Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Biała pani usiadła na brzegu łóżka i oparła głowę o ręce.
-Jestem Vergis, proszę pani.
Biała pani przymrużyła oczy i zaciśnęła wargi. -Powtórz swoje imię, ale powoli.
-Vergis. - powiedział powoli i wyraźnie.
Biała pani dotknęła Vergisa w ramię. -Nie mówię, że nie, ale… Jak?
-Budzę się i…
-Rozumiem.
-Ja… Nie chciałem smucić Różowej… Po prostu… Bałem się, jak zareaguje.
-Mogę jej to za ciebie wytłumaczyć, jeśli chcesz.
-Bardzo bym prosił.
-Dobrze. Trzymam za Ciebie kciuki, Vergis. - odpowiedziała Biała pani, a następnie się lekko uśmiechnęła.
-Dziękuję. Naprawdę bardzo dziękuję.
Biała pani jeszcze raz rzuciła uśmiechem i wyszła z pokoju.
Westchnął po cichu z lekką ulgą.
-Uwielbiam tą kobietę… - westchnął cicho tata.
-Da się zauważyć.
-Nie mogę uwierzyć, że kiedyś coś takiego powiem, ale mnie zadowala kiedy ona miesza mnie z błotem.
A on nasłuchuje dźwięków, które wychodzą.
Różowa i Biała prowadzą bardzo cichą rozmowę, niesłyszalną wręcz.
Chyba Biała naprawdę jest delikatna… Bardzo nawet…