Planeta Amirallis
-
V:
Ehhh
No trzeba mieć nadzieję
A:
Aż się dziwię, jakim cudem siostra jest taka spokojna -
Ten post został usunięty!
-
//REANIMACJA
-
//.
-
Statek zaczął zwalniać, przy czym rodzeństwo poczuło występowanie lekkich turbulencji, głównie przez nagłe drganie wody. Wszystkie światła w magazynie zaczęły się zapalać, podczas gdy przez interkom wypowiadane są słowa niezrozumiałe dla siostry, ani brata.
-
V:
Co te pseudożywe puste ukruszone kamulce znowu gadają? Ugh… Kiedy to się wreszcie skończy!?A:
Co się znowu dzieje? Nie rozumiem nic z tego co słyszę. Może podróż się kończy? -
V:
Ugh… To co mówią, to nie wiadomo. I lepiej nie wiedzieć. Do szczęścia im to nie jest potrzebne. Choć, wszystko wskazuje na to, że właśnie teraz podróż się kończy.
A:
Wszystko wskazuje na to, że jej braciszek też nie za bardzo wie co się dzieje… Ale tak. Wszystko wskazuje na to, że podróż się kończy. Oby tak było…
Oboje:
Rodzeństwo zobaczyło, jak w kierunku ich akwarium podchodzi czwórka bardzo silnych tych dziwnych kamieni, koloru żółtego. Wszystkie są koloru żółtego, postury jakiejś bryły i dosyć masywne. Każdy poszedł do innego rogu akwarium, a już po chwili oboje mogli poczuć, jak wszystko powoli unosi się do góry. Naprawdę mają krzepę tę kamulce… -
V:
Za każdym razem jak widzę te głupie kamulce mam ochotę rozwalić to akwarium. Ale te wyglądają na silne i jeszcze mogłyby skrzywdzić siostrę. Więc chyba muszę opanować słuszną chęć zniszczenia tego czegośA:
Czyli już koniec… Boję się. Co oni zamierzają z nami zrobić? Na szczęście brat nie zaczął atakować akwarium. Chociaż wygląd na zdenerwowanego to jakoś się opanował. -
V:
A z resztą… Jeszcze nie wszystko jest przesądzone. Może się jeszcze nadarzyć jakaś względnie bezpieczna opcja ucieczki. A jeśli nie, to, cóż. Być może konieczne będzie zapewnienie tego, żeby chociaż jego siostra zdołała się wydostać z tej klatki.
A:
Ale… I tak wiadomo, że wewnętrznie się gotuje. Ona go zna zdecydowanie za dobrze. Trzeba będzie go trochę uspokoić, żeby nie zrobił jakiejś głupoty pod wpływem złości.
Oboje:
Rodzeństwo zostało wyniesione przez otwarte drzwi hangaru do szerokiego korytarza, którego zarówno podłoga, sufit, jak i ściany są tak oślepiająco białe, że aż musieli przymknąć oczy bardziej niż trochę. -
V:
Jeju, co to za korytarz? Głupie kamulce są widocznie beznadziejne również w wystroju wnętrzA:
No, to jest… bardzo biały korytarz. Aż oczy trochę bolą. Po co im coś takiego? I dojadę ten korytarz prowadzi? -
// A mogłabyś przypomnieć imiona tego rodzeństwa? ;^; //
V:
Oj tak… W domku było sto razy lepiej niż w tej dziurze.
A:
Po co? Nie wiadomo. Gdzie prowadzi? Też nie wiadomo… Ale najpewniej wszystko się wkrótce okaże.
Oboje:
Po chwili, rodzeństwo usłyszało dźwięk rozsuwanych drzwi jak od tego hangaru, ale krótszy, szybszy i cichszy, a do tego gładszy. Zanim się obejrzeli, byli odstawieni do jakiegoś rodzaju… Windy. Windy, która zaczyna jechać do góry. -
//Ee… um…, kurczę muszę trochę pokopać. Ventricosus i Aculeatus//
V:
Głupi korytarz, glupie kamulce, głupie… (bardzo długie narzekanie na wszystko)
Nudno tu, pusto, chce wiedzieć czego oni chcą!A:
Winda… Ciekawe dokąd prowadzi. Jak tam dojedziemy oby brat nie zachowywał się jak dzikus. Może pogorszyć naszą sytuację