Dorsal
-
Jedna z wysp należąca do Królestwa Drena-Urdar. Sama w sobie wygląda na całkowicie przeciętną i nie wyróżnia się od wielu jej podobnych. Znajduje się na niej kilka wiosek rybackich, a nad główną, na której znajduje się przystań, góruje potężny zamek, którego stała załoga obejmuje niemal setkę ludzi.
Panem tych włości jest wierny wasal króla; Benegar Giso (https://imgur.com/a/fbAN3wA) wraz z małżonką, obdarzoną darem widzenia przyszłości Henriettą.
-
Shevik:
Obudziłem się, czując jeszcze skutki wczorajszej nocy szumiące mi w głowie. Obmyłem twarz zimną wodą, na rozgrzewkę zrobiłem kilkadziesiąt pompek, a następnie szybko się ubrałem. Tak… byłem gotowy, aby poznać, co tym razem przygotowała mi Fortuna, więc spokojnym krokiem wyszedłem na korytarz. -
//Skoro już jesteś na miejscu, to po co Ci ten przewodnik i najemnicy?//
-
//bo jestem bogaty i podróże bywają niebezpieczne. No i nie znam okolicy, nawet tej dalszej (no i zapomniałem, że ludzie są na wyspach, a nie kontynencie…)
-
Choć zamek był równie urokliwy jak tropikalna okolica i jego pani, to jednak przed sobą miałeś długi i smutny kamienny korytarz, regularnie rozświetlony wiszącymi na ścianach pochodniami. Mógłbyś udać się stąd wprost do sali jadalnej, co nie było tak głupim pomysłem, skoro coraz bardziej burczało Ci w brzuchu, acz dbanie o swój wizerunek stawiałeś zwykle wyżej nad tak trywialnymi potrzebami jak jedzenie, więc łaźnia również brzmi kusząco.
-
- Taaak… - pomyślałem, lekko się przeciągając. Zdecydowanie łaźnie!
-
Niestety, najemnikom nikt nie płacił aż tyle, aby nosili Cię wszędzie, gdzie zechcesz, więc jaśnie wielmożny hrabia musi chyba osobiście ruszyć swoje szczęśliwe dupsko.
-
Ta myśl wyglądała zdecydowanie lepiej. Nawet przez krótką chwilę rozważałem wdrożenie jej w życie, lecz tak jak nigdy nie brakowało mi pieniędzy, tak zawsze nie potrafiłem utrzymać ich przy sobie. Pewnie przez takie właśnie pomysły.
Cóż nieszczęsny ja mogłem zrobić? Powlokłem swoimi kulasami ku jednemu z najprzyjemniejszych przybytków, jakie zmęczony wędrowiec może ujrzeć. -
Łaźnia znajdowała się w obrębie zamku, a dzieliła się na dwie części, osobne dla kobiet i mężczyzn. W skład obu wchodziła przebieralnia, dwa baseny, jeden z zimną, drugi z ciepłą wodą, i trzeci, nieco mniejszy, z najcieplejszą wodą, służący głównie do relaksu i odpoczynku. W powietrzu unosił się zapach soli kąpielowych i wonnych ziół, które płonęły w kadzidłach zawieszonych na ścianach.
-
Zapach dobrze mi znany dlatego z ulgą zaciągnąłem się nim tak, na ile starczyło mi wdechu. Wszedłem do męskiej części, przebrałem się i wszedłem do najcieplejszego basenu.
-
Ciepła kąpiel nie była specjalną odmianą, w całym zamku w końcu było dość ciepło, ale i tak dało to przyjemne efekty, zwłaszcza jeśli porównać to do porannej toalety w drodze do Dorsal. Gdy moczyłeś się w wodzie blisko piętnaście minut, do łaźni zaczęli wchodzić powoli inni mężczyźni, tak dla zwykłego umycia się, jak w celu zaznania odrobiny przyjemności na początek dnia, a Ty nie od dziś wiedziałeś, że łaźnie stanowiły miejsce wymiany wielu ciekawych plotek i informacji, podobnie zresztą jak sypialnie…
-
Lekko urażony, że nikt jeszcze mnie nie powitał tego pięknego dnia, ani nie przysiadł się, aby to ze mną wymienić słowo, nakłoniłem ucho, aby wysłuchać o czym mówią pozostali, samemu dalej relaksując się w gorącej wodzie.
-
Zapewne dlatego, że byłeś obcy, a ludzie na wyspach tworzyli raczej zamkniętą społeczność, nie przepadali za cudzoziemcami, chyba że mowa o kupcach i handlarzach ze Związku Sainenskiego. Ci siedzący w tym samym basenie, co Ty, lub pobliskich, rozmawiali bardziej o sprawach życia codziennego, co interesujące nie było. Dopiero z tego małego basenu z podgrzewaną wodą, znacznie cieplejszą, niż Twoja, powtarzały się częściej jakieś ciekawe słowa, ot choćby coś o Drowach, Demonach, Upadłych i Czarnych Arkach.
-
Obcy, nieobcy, ważne że sławny.
Rozmowa o wielkiej polityce nie była jakoś szczególnie bardziej interesująca od życia codziennego. Plotki ploteczki o wielkich postaciach, to by było coś! Ale nie mogłem wybrzydzać, bo przecież sam nie uczestniczyłem w rozmowie. Im bardziej byłem w niej pominięty, tym bardziej zacząłem się denerwować, że dalej mnie nikt nie poznał.
Słuchałem więc dalej, lecz czułem, że niedługo nadejdzie czas, aby wyjść z wody. -
Pomijano Cię też z tego powodu, że sława Cię jeszcze nie wyprzedziła, poza panią i panem zamku oraz ich najbliższym otoczeniem inni widzieli w Tobie tylko gościa swoich mocodawców, obcego z jakiejś innej wyspy czy kontynentu. A jeśli chodzi o rozmowę o polityce, to mówiono głównie o Penkruth, mieście Gildii Magów, obecnie oblężonym przez hordy Demonów i Upadłych pod wodzą niejakiego Księcia Piekieł, Xozhala.
-
Nic interesującego.
A w małych zamkach i jeszcze mniejszych wyspach wieści podobno szybko się rozchodzą.
Wyszedłem i zacząłem się ubierać. -
Nikt Ci w tym nie przeszkadzał, więc po krótkiej chwili znów byłeś suchy i odziany.
-
- Elegancki i pachnący
Ten chłopiec najmodniejszy z modnych - zanuciłem cicho dokańczając codzienną ceremonię. A resztę dokończyłem w myślach;
Tu na ulicy zakonnice i prostytutki
Tu na ulicy uczennice i drobne przekupki
Tu na ulicy kwiaciarki i handlarki polędwicą
Tu na ulicy wszystkie dziewczyny są jego
Człowiek ten to jest… -
Zwróciłeś tym na siebie uwagę kilku najbliższych osób, ale nikt nie skomentował Twojego śpiewu. Tak czy siak, chyba najwyższa pora, aby opuścić łaźnie, prawda?
-
Lubiłem zwracać na siebie uwagę, więc jedynie trochę bardziej się uśmiechnąłem. Prawda, prawda, chociaż zrobiłem to z żalem.
-
Znów trafiłeś na korytarz, którym mogłeś ruszyć do każdej z zamkowych komnat, gdzie tylko Ci się żywnie podobało. No, prawie do każdej, wciąż jeszcze pewnie z niektórych by Cię wygnano…