Moskwa
-
-
Radiotelegrafista
Kuba1001 pisze:I rzeczywiście, bowiem musiał to być objazd, gdyż objechaliście jakiś niebezpieczny obszar, kierując się do centrum, na tyły jakiegoś wieżowca, z którego lał się ogień, dosłownie i w przenośni, bowiem mowa o ostrzale z broni palnej i miotaczy ognia do czegoś, co było od frontu, ale raczej łatwo się domyślić, co dokładnie jest ostrzeliwane, prawda? Niemniej, kazano się Wam wyładować i ruszać do środka, po dalsze instrukcje i rozkazy.
Potomkin zeskoczył z paki ciężarówki, ciężko lądując na ziemi. Odsunął się na krok, by zostawić miejsce pozostałym na wyjście i zaczął po raz kolejny sprawdzać wszelki stan jego karabinu. Jeżeli mężczyzna kochał coś w życiu, to była to właśnie ciężka broń.
-
-
Radiotelegrafista
// Sorki, długa kolejka była w aptece. //
Prawda. Poprawił uprząż karabinu i ruszył za swoimi towarzyszami bronii. Nie wiedział do czego będą strzelać, nie wiedział czy coś będzie strzelać w nich, ani jak wygląda sytuacja w budynku. Wiedział jedno ‐ trzeba będzie zabijać ku chwale ojczyzny.
-
-
-
Kuba1001
Zatrzymaliście się wreszcie w okolicach szóstego piętra lub wyżej, po czwartym straciłeś rachubę, gdy jakiś żołdak potknął się na schodach i o mało nie przewróciłeś się o jego ciało. Zastaliście tu duże, ale puste, pomieszczenie, przypominające te świeżo po wybudowaniu, jeszcze bez mebli, instalacji elektrycznej i wszystkich innych tego typu oczywistych udogodnień. Były za to okna, większe i mniejsze, wychodzące na ten kierunek miasta, do którego strzelali Wasi towarzysze, choć wciąż nie wiedzieliście, co to dokładnie jest.
‐ Zajmijcie pozycje i czekajcie na rozkazy. ‐ polecił Wam oficer, choć sam nie śpieszył się, aby wychylić się z okna tak jak Wy. -
krzysiulka10
Razem z swoimi towarzyszami odpoczywa w parku, zapasy jedzenia skończyły się jakiś czas temu, przelicza łączną amunicje drużyny.
‐ Więc… musimy zdobyć jakieś jedzenie by przeżyć, podzielimy się na 2 dwuosobowe grupy, ja z Mashą idę na zachód, ty Slavomir idziesz z Camilem na wschód. Pamiętajcie by zdobyć czystą wodę i jedzenie w stanie odpowiednim do spożycia. -
Radiotelegrafista
Za ojczyznę przez okno skacz! ‐ Zarechotał ponuro Potomkin w duszy i truchtem ruszył do okna. Lufę karabinu oparł o parapet, zapewniając sobie stabilną pozycję do strzelania w cokolwiek ten pie**olony świat na niego rzuci. Cała ta sytuacja przypominała mu ostatnie, młodzieńcze lata spędzone w ogarniętym wojną Afganistanie. Tam po raz pierwszy przeżył miłość z CKMami, poznając ich wściekłą i żądną krwi naturę. Też siedział w oknie, też miał rozkaz strzelania do czegokolwiek nadchodzącego z danego kierunku. Jedyną różnicą jaką czuł Potomkin względem tej sytuacji był model karabinu, z którym spędził tamte chwile. Wtedy kochał przestarzałą Duszkę, co to była za broń! Dzika i nieokrzesana, tak jak czasy w których ją zaprojektowano. Za to polegać na niej można było bezgranicznie. To był dobry związek, szkoda tylko, że przedwcześnie zakończony.
Wyrywając się z objęć dawnych wspomnień, Potomkin poprawił ułożenie palców, które już niemalże muskały spust. Spokojnie wyczekiwał rozkazu, tak samo jak stoicko oczekiwała go jego kolejna spluwa. -
-
Kuba1001
Krzysiulka:
//Im bardziej jesteś niecierpliwy, tym bardziej ja wku*wiony, a czy obaj rzeczywiście tego chcemy?//
Nie musiałeś im tego powtarzać, po tylu latach była to już dla nich niemalże oczywistość, taka jak umycie rąk po wyjściu z toalety przed apokalipsą.
‐ A gdzie i kiedy się spotkamy, gdy skończymy? ‐ zapytał Camil.
Radio:
Choć miałeś czekać na rozkazy, to trzeba przyznać, że palec cholernie Cię świerzbił: Tak wielu Zombie nie widziałeś nigdy w życiu. Były ich tysiące, dziesiątki tysięcy, jakby cała aglomeracja rosyjskiej stolicy wstała z grobów i ruszyła przeciwko Wam. W tej zbitej masie dostrzegałeś czasem pojedyncze potwory, jak Świeżych czy Twardych, ale poza tym był to bezwładnie falujący ocean zgniłego mięsa, zbliżający się do Was nieubłaganie…
Początkowo szli niemrawo, dopiero kiedy zaczęły ich ostrzeliwać CKM’y z parteru i pierwszego piętra, wszystkie Zombie ruszyły tłumem naprzód.
‐ Jeśli dostaną się na parter to po nas. ‐ powiedział ponuro oficer. ‐ Ognia! Nie żałować amunicji! -
krzysiulka10
‐ Tu w Parku, jeśli będą jakieś kłopoty jak horda lub wrogi gang spotkamy się na koło najbliższego supermarketu, jeśli będzie się dziać to samo, spotykamy się koło najbliższej szkoły. Pamiętajcie, wpierw jedzenie i woda, a potem materiały.
Gdy skończył zaczął iść w swoją stronę, trzymał się bardzo blisko córy gdyż nie miała ona żadnej broni którą mogła się obronić. -
Radiotelegrafista
Potomkin i jego karabin nie potrzebowali innej zachęty. Mężczyzna zsunął przyłbicę na czoło, wycelował w początek kolumny nieumarłych i przestał stawiać opór swojej kochance, docisnął spust. Nie robił tego jednak jak niedoświadczony młodzieniec, szukający szybkiego zaspokojnenia żądz, on doskonale wiedział jak zadowolić karabin. Strzelał potężnymi seriami, często dając jej odpocząć między kolejnymi, wyplutymi z siebie pociskami. Nie chciał jej skrzywdzić, przegrzać smukłej lufy czy uszkodzić zadbanego zamka. Widział, słyszał i czuł jak przez całe jego ciało rozchodzi się nieziemska ekstaza ich obojga ‐ broni i jej strzelca.
-
Kuba1001
Krzysiulka:
Krótko po opuszczeniu parku natrafiłeś na pierwsze Zombie, zwykłe Szwendacze, które niemrawo ruszyły w Twoim kierunku.
Radio:
//Jesteś dziwnym zwierzątkiem.//
Ciężko zliczyć, ilu Zombie zmasakrowałeś i ile naboi wystrzeliłeś, ale fakt faktem, że niemalże w ogóle ich nie ubywało, a odnosiło się wrażenie, że jest wręcz przeciwnie, choć nie strzelałeś tylko Ty, ale i dziesiątki albo i setki innych żołnierzy, starających się powstrzymać napór hordy. Po chwili pojawiły się też kolejne fragmenty, a mianowicie Twardzi, którzy ciskali kawałki gruzu, asfaltu i wraki samochodów w Waszym kierunku. -
-
Radiotelegrafista
// Kiedyś zrozumiecie ponadczasową wartość moich erotyków z WKMami w roli głównej, zobaczycie. //
Potomkin lubił Twardych. Oczywiście nie jako żyjący organizm, a jako wielki, powolny cel, do którego mógł ładować aż skóra na opuszkach jego palców przestanie istnieć, a magazynek będzie świecił pustkami. Przesunął lufę NSWałki na jednego z tych sku*wieli na sterydach. Tym razem wybrał inną formę. Precyzyjną, subtelną, ale nie mniej morderczą i jeszcze bardziej dogłębną zarazem. Idealnie połączył celownik z celem, mierząc w okolice masywnego karku nieumarłego. Oddał strzał i zwolnił nacisk na spust. Nie na długo. Szybko poprawił odchylenie lufy, zaburzone odstrzałem i po raz kolejny jego palce z czułością musnęły język spustowy, wypuszczając kulę. Zaczął powtarzać ten nieziemski cykl w więzi człowieka z jego bronią, kontynuując aż do osiągnięcia satysfakcji swej kochanki i swej własnej, aż do momentu, gdy Twardy i jego pobratymcy padną.
-
Kuba1001
Krzysiulka:
//Nie denerwuj mnie, chyba że naprawdę chcesz być pierwszym graczem, który straci postać w tak rekordowym tempie (bo nie pierwszym w ogóle).//
To byłby cud, gdyby w tak wielkiej aglomeracji jak Moskwa, pełnej ludzi przed apokalipsą i Zombie po niej, natrafiłbyś na jakąś ulicę, która jest od nich wolna. Tutaj ponownie trafiło Ci się kilka Szwendaczy, a poza nimi również Sprinter, który wyrwał się przed szereg i ruszył biegiem prosto na Ciebie.
Radio:
//Gwarantuję, że nie.//
Zabiłeś tak jednego, ale reszta postanowiła skorygować również i swój ostrzał, a spory kawał gruzu ze sterczącymi jeszcze z niego prętami zbrojeniowymi, uderzył bardzo blisko Ciebie, wpadając przez duże okno i masakrując żołnierza stojącego obok. -
Radiotelegrafista
// Zobaczymy co na to powie wydawnictwo. //
To znaczyło wyłącznie jedno ‐ trzeba likwidować zagrożenie. Potomkin zmienił taktykę. Teraz, zamiast ładować kule w każdego z Twardych po kolei, skupił się na uniemożliwieniu im atakowania budynku. Złączył celownik z łapą ogromnego nieumarłego. Wystrzelił, chcąc rozpłatać mu ręce. Gdy osiągnął swój cel, przesunął znów lufę i nacisnął na spust, chcąc pozbawić go kolejnej dłoni. Tak samo z kolejnymi z Twardych.
-
Kuba1001
I w ten sposób większość z nich nie mogła już służyć za żywą artylerię hordy Zombie, przez co wysunęła się naprzód, aby służyć za żywe tarcze i tarany jednocześnie, przyjmując na siebie ostrzał, aby dopuścić pozostałe Zombie jak najbliżej. Niestety, nim zdołałeś do tego doprowadzić, Twardzi pozbawili życia trzech kolejnych towarzyszy z Twojego piętra i nieokreśloną, ale pewnie znaczną, ilość kolejnych, na wyższych i niższych kondygnacjach.
-