Los Angeles
-
-
-
Reichtangle
‐Taaak… tylko wiesz, wciąż martwi mnie czy oni nam nie uciekną. Przybyli tu dopiero dzisiaj i nie rozłożyli się tu na dobre, więc mogą w każdej chwili zabrać dobytek i zwiać. Może już mnie szukają i gdyby zauważyli mnie razem z Milicją…‐ obejrzał się za siebie, jakby wypatrując kanibali, a tak naprawdę oceniając odległość stąd do kryjówki członków oddziału.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Z takiej odległości nie mogłeś chybić, a on nie miał szans przeżyć, więc zwalił się trupem na chodnik. Kobieta wpatrywała się z niedowierzaniem to w zwłoki swego kompana, to na Ciebie, a kusznik od razu wycelował w Ciebie broń i zapewne by strzelił, gdyby nie pojawili się pozostali Fanatycy.
‐ Uciekaj! ‐ krzyknął Milicjant do swojej towarzyszki, a te bez słowa sprzeciwu zerwała się do biegu, on zaś wycelował i wystrzelił do najbliższego wroga, trafiając Toma, który z jękiem osunął się na ziemię. Pozostali od razu otworzyli ogień, a Milicjant padł martwy, z ciałem podziurawionym jak sito. -
-
-
Kuba1001
Reich:
//Wyjdzie na jedno, bo i tak nie jest śmiertelnie ranny. Nie czepiaj się już tak tych szczegółów.//
Wykonali rozkaz, a choć Ty chybiłeś, to po krótkiej gonitwie zdołali przyprowadzić Ci kobietę, równie wściekłą, co zszokowaną i zrozpaczoną.
‐ Może dobrze byłoby się stąd ewakuować? ‐ zapytał Lawrence, co było dość zdrowym podejściem do sprawy, jeśli byliście na terytorium Milicji i zaraz może się ich tu zlecieć od cholery.
Zohan:
‐ Na Grenlandii funkcjonują najlepsze centra medyczne i szpitale na świecie, więc nawet rannych i kalekich nie odrzucą, a zapewnią im opiekę. A co do kartotek to nie wiem, raczej mało prawdopodobne. A co? Masz coś na sumieniu, że tak się tym przejmujesz? -
-