Dorsal
-
Lekko urażony, że nikt jeszcze mnie nie powitał tego pięknego dnia, ani nie przysiadł się, aby to ze mną wymienić słowo, nakłoniłem ucho, aby wysłuchać o czym mówią pozostali, samemu dalej relaksując się w gorącej wodzie.
-
Zapewne dlatego, że byłeś obcy, a ludzie na wyspach tworzyli raczej zamkniętą społeczność, nie przepadali za cudzoziemcami, chyba że mowa o kupcach i handlarzach ze Związku Sainenskiego. Ci siedzący w tym samym basenie, co Ty, lub pobliskich, rozmawiali bardziej o sprawach życia codziennego, co interesujące nie było. Dopiero z tego małego basenu z podgrzewaną wodą, znacznie cieplejszą, niż Twoja, powtarzały się częściej jakieś ciekawe słowa, ot choćby coś o Drowach, Demonach, Upadłych i Czarnych Arkach.
-
Obcy, nieobcy, ważne że sławny.
Rozmowa o wielkiej polityce nie była jakoś szczególnie bardziej interesująca od życia codziennego. Plotki ploteczki o wielkich postaciach, to by było coś! Ale nie mogłem wybrzydzać, bo przecież sam nie uczestniczyłem w rozmowie. Im bardziej byłem w niej pominięty, tym bardziej zacząłem się denerwować, że dalej mnie nikt nie poznał.
Słuchałem więc dalej, lecz czułem, że niedługo nadejdzie czas, aby wyjść z wody. -
Pomijano Cię też z tego powodu, że sława Cię jeszcze nie wyprzedziła, poza panią i panem zamku oraz ich najbliższym otoczeniem inni widzieli w Tobie tylko gościa swoich mocodawców, obcego z jakiejś innej wyspy czy kontynentu. A jeśli chodzi o rozmowę o polityce, to mówiono głównie o Penkruth, mieście Gildii Magów, obecnie oblężonym przez hordy Demonów i Upadłych pod wodzą niejakiego Księcia Piekieł, Xozhala.
-
Nic interesującego.
A w małych zamkach i jeszcze mniejszych wyspach wieści podobno szybko się rozchodzą.
Wyszedłem i zacząłem się ubierać. -
Nikt Ci w tym nie przeszkadzał, więc po krótkiej chwili znów byłeś suchy i odziany.
-
- Elegancki i pachnący
Ten chłopiec najmodniejszy z modnych - zanuciłem cicho dokańczając codzienną ceremonię. A resztę dokończyłem w myślach;
Tu na ulicy zakonnice i prostytutki
Tu na ulicy uczennice i drobne przekupki
Tu na ulicy kwiaciarki i handlarki polędwicą
Tu na ulicy wszystkie dziewczyny są jego
Człowiek ten to jest… -
Zwróciłeś tym na siebie uwagę kilku najbliższych osób, ale nikt nie skomentował Twojego śpiewu. Tak czy siak, chyba najwyższa pora, aby opuścić łaźnie, prawda?
-
Lubiłem zwracać na siebie uwagę, więc jedynie trochę bardziej się uśmiechnąłem. Prawda, prawda, chociaż zrobiłem to z żalem.
-
Znów trafiłeś na korytarz, którym mogłeś ruszyć do każdej z zamkowych komnat, gdzie tylko Ci się żywnie podobało. No, prawie do każdej, wciąż jeszcze pewnie z niektórych by Cię wygnano…