Londyn
-
-
Kuba1001
Antek:
//No i słusznie.//
Wspólnie, choć raczej nieumyślnie, wyeliminowaliście wszystkie Zombie, nieliczne ocalałe dały sobie spokój i odeszły.
Vader:
Powoli zaczęło się tam robić dość tłoczno, ale wykonali rozkaz.
Kucu:
Dostrzegłeś potwora w kącie kuchni, nieopodal szafek, za którymi najpewniej leżała jedna z jego ofiar, której nogi jedynie widziałeś. Jednakże dostrzegłeś więcej leżących sylwetek, najpewniej osuszony z ostatniej kropli krwi przez Wampira w przeciągu kilu… No właśnie. Dni? Tygodni? Miesięcy? Ciężko stwierdzić, ale czy było Ci to naprawdę potrzebne? -
-
-
Kuba1001
Antek:
Owszem, zauważyłeś go razem z tamtą kobietą, ale najwidoczniej jego nie ciągnęło zbytnio do zawierania przyjaźni z obcą osobą, więc od razu wycelował w Ciebie broń, choć nie jesteś pewien, czy zdążył ją nabić.
‐ A Ty kto?
Vader:
Teraz musisz jakoś otworzyć zamknięte drzwi, czyli albo poszukać klucza, albo pozwolić je wysadzić komandosom. -
-
-
-
Kuba1001
Antek:
Najpewniej nie zdołałbyś po niego sięgnąć, kto jak kto, ale to Twój oponent ma większe szanse, aby wypalić jako pierwszy i, biorąc pod uwagę jego oręż, nie ma co liczyć, że będzie musiał poprawiać.
‐ Matt… Po prostu. To Ty wtedy strzelałeś z tego okna?
Vader:
Proste sposoby bywają czasami najlepsze, tym razem nie było inaczej: Znaleźliście pęk kluczy, najpewniej nie tylko od drzwi, ale i poszczególnych cel, u jednego z wartowników, którego żołnierze pozbawili też uzbrojenia i reszty cennego wyposażenia.
Kucu:
Owszem, trafiłeś, a Wampir zaczął się elegancko fajczyć, acz co z tego, skoro, nie zginął? Co prawda zaczął się rzucać w szale, chcąc ugasić płomienie, ale chwilę później zmienił strategię, najwidoczniej zdając sobie sprawę, że mu się nie uda, więc pobiegł w Twoim kierunku, gotów zabrać Cię ze sobą na tamten świat. -
-
-
Kuba1001
Vader:
Ano, nie było, był tylko wąski i słabo oświetlony korytarz rozgałęziający się kilkanaście metrów od wejścia. Po obu stronach przejścia zauważyłeś pogrążone w mroku cele za żelaznymi kratami.
Antek:
‐ Dzięki, pewnie uratowałeś nam życie… Pomógłbym, ale nie mam amunicji pistoletowej. Pistoletu zresztą też nie. -
-
-
-
-
StinkyWhiskey
“Gówno. Cholera. Ku*wa. Nie”. Tak w tym momencie wyglądały jego myśli, jedyne co teraz miał w umyśle to przetrwanie, więc działa instynktownie. Bez większego zastanowienia zrobił to co mu pierwsze wpadło do głowy. Postanowił uderzyć głownią siekiery niczym włócznią by zniszczyć momentum szarży stwora. Jeśli to się udało od razu przeszedłby do ataku, a jeśli nie. No cóż. Pewnie znowu zrobi coś bez większego namysłu.
-
Kuba1001
Antek:
//Po pierwszym zdaniu to są już czynności czy dalsza wypowiedź postaci?//
Vader:
Latarka nie dała wiele, ale przynajmniej nie zauważyłeś nigdzie pułapek, a to już coś.
Kucu:
Akurat się udało, dzięki czemu zostałeś tylko Ty i wciąż płonące zwłoki Twojego niedawnego oponenta. Tak czy inaczej, bilans tego starcia jest prosty i wygląda następująco: Szalony Fin z Siekierą 1: 0 Wampir. -
-