Wioska Uwitki
-
Gdy w kuchni wczesną porą zaczął się ruch domowników, Morzywał, który jak w nocy opadł na krzesło, tak do teraz na nim zalegał, odczekał aż wszyscy zgromadzą się przy stole. Wtedy odezwał się.
— Drodzy… W nocy odwiedzili mnie nagowie… — Mówiąc to, zbladł, wciąż nie wierząc jaką fortunę trzymał w swoich dłoniach. -
Część domowników również zbladła, przynajmniej tych, którzy wiedzieli, czym są w ogóle Nagowie i być może słyszeli o tym, co miało niedawno miejsce… Niemniej, nawet najmłodsze dzieci siedziały cicho, oczekując na to, co powiesz im dalej.
-
— Nie wpuściłem ich, jednak pod drzwiami pozostawili… — Opuścił szkatułkę na blat stołu, delikatnie otwierając jej wieko, by każdy mógł spojrzeć na jej zawartość. — To. — Skrzynkę przesunął na środek.
-
Nawet najmłodsze dzieci nie zareagowały zbyt żywo, wszyscy jedynie patrzyli się w zawartość szkatułki jak zahipnotyzowani, ale nie ma co się im dziwić, kilka godzin temu niewiele się od nich różniłeś, oni tym bardziej nie widzieli takich bogactw na oczy, Ty byłeś w pałacu władcy Nagów, tam widziałeś cenniejsze precjoza.
-
— A do tego wszystkiego dołączyli pisemko, gadało “W podziękowaniu”, choć za co… nie wiem. — Dokończył, biorąc głęboki wdech. — Grunt jest taki, że teraz mamy to, a ja chciałbym się uradzić, co z tym zrobić.
-
- To więcej niż warta jest cała wioska. - wykrztusiła wreszcie z siebie Twoja żona, a choć słowa te zakrywały na przesadę, to byłeś skłonny przyznać jej rację.
-
— …Mniej-więcej. Na pewno część wezmem na nową łódź, bo “Kurtyzana” leży w drzazgach daleko stąd. Chciałem też wydać to, żeby wyprawić Ciebie, Młoszko, do jakiej Akademii. Chciałeś, prawda? — Zwrócił się do syna.
-
Pokiwał niepewnie głową, najwidoczniej wciąż uważał to za sen, z którego nie chciał się obudzić przez wykonywanie gwałtownych ruchów, czy też myślał, że to jakiś żarty czy coś takiego. No i może nigdy tak naprawdę nie marzył, że jego marzenia się ziszczą?
-
— A ty, Dunia — Morzywał spojrzał na najstarszą córkę. — Chciałaś założyć własną tawernę czy tam karczmę, tak? Będziem mogli Ci się dołożyć, nawet sporo. Co ty na to?
-
- W-wiosce już jest jedna karczma. - wydukała niepewnie. Miała rację, a Uwitki nie były na tyle duże, aby była potrzeba zbudowania nowego lokalu, zwłaszcza że chłopi mają swoje przyzwyczajania. Choć nikt nie mówi, że musi to być karczma tutaj…
-
Morzywał także wiedział o tym, jednak pamiętał o marzeniu córki. A teraz… Teraz mógł jej po prostu dopomóc.
— Tak, tak… Na razie kupiem to, co najbardziej potrzebne. Po tym zobaczymy, na co zostanie.
Po tych słowach podniósł się, zabierając szkatułkę z sobą. Nie, żeby nie ufał rodzinie, ale i tak wolał schować pieniądze, a szczególnie taką ich liczbę. Może gdzieś pod stropem? -
Można spróbować, było to w sumie najlepsze, bo najmniej oczywiste dla ewentualnego złodzieja, miejsce.
-
W takim razie najpierw owinął szkatułkę w szmatę, a następnie wsunął ją między belki podtrzymujące dach. Gdy już się upewnił, że jest dobrze umiejscowiona, postanowił sprawdzić jeszcze jedną sprawę. Wyminął członków rodziny i udał się na zewnątrz. Przede wszystkim z pewnym strachem zwrócił się ku wybrzeżu; czy okręt Nagów dalej cumował w Uwitkach?
-
Nie było po nim śladu, ku uldze nie tylko Twojej, ale przede wszystkim pozostałych mieszkańców wioski. Może i żaden z nich nie widział wcześniej Naga, a wątpliwe, żeby nawet ich przodkowie mieli taką okazję, ale widać, że woleliby o wiele bardziej życie bez takich ekscesów.
-
Szczególnie, gdy te ekscesy mogły zakończyć się tragicznie dla nich… Morzywał zupełnie nie dziwił się swoim sąsiadom.
Patrząc w Morze zadumał się na moment. Trzeba będzie kupić nową łódź, ale czy znajdzie taką w Uwitkach? Szczerze w to wątpił. Pomimo tego pomaszerował na plażę, by tam zobaczyć czy nie wystawiono żadnych na sprzedaż. -
Rybołówstwo było jednym z głównych zajęć miejscowej ludności, toteż łodzi na plaży było wiele, a ogółem jeszcze więcej, niektóre teraz pewnie znajdowały się na łowiskach, ale wątpliwe, żeby ktokolwiek chciał sprzedać swoje jedyne źródło utrzymania.
-
// Jak bardzo zależy Ci na tym, bym założył ten sygnet? //
-
//Rób swoje, ja o fabułę zadbam, nie martw się.//
-
Cholewa, trzeba będzie wybrać się do jakiegoś większego portu. Tylko gdzie taki znaleźć… Sołtys będzie wiedział gdzie! W końcu pewno ma mapę okolic. Morzywał udał się do jego gospodarstwa.
// Chcesz stworzyć postać sołtysa Uwitek czy ja mam to zrobić?
-
Nawet tacy prości rybacy wiedzieli o Gilgasz, centrum verdeńskiego, a może i światowego, handlu, ale było to za daleko, a miałeś przeczucie, że taki wielki port to chyba nie jest miejsce dla ciebie. Chatę sołtysa odnalazłeś bez trudu, nie tylko dlatego, że mieszkałeś tu już wiele lat i znałeś wszystkich mieszkańców tej niewielkiej osady, ale i dlatego, że jego dom wyróżniał się na tle pozostałych, był nie tylko większy, bardziej zadbany i mówiąc oględnie lepszy, ale też przyozdobiony dość specyficznie, w głowy czy płetwy różnych wielkich ryb, swoiste trofea jakie sołtys zdobył, kupił lub znalazł.
//Możesz, jeśli masz ciekawy pomysł. Jeśli nie, to ja się tym zajmę.//