Tokio
-
antekk5
‐ Może się to wydawać dziwne, ale jestem zwykłym mnichem. ‐ powiedział, zdejmując przy okazji swój kaptur. ‐ Co prawda nieogolona głową i zarost mówią co innego, ale strój, który noszę, należał do mnicha‐wojownika z epoki sengoku. Znalazłem go w klasztorze w Osace podczas mojej ucieczki od nieumarłych mnichów.
Szukam jedynie możliwości ucieczki w stronę Korei. To miejsce obrałem sobie jako schronienie przed nieumarłymi. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
- Żadna. - wypalił szybko jeden z mężczyzn, jakby miał coś do ukrycia, nie pozwalając reszcie się odezwać. - Służymy sami sobie, chcemy przetrwać. A ten jednolity ubiór jest po to, żebyśmy widzieli się w razie walki i od razu widzieli, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Wiesz, jak to jest, w ogniu walki adrenalina strzela Ci do łba, a palec na spuście jest trochę za lekki, można niechcący kropnąć kogoś ze swojej bandy.
-
- Tak, tak, ale wiesz, że równie dobrze za tym strojem może ukrywać się wróg? Mogłeś pewnie widzieć bandytów przebranych za policjantów i pomyśleć sobie, że to cywile. - odpowiedział podejrzliwie.
-
- Jakoś jeszcze ani razu nam się to nie zdarzyło, ale dzięki za troskę. Jeśli będziesz chciał do nas dołączyć, to możesz liczyć na podobne wdzianko.