Pokój Valerii Richards [ZAMEK DOOMSTADT, LATVERIA]
-
Woj:
Miętowa Szmaragd zostaje tu przeniesiona za pomocą zaklęcia rzuconego przez jej nowego przywódcę - Doktora Viktora Von Dooma. Tuż po tym jak zobaczyła jak wygląda pokój w którym się znalazła, nawiązała kontakt wzrokowy z najprawdopodobniej właśnie przybraną siostrzenicą Dooma.
-Um… Dzień dobry pani… - powiedziała niepewnie, chowając coś pod swoją poduszką, leżąc wygodnie na łóżku. Sama Miętowa znajduje się na zielonym włochatym dywanie i jest strasznie wysoka w porównaniu z resztą pokoju. -
Woj2000
Ta wielka różnica wysokości samej Szmaragd zbytnio nie zdziwiła, że znajdowała się w pokoju ludzkiego dziecka, które, co oczywiste, jest jeszcze mniejsze od dorosłych ludzi.
Jednak Miętowa nie miała teraz specjalnie czasu na kontemplację tego tylu szczegółów. Zamiast tego trzeba było się wykonać zadanie.
W tym celu początkowo chciała zasalutować, jednak szybko się powstrzymała i zamiast tego złożyła ręce w sposób podobny do Pereł, po czym odpowiedziała spokojnie.
-Witaj. Jesteś Valeria, prawda? Twój wujek polecił mi, abym się tobą zajęła.
Co, jak rozważała w myślach, może wyjść różnie, zważywszy na to, że nie do tego została stworzona. -
Andrzej_Duda
To fakt… Z resztą, to jak czuje się Miętowa Szmaragd w tym pomieszczeniu można porównać do tego jak się czuła kiedyś w kwaterach Rubinów. Na całe szczęście sam stryj Valerii ma jakieś dwa metry wzrostu, a więc pokój jest dość wysoki choćby po to, żeby Doom mógł się w nim znajdować i poruszać bez większych problemów. W sumie… Skoro Steven tak bardzo polubił towarzystwo byłej pani admirał, to czemu nie miała by polubić jej również Valeria?
-Tak… Jestem Valeria Richards… A pani to… - odpowiedziała pół pytaniem, powoli wstając i skanując swojego gościa wzrokiem, najprawdopodobniej zauważając to, że Miętowa jest wyższa nawet od Dooma. -
Woj2000
Jedno jest jednak pewne: wszystko się okaże w najbliższej przyszłości, choć istotnie byłoby, gdyby ich interakcje potoczyły się tak pozytywnie, jak te z synem Różowej Diament.
-Miętowa Szmaragd. - odparła krótko, acz zdecydowanie, dalej stojąc w iście ,perłowy" sposób - Ewentualnie po prostu Szmaragd. Miło mi cię poznać, Valerio. -
Andrzej_Duda
-Mi też miło Panią poznać… - odpowiedziała niepewnie, podchodząc do Miętowej Szmaragd. Kiedy to zrobiła, zaczęła się jej dokładnie przyglądać wszerz i wzdłuż. Po chwili powiedziała:
-Pani chyba nie jest człowiekiem, prawda? Jest pani nawet wyższa od wujka Grimma i cioci Walters… Przepraszam, ale czym pani jest? -
Woj2000
Trochę faktycznie się poczuła jak przy swoich nielicznych spotkaniach z nowo wytworzonymi Rubinami, które też miały w zwyczaju spoglądać na nią i jej wzrost wszerz i wzdłuż, gdy tylko się pojawiała. Oczywiście nie porównuje siostrzenicy Doktora Dooma do tych małych przygłupów, chodzi tylko o samo skojarzenie.
-Jakby to najprościej wyjaśnić… - zaczęła, podążając wzroką za osóbką, którą mą się opiekować - Jestem Klejnotem. Przedstawicielką obcej dla ludzi rasy. Kosmitką, jeśli wolisz. -
Andrzej_Duda
To oczywiste, że Miętowa Szmaragd nie tyle co nie powinna, co może nawet nie może porównywać siostrzenicy jej Pana do jednej z najgłupszych kast w całym Imperium Klejnotów.
Valeria po usłyszeniu, że jej opiekunka jest kosmitką, spojrzała się na nią jeszcze bardziej sceptycznie niż wcześniej. Pozwoliła sobie krótko dotknąć ją w rękę…
-Jest pani zielona jak Skrull… Ale nie jest pani taka brzydka… Nigdy nie słyszałam o Klejnotach… Wujek Viktor pani ufa? - spytała się wciąż nieufnie. -
Woj2000
Jeszcze kilka miesięcy temu mogłaby cofnąć swoją dłoń z niesmakiem na fakt, że dotyka ją organiczna istota, jednak w tym wypadku nawet jej przez myśl to nie przeszło. Zamiast tego pozwoliła się dotknąć, po czym odpowiedziała:
-Skoro twój wujek chciał, bym się tobą zajęła, to znaczy, że musi mi raczej ufać. A, i mogę zapewnić, że z tymi zielonymi paskudami nie mam nic wspólnego poza zdolnością zmiany kształtu. -
-
Woj2000
W odpowiedzi Szmarsgd także odwzajemniła uśmiech, ciesząc się, że ta mała jednak jej dosyć szybko zaufała.
-Uwierz mi, Valerio, możesz mi zaufać. - odpowiedziała spokojnym, lekko wesołym tonem, siadając na krawędzi jej łóżka i zakładając nogę na nogę, jak to miała w zwyczaju - A możesz mi mówić Szmaragd. Albo, jak wolisz, Miętowa, bo to też część mojego imienia. -
Andrzej_Duda
Valeria po chwili usiadła na swoim łóżku tuż obok Miętowej Szmaragd. Swoją drogą, dość wygodne ono, trzeba przyznać.
-Skoro tak… To może byś chciała zobaczyć zdjęcia mojej rodziny, Miętowa? Bo naprawdę jesteś chyba jedną z najwyższych osób jakie kiedykolwiek widziałam! To aż trochę nie do uwierzenia, że jesteś taka duża! Twój kręgosłup potrafi podtrzymywać ciężar twojego ciała? A może nie masz kręgosłupa? - powiedziała Valeria trochę podekscytowana, a już zdecydowanie luźniej niż wcześnie. -
Woj2000
Nie dość, że Valeria jest teraz podekscytowana, o na dodatek naprawdę spostrzegawcza i bystra. Zwłaszcza z tą dedukcją o braku kręgosłupa.
-Chętnie zobaczę. - odparła zadowolona i zaciekawiona - Co do mojego wzrostu, to tak, nie mam kręgosłupa, gdyż moje ciało jest stworzone ze światła. Trochę jak hologram, ale z masą. -
Andrzej_Duda
Nic dziwnego, że jest taka inteligentna, w końcu jest rodziną człowieka u którego sama Miętowa spostrzegła, że znacznie wyprzedza swoje czasy.
-Ło… Mój tata by chyba zemdlał gdyby się dowiedział o pani! - odpowiedziała Valeria zaskoczona tym, że Szmaragd naprawdę nie ma kręgosłupa. Po chwili sięgnęła do szafki obok łóżka i wyciągnęła z niej zdjęcie oraz pokazała je Miętowej Szmaragd.
-Mój tata. Na tym zdjęciu wygląda trochę ponuro, ale on tylko taki z zewnątrz. Do tego umie się rozciągać jak guma i jest nie chwaląc się, jednym z najmądrzejszych ludzi na całym świecie! - powiedziała Valeria z dumą. -
Woj2000
Szmaragd z uwagą przyjrzała się zdjęciu, jednocześnie domyślając się, że ta dziewczynka trzymana przez ,tatę" Valerii może być Valerią, tylko, że taką mniejszą. W końcu… u istot organicznych występuje zupełnie inny inny rozwój niż u Klejnotów.
-O… jest to naprawdę ciekawe, Valerio. - odparła szczerze Szmaragd, zaciekawiona rewelacjami swojej podopiecznej - Zgaduję, że pewnie twój tata jest z tego powodu bardzo poważanym człowiekiem. -
Andrzej_Duda
Chociaż trzeba przyznać, że mimo tego rozwoju, Valeria jest tak samo słodka jak była kiedy była jeszcze maluchem jak na zdjęciu. Kiedy Miętowa powiedziała o tym, że jej tata musi być szanowany, odpowiedziała jeszcze entuzjastycznie
-Tak! Jest bardzo szanowany! A do tego jest super bohaterem tak jak moja mama i wujkowie! -
Woj2000
Co jak co, ale trzeba przyznać, że Valeria musi być naprawdę dumna ze swojego taty, jeśli wyraża się o nim tak entuzjastycznie. Ale nie ma co się dziwić, skoro ma być jednym z najmądrzejszych ludzi na świecie, a do tego znanym bohaterem.
-I pomyśleć, że jeszcze potrafią znaleźć na to wszystko czas. - odparła z uznaniem - Wy, ludzie, potraficie naprawdę zaskoczyć. A co powiesz mi o swojej mamie i wujkach? -
Andrzej_Duda
Ciekawe tylko co dokładnie miała na myśli, mówiąc, że jest SUPERbohaterem? Czy to się czymś różni od zwykłego bohatera, skoro w tym wyrazie łączy się super i bohater? Valeria ucieszyła się jeszcze bardziej, po czym zaczęła szybko przebierać w zdjęciach. Po chwili pokazała Miętowej następujące:
-Od lewej do prawej… Wujek Johny, moja mama, wujek Ben i… Oczywiście, Mój tata! - powiedziała dumna ze swojej rodziny. -
Woj2000
I tu sama Szmaragd mogła powiedzieć, że ludzie po raz kolejny zaskakują ją jako gatunek. O jakichkolwiek rasach obcych by nie słyszała, to zazwyczaj przedstawiano je jako wewnętrznie spójne, jak to gatunek. A w przypadku ludzi mamy taką sytuację, że za takich można uznać ognistą czy kamienną istotę, które innych ludzi przypominają budową ciała i, najprawdopodobniej, cechami psychologicznymi.
-Och… Valerio, muszę przyznać, że masz naprawdę… niezwykłą rodzinę. - odpowiedziała z pewnym zdziwieniem, nadal przyglądając się zdjęciu - Ale jednocześnie na pewno też szczęśliwą, prawda? -
Andrzej_Duda
Skoro Miętowa Szmaragd ledwo co poznała kilku przedstawicieli gatunku ludzkiego i już mogła poznać, jak bardzo są oni zróżnicowanie pod wieloma względami, to ciekawe, jakie jeszcze osoby Miętowa pozna niedługo?
-Zdecydowanie szczęśliwą! No… Czasami wujkowie się kłócą, ale tak poza tym, to jest świetnie! A długo jesteś na Ziemi? - powiedziała entuzjastycznie, po czym zadała pytanie. -
Woj2000
Można się tylko i wyłącznie domyślać, patrząc na to, o jakich nietypowych ludziach słyszała lub z jakimi się do tej spotykała.
Kiedy usłyszała pytanie swojej obecnej podopiecznej, lekko się zmieszała, gdyż pełna odpowiedź na nie wymagałaby opowiedzenia o rzeczach, których mimo wszystko wciąż się wstydzi.
-Ten… jestem tutaj od niedawna. - odpowiedziała zakłopotana - Nawet tydzień nie minął, szczerze mówiąc. -
-
-
-
Woj2000
-Jakby to ująć… - rozpoczęła dalej skołowana, wcześniej spodziewająca się takiej reakcji Valerii Szmaragd, jednocześnie dotykając się lekko po policzku na znak zdziwienia - Może nie tyle, co mi zaufał, ale… po tym, co mu o sobie i swojej przeszłości powiedziałam, Doktor Doom… postanowił mnie u siebie przyjąć i… moim pierwszym zadaniem jest opieka nad tobą.
-
-
Woj2000
Widząc, że swoimi mętnymi i wyraźnie zachaczającymi o nieszczerość wyjaśnieniami tylko wprowadziła Valerię w stan będący o krok od braku zaufania względeniem niej, Szmaragd westchnęła nieco zrezygnowana, po czym zwróciła się w jej stronę.
-Valerio… - zaczęła poważnie - Jeśli myślisz, że nie byłam z tobą szczera od początku, to masz rację, bo nie mówię ci całej prawdy. A nie chciałam jej mówić, bo jest… zbyt dziwaczna i na pewno nikt by mi w nią nie uwierzył. Byłabyś gotowa mnie wysłuchać? -
//Podnoszę temat do góry
-
@Woj20000
Valeria również westchnęła, po czym odpowiedziała zdecydowanie:
-Proszę pani, ja z rzeczami zbyt dziwacznymi, żeby normalny człowiek w nie uwierzył, spotykam się praktycznie na co dzień. Może pani mówić śmiało. Ważne, żeby była pani ze mną szczera. -
Słysząc zdecydowaną odpiwiedź dziewczynki, Szmaragd jeszcze raz westchnęła, kryjąc twarz w dłoniach, by po krótkiej chwili spojrzeć się na nią jeszcze raz, z kamiennym wyrazem twarzy.
I zaczęła opowiadać - bez ogródek, szczegółowo, poważnie i szczerze.
O byciu doświadczoną trudami wojen admirał, o emeryturze i poczuciu braku sensu istnienia na niej, o rozbudzonej nadziei powrotem do służby, przybyciem na Ziemię i poznaniem prawdziwego obrazu własnych przywódczyń, a także sekretu, że przełomowa dla losów jej rasy Rebelia była intrygą uknutą przez najmłodszą z przywódczyń (która teraz ma pół-organicznego syna), o zawodzie i upadku dawnych ideałów i pragnieniu bycia użyteczną, dezercji i anomaliach czasowych, przez które trafiła tutaj…
Słowem, opowiedziała jej wszystko. Monotonnym, grobowym głosem i z kamienną twarzą, jakby naprawdę już nie chcąc o tym myśleć i po prostu… żyć dalej, tutaj. -
Natomiast Valeria spokojnie i cierpliwie tego wszystkiego wysłuchała, okazjonalnie zmieniając wyraz twarzy na skonsternowany albo zaciekawiony, a w niektórych fragmentach historii wręcz całkowicie zdziwiony, Kiedy była pani admirał skończyła swoją opowieść, ta wzięła głęboki oddech i po dłuższej chwili namysłu powiedziała z pozytywnym zdumieniem:
-O jeny! Takiej historii to ja w życiu nie słyszałam. W życiu bym się nie mogła spodziewać tego, że rozmawiam z taką fascynującą osobą jak pani. Kosmiczna admirał, dezerterka, teraz pracownica mojego wuja… Nie ma co! Z tego byłaby best-sellerowa biografia albo autobiografia, gdyby się chciało pani pisać. Mam do pani tyle pytań… Mogę zadać kilka z nich? Po takim czymś zasługuje pani na odpoczynek, a ja nie chciałabym być jakaś natrętna.
Valeria jak widać przyjęła to wszystko nadzwyczaj pozytywnie… Jak się okazało, obawy Miętowej Szmaragdy wcale się nie spełniły. Aż tak jakby poczuła, że jej w środku pęka coś takiego… Ale nie boleśnie. Bardziej jest to uczucie ulgi, jakby… Jak to się mówi… Jakby kamień jej spadł z serca, o! -
Czując tą… ulgę, ona sama westchnęła zadowolona, że mogła to z siebie wypuścić, po czym spojrzała się podekscytowaną Valerię z lekkim, acz szczerym uśmiechem.
-Nie takie rzeczy już przeżywałam. - odpowiedziała, starając wykrzesać z siebie dawną, charakterystyczną dla siebie pewność siebie - Możesz zadawać pytania, jakiego chcesz, Valerio… -
Teraz, kiedy Miętowa Szmaragd straciła taki duży powód do stresu, udało jej się bez problemu odezwać ze swoją charakterystyczną i charyzmatyczną pewnością siebie.
Valeria natomiast, wciąż zachowując fascynację oraz ekscytację po usłyszeniu tej niezwykłej opowieści byłej Pani Admirał, poprawiła pozycję do siedzenia, przez krótką chwilę pomyślała nad tym, jakie pytanie powinna zadać, a następnie ponownie wzięła głęboki oddech tak wcześniej i spytała się jej:
-A więc… Może mi paani coś proszę opowiedzieć o Diamentach? A zwłaszcza o pani byłeś przełożonej, Żółtej Diament. -
Cóż… niby nie jest to aż taki przyjemny temat, ale zaspokoić ciekawość podopiecznej swojego nowego przywódcy zawsze trzeba.
-Cóż… Diamenty, najprościej mówiąc, to nasze przywódczynie, ale to zbyt mało powiedziane. To stwórczynie wszystkich Klejnotów oraz całego Imperium. Darzymy je szacunkiem podobnym do tym, jakim organiczne istoty tych… bogów. Tak, bogów. Każda z Diamentów zajmuje się określoną dziedziną zarządzania państwem, jednak moja… dawna pani, Żółta Diament, wyłącznie za sprawy związane z wojskowością i kolonizacją. Była… wspaniałą dowódczynią i wojowniczką, ideałem, do którego aspiruje każdy dobrze stworzony Ametyst, Jaspis czy Szmaragd, taki jak ja. Nie ma się co dziwić, gdyż byłam świadkiem zarówno jest strategicznych, jak i wojowniczych talentów. Oprócz tego… zawsze rozumiała żołnierzy i potrafiła się odwdzięczyć za lojalną służbę. Mnie na przykład, w dowód uznania za piętnaście tysięcy lat wzorowej służby, nagrodziła możliwością odejścia na bezterminowy brak dalszych obowiązków. Wypoczynek, jak wolisz, chociaż Klejnoty nie muszą odpoczywać. -
Valeria ponownie cierpliwie wysłuchała Miętowej Szmaragd. W międzyczasie nawet wyciągnęła z szuflady obok coś podłużnego, do pisania i coś białego, na czym może pisać, żeby zacząć sporządzać najprawdopodobniej na temat tego, co słyszy. Jeszcze chwilę po tym, jak była pani admirał skończyła opowiadać, siostrzenica jej nowego przywódcy wciąż pisała, po czym odpowiedziała jej pogodnie:
-Naprawdę mogłabym z tego wszystkiego napisać całą encyklopedie! Jeśli mam być szczera, to mogłabym tego wszystkiego słuchać godzinami. A już samą nie wiem ile bym dała, żebym mogła osobiście zobaczyć lub nawet dotknąć to, o czym pani opowiada. A mój tata to dosłownie by chyba padł na miejscu, jakby to wszystko usłyszał, daje słowo! Choć… Mam wrażenie, że tego wszystkiego jest za dużo do opowiedzenia na jedno spotkanie, hihi… A właściwie… Może pani mnie nie do końca zrozumieć, ale trochę z tego wszystkiego zgłodniałam. Co pani powie na to, żebym poszła coś zjeść, a pani po prostu odpocznie od tego mojego przesłuchania? -
Mogła to przed sobą z czystym sumieniem przyznać, że szczerze uśmiechnęła się, kiedy zauważyła Valerię robiącą notatki. Nie tylko dlatego, że dowodziło to ciekawości i zainteresowania tej małej organicznej istotki tym, co mówi stara Szmaragd jej pokroju, ale też kojarzyło jej się, choć w dosyć pokrętny sposób, z jej dawnymi obowiązkami - rekonesansem i pozyskiwaniem informacji o nieprzyjacielu. Choć tak widząc po samej Valerii, na pewno jak już użyje do czegoś tych informacji, to do mniej militarnych zastosowań i bardziej jak jej “ojciec”, rzekomo będący jedną z najbardziej inteligentnych istot na tej planecie.
No właśnie… “ojciec”, “zgłodnienie” i “zjedzenie”. To pojęcia dla samej Szmaragd niezbyt zrozumiałe i też wypadałoby je poznać, jeśli ma pełnić funkcję adiutantki dla kogoś, który jest z tymi pojęciami związany. No właśnie…
Adiutanctwo i ochrona.
-Cóż… - odpowiedziała spokojnie i poważnie, choć na chwilę na dłużej przerywają, aby zważyć odpowiednio następne słowa - Jako, że Doktor Doom polecił mi się tobą zajmować, to chyba powinnam z tobą pójść, gdy ty będziesz… “jeść”. Może w międzyczasie tego “zjedzenia” w zamian opowiesz mi coś o ludziach? Oczywiście, jeśli to, co chcesz zrobić nie wymaga dwóch osób, to wtedy tutaj zostanę. -
Jeśli będzie tak dalej, to wszystko wskazuje na to, że pobyt Miętowej Szmaragd w tym niezwykłym miejscu będzie jeszcze bardziej satysfakcjonujący niż się na początku wydawało.
A ile się przy tym nauczy nowych rzeczy, to się może niektórym najbardziej uczonym Perydotom w klejnotach nie mieścić. Zwłaszcza, że ich to nigdy specjalnie nie interesowało nic o życiu organicznym poza tym, jak je wytępiać, by nie wracało.
-Ależ skądże. Bardzo chętnie zjem w pani towarzystwie. I równie chętnie odpowiem na pani pytania! Choć, od razu mówię, że ludzka kultura wymaga nie mówienia kiedy ma się coś w ustach, więc będę mówić trochę z przerwami. A więc nie ma na co czekać. Pani przodem. - odpowiedziała jej pogodnie Valeria, przy tym kierując w stronę drzwi i otwierając je na oścież. -
A to, czego tutaj się o takim życiu może nauczyć… na pewno teraz się tego nie domyśli. Może tylko się dowiedzieć.
-Dziękuję ci, Valerio. - uprzejmie podziękowała swojej obecnej podopiecznej, spokojnym krokiem wychodząc z pokoju, uważając jednak na zdecydowanie zbyt niski jak na nią próg drzwi - I rozumiem, o co chodzi. Zachowanie dobrych obyczajów jest ważne, w tym również dla Klejnotów. -
-Proszę bardzo. Być może mogłaby mi pani w międzyczasie opowiedzieć o obyczajach Klejnotów, skoro zostały przez panią wspomniane? - dopytała się grzecznie jak zawsze, pewnym krokiem prowadzając swoją nowo nabytą przyjaciółkę oraz opiekunkę przez długie korytarze zamku Doomstadt.