Dom Billa Deweya
-
Przestronny dom jednorodzinny wybudowany w stylu lat 50-tych. Niegdyś często uczęszczany przez interesantów burmistrza, dzisiaj nieco opustoszały, jeśli nie zaniedbany.
-
Woj2000
Dewey wraca na swoje ,stare śmieci" (jak zwykł mawiać) bardziej wykończony niż w inne dni pracy.
,W końcu nieczęsto zdarzają ci się pączkowe przebieżki po plaży, Bill" - mamrocze sobie pod nosem.Dewey wykonuje typowe, wieczorne czynności, jakie mógłby wykonywać facet w średnim wieku po powrocie z pracy i zasypia, oczekując na kolejny, zwyczajny dzień wypełniony pracą w pączkarni.
-
-
Woj2000
Bill próbuje walczyć z tymi wyobrażeniami, lecz z góry skazany jest na porażkę. Mimo wysiłków mających na celu doprowadzić samego siebie do stanu snu, nie udaje mu się. Bill’owi mija kolejna bezsenna noc pochłonięta rozważaniami i mętnymi marami dotyczącymi bladego Klejnotu.
Dopiero następnego dnia, po nieprzespanej nocy dochodzi do wniosku, że jednak mógł wziąć jakieś proszki nasenne.
Wolno zwlekając się z łóżka, Dewey wykonuje poranną toaletę, je śpóźnione śniadanie i postanawia zrobić sobie dzień wolny. Ubiera swoją starą, dobrą marynarkę i mimo senności wychodzi z domu, by pochodzić bez celu po mieście. -
Andrzej_Duda
Przychodzi mu to z trudem, ponieważ Perła nieustannie siedzi w jego głowie i zajmuje większość jego umysłu.
// www.grupy.jeja.pl/topic,64008,beach-city.html -
Woj2000
Dewey w końcu powrócił do domu z umysłem pełnym kotłujących się myśli. Walka pod świątynią, biała olbrzymka, jej potrzebująca pomocy służka bojąca się swojej pani…
Starając się je odgonić, zrobił sobie posiłek i nawet się specjalnie nie przygotowując, zwalił się nieprzytomny na kanapę, próbując nadrobić wczorajszą, nieprzespaną noc. -
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
Przez chwilę patrzy na syna zdziwiony, ale w końcu sobie przypomina. Jego syn wspominał o wpadnięciu jego przyjaciół na próbę koncertu, jednak Bill wtedy nie mógł powstrzymać powracających myśli o Perle. Po chwili wzdycha i mówi ze skruchą w głosie:
-Tak, przypominam już sobie. Przepraszam za to, że wszedłem nieproszony. Od tej pory masz do następnego ranka wolny dom, ja idę spać gdzie indziej.
Mówiąc te słowa, pożegnał się z resztą osób obecną w pokoju i wrócił do salonu, w którym niedbale rozłożył swój barłóg. Postanowił.
Dzisiaj postanowił przenocować wraz z Białą Perłą.
Przebrał się w jakieś luźne, dresowe ciuchy, przygotował sobie śpiwór wraz z termosem z kawą i wyszedł z domu.
Zanim na dobre skierował się do (nie takiego już)pustostanu, krzyknął jeszcze w stronę okna prowadzącego do pokoju syna:
-Tylko niczego mi tu nie zniszcz, bo tobie taki exodus odprawię! -
-
-
Woj2000
Bill wparował do swojego i zaczął gorączkowo pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Poczuł się niczym swój prapraprapradziadek, który, jeśli wierzyć rodzinnym historiom, w podobny sposób opuścił rodzinną Anglię w poszukiwaniu przygód. Te przeczucie przypomniało mu zaraz o jednej, najważniejszej rzeczy, jaką powinien zabrać.
Po spakowaniu potrzebnego ekwipunku podszedł w stronę domowego kominka. Na jego szczycie wisiała stara szabla oficera marynarki, będąca własnością jego przodka. Zdjął ją z nabożnością i przytroczył ją sobie do pasa. Wiedział, że ten rodzinny artefakt doda mu otuchy w następujących, nieznanych przygodach.
-Dziadku Williamie, będziesz ze mnie dumny - powiedział cicho. -
-
Woj2000
Przed ostatecznym odejściem Bill napisał jeszcze krótki list pożegnalny skierowany do syna, w którym niejako powtórzył treść SMS-a, dodając jednocześnie słowa przeprosin za wszystkie sytuacje, w których mógł zawstydzić syna.
Pismo pozostawił na stole w salonie, zaś sam kontynuator rodzinnej tradycji odszedł na zawsze ze swojego dotychczasowego domu i ponownie skierował się do fabryki. -
Woj2000
Dewey w końu dotarł na teren swojej posesji. Zatrzymał sięna wprost drzwi i z pewną nostalgią przyglądał się miejscu, które kilka dni temu opuścił, by zmienić swoje życie. Jednocześnie także rozglądał się, by zobaczyć jakieś oznaki życia w samym domostwie. Liczył, że będzie mógł poważnie porozmawiać ze swoim synem o własnym zniknięciu.
-Cóż… oto chwila prawdy - powiedział, zwracając się do Pereł - Zobaczymy, co Buck powie o powrocie swojego syna…
Kiedy to powiedział, poprawił nieco swój garnitur od Niebieskiej, jak również nieco otrzepał swoją torbę z kurzu. Głośno westchnął i powoli zaczął podchodzić do drzwi, jednocześnie trzymając klucz do domu w dłoni. -
-
-
-
Woj2000
Postanawia rozejrzeć się i poszukać jakiejkolwiek wiadomości czy znaku od syna, który wyjaśniłby, dlaczego Bucka nie ma w domu. Jednocześnie w jego głowie wciąż pojawia się nutka nadziei, że absencja syna jest tylko chwilowa i zaraz wróci.
-* Przecież on zawsze szwenda sie z tymi swoimi kumplami. Nie ma się o co martwić, zaraz przyjdzie * - dodaje sobie otuchy w myślach, wciąż przeszukując parter domu w poszukiwaniu wskazówek. -
-
Woj2000
Cóż, będzie o to martwić się za chwilę. Dewey położył torbę na Ziemi i zawołał Perły, żeby weszły. W międzyczasie zaczął rozpokowywać swoje rzeczy (sfatygowane ubrania, śpiwór itp.) i wkładać je na odpowiednie miejsca. Kiedy to robił, mimowolnie spojrzał się na górną część kominka, gdzie zazwyczaj wisiała szabla przodka.
-Ach, szkoda, że została zniszczona - powiedział do siebie z pewnym smutkiem, powracając do wypakowywania się. -
Andrzej_Duda
Całkiem dobrze mu idzie rozpakowywanie się, zwłaszcza, że ma taką świetną motywację. Perły weszły do domu i się rozglądają.
PD:
-Podoba mi się pańska posiadłość, Mój Panie. Taka przestronna i przytulna, Mój Panie.
RP:
-Nie dużo miejsca w porównaniu z salami Diamentów, ale wciąż jest dość wygodnie. -
-
-
Woj2000
-Dzię… dziękuję, Perełko - podziękował nieco skonsternowany jej wypowiedzią, jednak zaraz po tym dodał łagodnie - No, to jesteśmy na Ziemi! Nie chciałybyście uczcić tej okazji w ziemski sposób?
Kiedy skończył, Bill spojrzał się w stronę starego barku, by sprawdzić, czy przypadkiem jego zapas luksusowych trunków służących niegdyś do przekupywania wyższych urzędników stanowych nie został naruszony przez syna podczas jego nieobecności. -
-
Woj2000
Billowi nie przeszło do głowy urządzanie srogiej libacji, rzaczej myślał o… kulturalnym uczczeniu pworotu na Ziemię. Dlatego też Dewey podzedł do barku, otworzył go kluczykiem, który trzymał wraz z kluczami od domu, wyjął z niego koniak wraz z trzema kieliszkami i postawił na stole przed wersalką. Zaraz potem ochoczo zaczął nalewać.
-
-
-
-
-
-
Woj2000
-Cóż… ludzie ogólnie są dziwni… - skomentował, po czym zwrócił wzrok w stronę potretu swojego prapraprapradziadka, który prezentował się mniej więcej tak:
-Przykładowo. Widzicie tego dżentelmena na obrazie? - powiedział wesoło do Pereł, pokazując im obraz palcem - To jest mój prapraprapradziadek William. Postanowił dokonać czegoś szalonego, opuszczając swój rodzinny dom i płynąc starym statkiem z niewielką załogą przez calutki ocean, by znaleźć nowe ziemie i móc cieszyć się sławą i szacunkiem. Walczył nawet z potworem morskim! -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
-Dwóch miesięcy… - powiedział cicho. Nie spodziewał się, że spędzi aż tyle czasu w kosmosie. Wydawało mu się, że spędził tam tylko kilka dni. - Dobrze, rozumiem. Dziękuję za informację.
Dwa miesiące. Pewnie Buck mógł już dawno się stąd wyprowadzić i zapomnieć o biednym staruszku. W końcu miał tych swoich przyjaciół i kapelę. -
-