i Armię Światową. -
-
-
Reichtangle
‐Taaak… tylko wiesz, wciąż martwi mnie czy oni nam nie uciekną. Przybyli tu dopiero dzisiaj i nie rozłożyli się tu na dobre, więc mogą w każdej chwili zabrać dobytek i zwiać. Może już mnie szukają i gdyby zauważyli mnie razem z Milicją…‐ obejrzał się za siebie, jakby wypatrując kanibali, a tak naprawdę oceniając odległość stąd do kryjówki członków oddziału.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Z takiej odległości nie mogłeś chybić, a on nie miał szans przeżyć, więc zwalił się trupem na chodnik. Kobieta wpatrywała się z niedowierzaniem to w zwłoki swego kompana, to na Ciebie, a kusznik od razu wycelował w Ciebie broń i zapewne by strzelił, gdyby nie pojawili się pozostali Fanatycy.
‐ Uciekaj! ‐ krzyknął Milicjant do swojej towarzyszki, a te bez słowa sprzeciwu zerwała się do biegu, on zaś wycelował i wystrzelił do najbliższego wroga, trafiając Toma, który z jękiem osunął się na ziemię. Pozostali od razu otworzyli ogień, a Milicjant padł martwy, z ciałem podziurawionym jak sito. -