Los Angeles
-
Kuba1001
Reich:
‐ Ja go znajdę… Albo on mnie. Sypiamy ze sobą, więc wyciągnę z niego wszystko, obiecuję!
Zohan:
Jak mogłeś zorientować się po wzmocnionej CKM’em barykadzie pilnującej wejścia do tego rejonu miasta, było tu raczej spokojnie. Żadnych Zombie, Bandytów czy innych skubańców, co było miłą odmianą od aury panującej choćby kilkaset metrów stąd, gdzie wpadliście w zasadzkę takich szumowin. Wiele budynków wciąż pozostało pustych i zrujnowanych, ale w innych ludzie albo mieszkali, albo zajmowali się swoimi interesami, choćby naprawiali broń, sprzedawali jedzenie, ubrania i leki, a nawet prowadzili takie przybytki jak bar, kasyno czy dom publiczny. -
Reichtangle
‐ Ha ha ha ‐ znów się zaśmiał ‐ Nie, nie znajdziesz go, ani on ciebie. Czy ty naprawdę nie rozumiesz swojej sytuacji? Jesteś już martwa. Gdy już wydusimy z ciebie wszystko, po prostu cie spalimy, jak powinno się palić wiedźmy. I nie jestem na tyle naiwny, żeby puścić cie do niego. ‐ Wstał ‐ Ah,gdybyś poczuła skruchę przez te ostatnie dni twojego życie i chciała wyznać swoje grzechy i otrzymać pokutę to wiedz, że zawsze jest miejsce w moim łóżku. Heh. No dobra, odpoczęliśmy, możemy iść. ‐ Podjął przerwany marsz do bazy.
-
-
Kuba1001
Reich:
Jeden z Twoich kompanów w porę zakneblował jej usta, nim zdążyła błagać o litość czy wołać o pomoc. Dzięki temu dotarliście do bazy bez żadnych opóźnień i niespodzianek.
Zohan:
‐ Chyba od kilku miesięcy nie mieliśmy nic takiego w ustach. ‐ odparł Rick. ‐ Apokalipsa nie dość, że wzbudza w człowieku najgorsze możliwe instynkty, to jeszcze robi z niego abstynenta. -
-
-
Kuba1001
Zohan:
‐ Nie wyruszymy aż tak szybko, ale to i tak dobry pomysł.
Reich:
Twoi podwładni poszli posłusznie wypełnić rozkazy, a po chwili Roger wrócił z jednym Fanatykiem, dość charakterystycznym mężczyzną, ze względu na łysą czaszkę i wytatuowaną twarz, ramiona, przedramiona i klatkę piersiową, które eksponował, chodząc zwykle nagi od pasa w górę, jedynie z krzyżem zawieszonym na szyi. -
-
-
Kuba1001
Zohan:
Co ciekawe, nie wszyscy poszli za Tobą, jedynie Rick i tamten wielki czarny mieli ochotę chlapnąć coś po drodze. Bar był mały, ale zadbany, choć nie gwarantował zbyt wielu wygód: Rzutki, kilka stolików, kilkanaście krzeseł, długa lada, kilka stołków przy nim, młody barman przecierający kufle, najpewniej żołnierz, bo nosił dość ostentacyjnie parę pistoletów, jeden w kaburze na biodrze, drugi w okolicach żeber. Dostrzegłeś też drugiego żołnierza, prawdziwego draba ze strzelbą. Poza Wami nie było tu innych klientów.
Reich:
Nie poświęcił Ci za wiele uwagi, niemalże całą skupił na schwytanej kobiecie.
‐ Misja udana, jak rozumiem? ‐ zapytał dopiero po kilku minutach, wreszcie zwracając się do Ciebie. -
-
-
Kuba1001
Zohan:
‐ Amunicja albo jakieś przydatne pierdoły, jeśli chcesz tylko kufel. Kiedyś sprzedaliśmy całą beczkę dla jednego najemnika, który dał nam karabin M4.
Reich:
‐ Zajmę się tym. ‐ odparł, głaszcząc kobietę delikatnie po policzku, a ta przerażona odsunęła się, krzycząc coś przez knebel. ‐ A Wy odpocznijcie. Ale pamiętajcie, że Wasza misja się nie skończyła. Jutro wyruszycie na łowy. I pojutrze. I za dwa dni. Tak długo, aż ten komandos będzie martwy lub Wy zginiecie, próbując go zabić. Ale do jutra postaram się Wam załatwić informacje i wsparcie, żeby nie przedłużać tej farsy, ten mężczyzna grał nam wszystkim na nerwach zdecydowanie zbyt długo. -
Reichtangle
‐ O tak, możesz mi wierzyć, że jak mało kto chcę śmierci tego niewiernego i poświęcę ku temu całą swoją duszę. ‐ Po chwili krępującego milczenia zagadnął ‐ Cóż, czy wszystko …eee…w porządku tutaj? Wczoraj i dziś byłem dość nieobecny. Czy ktoś podchodził pod naszą bazę? Czy wszyscy zdrowi? Zaczyna nam czegoś brakować?
-
Kuba1001
‐ Gdyby nie ten komandos, bylibyśmy tu tak szczęśliwi i wolni od zmartwień, jak w rajskim Edenie… Nawet pomimo tego grzesznego świata wokół. Dlatego rozumiesz jaka odpowiedzialność na Tobie spoczywa, prawda? I jaka nagroda Cię czeka, gdy wywiążesz się z tego zadania?
Zapewne chciał też dodać coś o karze, która spotka Cię, gdy zawiedziesz, ale ten Fanatyk wiedział, jak motywować podwładnych i w pewnych sytuacjach trzymać język za zębami. -
-
-
-
Kuba1001
Zabrał je, jeden z nich nadgryzając, tak jak starym zwyczajem sprawdzało się, czy moneta, którą wręcza się karczmarzowi, jest złota czy może podrabiana. Potem zaśmiał się i postawił przed Tobą kufel pełen piwa. Zapewne piłeś w życiu lepsze, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Twoi dwaj kompani również zamówili piwo, płacąc własną amunicją.
-