Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Kor: I to stresuje Vergisa najbardziej.
To nie jest ani trochę przyjemne… Chwila… Wszyscy noszą jakieś takie dziwne cosie…
Kor: Te okrągłe z przodu?
To na oko tylko połowa… Chodzi o to, co nosi wujek, tata, nawet biała pani czy ten jednorożec.
Kor: Uhmmm… Hmm… Ubranie?
Chyba tak to się nazywało. Jedna z… Dziwczyn? Chyba tak, strasznie panikowała jak zabrał jej taką rzecz. Chyba musi je założyć czy coś…
Kor: Czy to się nazywało… Majtki? Tak to chyba było to.
Chyba, bodajże.
Wziął ją “na barana”. -Gotowa?
Kor: No przydałyby się takie. Killer: Szara się zaśmiała i wesoło odpowiedziała: -Taaak!
Na razie jednak się nie rusza. Oplótł ogonem nogę taty.
-Trzymaj się! -i pobiegł z Szarą na plecach przez sad. Nigdzie nie pędził, normalny bieg.
Kor: Swoją drogą, ogon też ma dużo dłuższy. Killer: Szara się mocno trzyma i przez całą drogą śmieje.
-O losie… - powiedział szeptem do siebie.
A on dalej biegnie, wymijając przeszkody.
Kor: Dziwne rzeczy się dzieją, oj dziwne… Killer: A Szara jest coraz bardziej zadowolona z tego wszystkiego.
A Czerwonek dalej mknie przez sad ze swoim dzieckiem na plecach. Wychowywanie potomków faktycznie jest dobrym sposobem na nauczenie się samemu emocji.
Bardzo dziwne.
Killer: Nie tylko dobrym sposobem, ale także bardzo przyjemnym sposobem! Kor: Lepiej na razie nie opuszczać willi, prawda?
Najlepiej nie, aż się wszystko nie uspokoi.