Widmowe Zgromadzenie
-
-Dopiero po kilku dniach od śmierci przyszłego żołnierza, ale tak. W dodatku sporo się słyszy to tej cudownej krasnoludzkiej broni… Miejmy nadzieję, że będzie ona skuteczna wyłącznie wobec demonów. Możliwe, że Velmir lub Nosghoth wiedzą coś więcej na jej temat.
-
- I możliwe, że brodacze ustawią ją w tunelach połączonych z Heresh, pogardzając naszym wsparciem. - odparł Wampir, wyraźnie należał do tych, którzy o mało nie dostawali wylewu na myśl o tym, że muszą walczyć ramię w ramię ze śmiertelnikami, których w najlepszym wypadku traktują jako żywy zapas krwi. Niemniej, Wampir skinął Ci głową, uznając sprawę jego potomka w służbie zakonu za zakończoną i odszedł, aby porozmawiać z innymi członkami rady.
-
Postał tak jeszcze parę chwil w miejscu zastanawiając się nad grom wie czym, a następnie udał się do swojej komnaty w oczekiwaniu na koniec przerwy.
-
Nie robiłeś nic konkretnego, a stojący w Twojej komnacie zegar wybijał miarowo kolejne sekundy i minuty. Gdy zostało około kwadransa do zakończenia przerwy i wznowienia sesji rady, usłyszałeś wrzawę na zewnątrz, Wampiry i Nieumarli mówili coś do siebie, biegali po korytarzach, co było dość dziwne, zamek zawsze był spokojny, nawet podczas najbardziej burzliwych obrad.
-
Może to morderstwo albo atak, w każdym razie nie czekał nawet sekundy tylko wyszedł ze swojego pokoju i capnął jakiegoś najbliższego wampira czy nieumarłego.
-Raport, co się tutaj wyprawia?- spytał go przywołując do siebie jeszcze swoją gwardię. -
Otoczyli tak Ciebie, jak i Szkielet pełniący funkcję lokaja, ciasnym pierścieniem, trudnym do przebicia tak dla wrogich żołnierzy, jak i skrytych kling zamachowców.
- Konrad von Krieg został zaatakowany w swojej komnacie. - wyjaśnił Ci pozbawionym uczuć i emocji głosem, jak każdy Nieumarły. To było co najmniej ciekawe, gdybyś miał podejrzewać kogoś o dokonanie zamachu, to właśnie porywczego Wampira, nie sądziłeś, że nawet ktoś z rodu Valescu odważy się osobiście podnieść rękę, lub wydać komuś odpowiedni rozkaz, na najbardziej nieprzewidywalnego krwiopijcę w Heresh. -
-Zaraz zapewne rozpęta się tutaj wojna pomiędzy tym kto komu zrobił krzywdę…- puścił on lokaja, a następnie zastanowił się nad listą podejrzanych. Największym przynajmniej na obecną chwilę był Andres, no i tylko dla niego, Lukrecja. W sumie to postanowił właśnie jej teraz poszukać, najlepiej tak by się o tym nie dowiedziała, ale może w ogóle będzie gdzieś z całą resztą.
-
Andres nienawidził Konrada, a nienawiść ta była odwzajemniona. Jednakże Czarna Opończa był niezwykle stonowany, a na pewno nie głupi, nie podniósłby ręki na tego, kto wyrwałby mu ją w okolicy barku. Zresztą, nawet jeśli ktoś taki, jak Konrad von Krieg, brutalny, porywczy i żądny krwi, nigdy nie zaatakował innego członka rady. Wbrew temu, co sądziły o nim Mroczne Elfy, większość innych ras spoza Heresh, a nawet część Wampirów, nie był jedynie rzeźnikiem, dla którego liczyło się wyłącznie mordowanie innych, ale wojownikiem obdarzonym dość wysoką inteligencją, doskonale wiedział, że gdyby spróbował zabić Andresa, cała rada i niemalże całe Heresh obróciłoby się przeciwko niemu, a on zostałby wygnany. W najlepszym wypadku, bo o wiele bardziej prawdopodobne, że bracia Valescu odpłaciliby mu wymyślnymi torturami, trwającymi całe dekady lub dłużej, ze względu na wampirzą regenerację i fakt, że nie mogliście zginąć przez upływ czasu.
Idąc tam, gdzie kierowała się większość sługusów, dotarłeś do prywatnej komnaty Konrada, który na pewno żył, takie pogróżki i epitety, jakie rzucał w członków rady zgromadzonych pod drzwiami, których jego odziani w płytowe zbroje i uzbrojeni w dwuręczne miecze strażnicy nie chcieli wpuścić do środka, obudziłby trupa równie dobrze, jak Nekromancja. -
-No i teraz czeka nas zagadka, czy był to zamach wewnętrzny czy jednak zrobiony przez kogoś z zewnątrz, co raczej nie wchodzi w grę. - powiedział zaraz po podejściu do reszty rady. Rozejrzał się także wyglądając czy kogoś z rady tutaj nie brakuje.
-
Byli wszyscy. Może i nie tuż przy wejściu do komnaty, to wciąż jedenaście osób, czasem wraz ze swoją gwardią, ale i tak większość zajęła miejsca w całym korytarzu.
- Rozesłaliśmy naszą gwardię, Wampiry i Nieumarłych. - powiedział Vladimir Valescu, choć nie miałeś pewności, czy była to odpowiedź na Twoje pytanie, czy rzucona w eter uwaga. - Jeśli zamachowcy wciąż tu są, znajdziemy ich. -
-To co, reszta obrad będzie teraz przed komnatą Konrada? Zresztą, może nasza ofiara zamachu powie nam coś teraz o tym co się wydarzyło i jak wyglądał sprawca, o ile nie posiadamy jego ciała czy też tego co mogło z niego zostać po kontakcie z Konradem.
-
- Obrady zostaną wznowione, gdy nadejdzie na to pora. A on nie jest w stanie obecnie powiedzieć nic więcej niż to, że wszystkich nas pozabija. Ale to dobrze, oznacza, że nie stało mu się nic poważnego. Martwiłbym się, gdyby tego nie mówił.
-
-Może jeszcze trucizna nie zaczęła działać.- zaśmiał się żartobliwie.- No to co zamierzamy robić do tej pory, szukać śladów zamachowca?
-
- Obrady nie mogą być podejmowane, jeśli nie mamy wszystkich w sali. Dlatego wrócimy na swoje miejsca, aby każdy miał pewność, że nikt nie knuje mu za plecami, i zaczekamy na wyniki poszukiwań naszych sług. I na dojście Konrada do siebie, co nie powinno mu wiele zająć. Mam wrażenie, że płynący w jego żyłach gniew wypaliłby każdą truciznę czy jad.
-
-To lepiej, by ci sługusi wywiązali się ze swoich obowiązków dosyć szybko, nie lubię nie wiedzieć co dzieje się w miejscu, w którym przebywam.- rzekł i z miejsca ruszył do sali obrad, by zająć swoje własne miejsce.
-
I tak też zrobili pozostali, z wyjątkiem Konrada. Dopóki on nie przybędzie, nie możecie wznowić obrad, ale nie oznacza to, że inne Wampiry milczały. No, może bracia Valescu, ale inni plotkowali, głównie ze swoimi sąsiadami. Nawet Lukrecja się odezwała, co było dość ciekawe, ale zrobiła to na tyle cicho, abyś nie mógł jej usłyszeć.
-
Przeklętym niech będzie zatem jego słuch, westchnął jeno i zaczął mówić.
-Jako, że jest tutaj pełno osób, a siedzenie w ciszy i czekanie jest dobijające to… Co dla was jest rozrywką? A przynajmniej co robicie, by ją sobie zapewnić, bo zgaduję że nie każdy zwyczajnie tylko siedzi i czeka.- mówiąc to popatrzył się na Vladimira.- Ja jeszcze za czasu życia zwykłem testować arystokracką krew pod wpływem różnych alkoholi, a reszta? -
//Pytanie rzuciłeś tak do ogółu, jak rozumiem?//
-
//Dokładnie
-
- W tych czasach niewielu ma na nią czas. - mruknął posępnie Manfred, a reszta przytaknęła mu kiwnięciami głów.
- Ale nie wszyscy zaprzątają sobie głowy przyszłością naszego państwa i rasy. - odparł Kettlos. - Alkohol i inne używki wciąż są popularne, zwłaszcza że nie oddziałują na nas tak jak na ludzi. Słyszałem też o niezwykle dochodowym biznesie w mieście nieopodal Martwych Bagien, gdzie co dzień obstawiane są zakłady w walkach ludzi, Goblinów, Wampirów i różnych potworów z tej okolicy.
- Ciekawe, że powiedział to akurat on. - szepnął do Ciebie Andres Czarna Opończa. - I to, że pewnie od dawna ostrzy sobie kły, żeby przejąć ten interes.