Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Widać innych super bohaterów broniących miasto… Ale Stana nigdzie nie ma.
Dalej go szuka. Chyba, że jakiś superkonus go zaczepi to go wyje*ie na Księżyc i dalej poszuka za Stanem.
Ilość Stanów Lee znalezionych przez Czerwony Diament < 0
Dalej go szuka. //Timeskip?
Nigdzie go nie ma.
“Łaskaw mi rzec, gdzie on jest? Nie mam umiejętności wyczuwania obecności.” Dalej szuka gnojka, już poirytowany. Za nim ciągnie się czerwonawy ślad aury.
I co z tego, skoro Stana nigdzie nie ma?
NO ZŁY JEST Szuka, teraz będąc krok od wybuchnięcia patokinezą.
A teraz Czerwony zobaczył… Ogniste Lapisy walczące z symbiontami.
OKEJ THAT’S ENOUGH ZASRANE PODRÓBKI Tego to nie ździerżył i pizgnął patokinezą w jego edycji, otoczając obszar w 120m czerwoną aurą.
Aktualnie, to ta aura po prostu wygląda jakby Czerwony miał kontur. I taki sam ma zasięg.
Wściekł się i teraz zamiast wymijając istoty to taranuje je szarżą, szukając za Stanem.
Lapisy tego jakoś unikają, bo przecież latają.
Ale i tak no taranuje wszystko co ma przed sobą w linii prostej co nie jest cywilem i szuka Stana.
Nagle Czerwony się przewrócił… Coś go złapało za nogę.
Wat? Zobaczył, co to.
To Stan Lee.
I tu aura zgasła. -Co pan tu do jasnej anieli robi?! Te…ISTOTY…mogą Pana zranić!
-Prędzej ty zranisz ich! To wciąż są ludzie!
-Przecież można spalić to ścierwo z zewnątrz bez spalania nosiciela.