Dom Billa Deweya
-
-
-
-
Woj2000
Postanawia rozejrzeć się i poszukać jakiejkolwiek wiadomości czy znaku od syna, który wyjaśniłby, dlaczego Bucka nie ma w domu. Jednocześnie w jego głowie wciąż pojawia się nutka nadziei, że absencja syna jest tylko chwilowa i zaraz wróci.
-* Przecież on zawsze szwenda sie z tymi swoimi kumplami. Nie ma się o co martwić, zaraz przyjdzie * - dodaje sobie otuchy w myślach, wciąż przeszukując parter domu w poszukiwaniu wskazówek. -
-
Woj2000
Cóż, będzie o to martwić się za chwilę. Dewey położył torbę na Ziemi i zawołał Perły, żeby weszły. W międzyczasie zaczął rozpokowywać swoje rzeczy (sfatygowane ubrania, śpiwór itp.) i wkładać je na odpowiednie miejsca. Kiedy to robił, mimowolnie spojrzał się na górną część kominka, gdzie zazwyczaj wisiała szabla przodka.
-Ach, szkoda, że została zniszczona - powiedział do siebie z pewnym smutkiem, powracając do wypakowywania się. -
Andrzej_Duda
Całkiem dobrze mu idzie rozpakowywanie się, zwłaszcza, że ma taką świetną motywację. Perły weszły do domu i się rozglądają.
PD:
-Podoba mi się pańska posiadłość, Mój Panie. Taka przestronna i przytulna, Mój Panie.
RP:
-Nie dużo miejsca w porównaniu z salami Diamentów, ale wciąż jest dość wygodnie. -
-
-
Woj2000
-Dzię… dziękuję, Perełko - podziękował nieco skonsternowany jej wypowiedzią, jednak zaraz po tym dodał łagodnie - No, to jesteśmy na Ziemi! Nie chciałybyście uczcić tej okazji w ziemski sposób?
Kiedy skończył, Bill spojrzał się w stronę starego barku, by sprawdzić, czy przypadkiem jego zapas luksusowych trunków służących niegdyś do przekupywania wyższych urzędników stanowych nie został naruszony przez syna podczas jego nieobecności. -
-
Woj2000
Billowi nie przeszło do głowy urządzanie srogiej libacji, rzaczej myślał o… kulturalnym uczczeniu pworotu na Ziemię. Dlatego też Dewey podzedł do barku, otworzył go kluczykiem, który trzymał wraz z kluczami od domu, wyjął z niego koniak wraz z trzema kieliszkami i postawił na stole przed wersalką. Zaraz potem ochoczo zaczął nalewać.
-
-
-
-
-
-
Woj2000
-Cóż… ludzie ogólnie są dziwni… - skomentował, po czym zwrócił wzrok w stronę potretu swojego prapraprapradziadka, który prezentował się mniej więcej tak:
-Przykładowo. Widzicie tego dżentelmena na obrazie? - powiedział wesoło do Pereł, pokazując im obraz palcem - To jest mój prapraprapradziadek William. Postanowił dokonać czegoś szalonego, opuszczając swój rodzinny dom i płynąc starym statkiem z niewielką załogą przez calutki ocean, by znaleźć nowe ziemie i móc cieszyć się sławą i szacunkiem. Walczył nawet z potworem morskim! -
-