[Powierzchnia] Osiedle Piastów
-
Lekko podniósł dłonie, polecając swojemu kompanowi to samo. Nie żeby chciał się poddać, ale zawsze jest lepsza okazja na atak.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -6 (Dzień 0)]
— To dobre pytanie, ale obawiam się, że nie mogę na nie odpowiedzieć. — Nieznajomy rozłożył dłonie w geście bezradności. — To zależy od dwóch czynników. Pierwszy, to jak bardzo ty, Anatolu, chcesz się wybudzić. Drugi, to jak bardzo i czy w ogóle twój nowo poznany bliźni będzie próbował Ci z tym pomóc.
Dzieciożerca [T-6(Dzień 0)]
Zasłona kurzowej mgły leniwie opadała, ukazując niską, lecz niemłodą kobietę stojącą nad wyrwanymi z zawiasów drzwiami. Mogła mieć około czterdziestu lat, jej twarz była ciemna i gdzieniegdzie pobrużdżona głębokimi zmarszczkami, a na jej ramiona spadał gruby, brunatny warkocz. Celowała do Gladiatora i herszta bandy z dziwacznej, dwulufowej broni, przy czym jedna z luf była o wiele dłuższa i węższa od pozostałej.
— Na ziemię! Już! — Krzyknęła, ustawiając muszkę w prostej linii z głową Dzieciożercy.
I wtedy świsnęła strzała.
Promień przebił szyję kobiety, jej gardło i wyszedł karkiem. Cofnęła się o kilka chwiejnych kroków, z jej ust wydobył się nieokreślony, bulgoczący dźwięk. Wypuściła karabin z rąk i złapała się za gardło, z którego coraz obficiej lała się krew, przesączająca się między palcami jej drobnej dłoni. Sekundę później upadła na plecy, bezskutecznie próbując złapać oddech. -
Od razu zabrał jej broń, obawiając się tego, że w ostatnim przedśmiertnym odruchu zdoła odstrzelić mu łeb. Potem sięgnął po swoją siekierę i odwrócił się w kierunku, z którego poleciała strzała, choć spodziewał się, kto ją wystrzelił.
-
- Akurat nie chcę umierać i wolałbym jeszcze pożyć. Choć nie wiem, czy mnie ktoś nie wyciągnie spod gruzu.
-
Ten post został usunięty!
-
Dzieciożerca [T-6(Dzień 0)]
Dziciożerca wyrwał kuriozalną pukawkę z jej dłoni. Jej ostatnie, przytomne spojrzenie było skierowane właśnie na niego, a wypełniała je nienawiść przemieszana z zdziwieniem.
Broń rzeczywiście nie przypominała jakiejkolwiek z tych, które herszt bandy widział w swoim życiu. Lewa lufa była długa, z nią karabin mierzył nieco ponad metr. Trafiały do niej pociski z komory, która ewidentnie została wytworzona dla wysokiej klasy pocisków, jakimi dysponowało niewielu strzelców. Na niej mieściły się także przyrządy celownicze, które najwidoczniej można było regulować wobec dystansu, jaki dzielił strzelca od celu. Prawa lufa za to była o wiele krótsza, wyglądała także na znacznie bardziej zmęczoną użytkowaniem. Na pierwszy rzut oka wydawała się spełniać funkcje krótkiej strzelby, choć przyczepiona do jej korpusu płócienna torba nabojowa nasuwała pewne wątpliwości.
Gdy przywódca grupy spojrzał w miejsce, z którego nadleciała strzała, zobaczył Grota. Opierał się o ścianę, klęcząc, a łuk leżał przed nim na posadzce. Krew wypływająca z obojczyka wolno spływała po jego kamizelce, równomiernie skapując w dół. Kap, kap.Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -5 (Dzień 0)]
— To jeszcze się okaże. — Odpowiedział nieznajomy zdawkowo. — Anatolu, czy mogę zadać Ci osobiste pytanie? — Kasztanowe oczy brodatego mężczyzny uwięziły w sobie wzrok Misjonarza.
-
- Nie mam żadnych przeciwskazań do tego, abyś mi nie zadawał pytania. Oczywiście, możesz je zadać.
-
Bardziej spodziewał się młodego, który porzucił swoje stanowisko i ruszył im na pomoc w ostatniej chwili, ale w sumie fakt, że Grot był tutaj cholernie zatwardziałym bandziorem i potrzeba czegoś więcej, żeby go zabić. Teraz nie było czasu na wylewne gesty, skinął mu głową i zabrał się za dalsze przeszukiwanie tej lokacji. Jasne, Grot i Gladiator potrzebowali pomocy medycznej, ale on nie potrafił im jej zapewnić, a nie ma co wołać na pomoc tamtych z góry, jeden był już ranny i pijany, a drugi musi tam być, jeśli będą chcieli się stąd wydostać, o ile nie dadzą rady o własnych siłach.
- Dzięki, stary. - powiedział mimo to na odchodne. - Przeszukam tę ruderę do końca, żeby nikt nie strzelił nam w plecy, i wtedy opatrzymy Wasze rany.
Jak powiedział, tak i zrobił. Nowa broń była świetnym nabytkiem, ale aż szkoda używać jej teraz, więc ją odłożył i przeszukał ciało kobiety. Później znów chwycił siekierę i ruszył ostrożnie, choć niezbyt wolno, miał w końcu dwóch rannych, dalej. -
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie]
— Pragniesz osiągnąć zbawienie, a jednak gdy wydawałoby się, że jesteś blisko niego, odpowiadasz “wolałbym jeszcze pożyć”. Dlaczego?
Dzieciożerca [T-6(Dzień 0)]
Grot skinął mu głową. Rana wyglądała źle, ale nie śmiertelnie, z czego mężczyzna musiał sobie zdawać sprawę, ponieważ był spokojny. Za to Gladiator raczej nie odniósł poważniejszych obrażeń, bo wyręczył herszta bandy i podszedł do strzelca, by mu pomóc.
Przeszukując ciało kobiety nie znalazł wielu rzeczy. Nie miała na sobie plecaka, a w kieszeniach trzymała jedynie kilka (7) nabojów karabinowych, tuzin garłaczowych (oba kalibry zapewne były przeznaczone dla jej pukawki) oraz wymiętą kartkę, zapisaną słowami:
“Uporządkuj suche zapasy i sprawdź naciąg linek, chyba poluzowały się ostatnio. Dołączę do Ciebie za kilka dni, może szybciej, jeżeli szybko sprzedam towar. Kocham Cię.” Na końcu autor notatki dorysował niewielkie serduszko na tle szkicu strzelby.
Wtedy Dzieciożerca usłyszał szybki bieg dochodzący zza jego pleców. -
- Nie uważam, żeby to była dla mnie idealna pora, abym stanął przed Sądem Ostatecznym, a w zasadzie to abym został zbawionym. Muszę na to jeszcze zapracować.
-
A więc odwrócił się w tym kierunku, gotów do ewentualnej walki.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie]
— Jak ta praca będzie wyglądać, przyjacielu? — Nie ustępował nieznajomy.
Dzieciożerca [T-5(Dzień 0)]
A tam stał nikt inny jak Chłystek.
— Szefie! Wszystko gra?! — Chłopak rzeczywiście musiał pobiec od razu, gdy usłyszał od głosy walki, bo chociaż wziął z sobą łuk, to zapomniał o kołczanie, który najpewniej zostawił na dole wraz z nietrzeźwym Księciuniem. Gdyby rzeczywiście musiał pomóc reszcie, to bez strzał nie zdziałałby zbyt wiele. -
- A nie widać? - odparł, wzdychając, choć starał się, aby zabrzmiało to tak, jakby był zmęczony, a nie że ulżyło mu, że o mały włosy nie rozwalił młodemu łba siekierą.
- Opatrzy ich i miej uczy i uszy dookoła głowy, a potem wracaj na górę. Ja przeszukam resztę tego pierdolnika. - powiedział i ruszył dalej, wciąż gotów do konfrontacji, nie był w końcu pewien, czy kobieta była jedyną, która mogła mu tu zagrozić, liczył się też z innymi pułapkami. -
- To się zobaczy, ale liczę na to, iż będę pomagał niewinnym ludziom, a grzeszników karał.
-
Dzieciożerca [T-5(Dzień 0)]
Twarz Chłystka zaciemniła się lekko, gdy usłyszał polecenie, ale szybko odwrócił się na pięcie i uklęknął przy Grocie i Gladiatorze.
Wnętrze mieszkania nie skrywało kolejnych pułapek, a przynajmniej tak wydawało się hersztowi bandy na obecny moment. Za to znalazł mnóstwo innych, ciekawych rzeczy.
Pierwszym, co rzucało się w oczy, były szczelnie pozabijane deskami i blachą okna. Najwidoczniej spełniały podobną funkcję co pancerne wrota; miały nie tylko ochronić wnętrze przed radioaktywnym pyłem, ale także przez każdym intruzem, który mógłby chcieć dobrać się do wnętrza.
Drugim, co zauważył Dzieciożerca, była czystość. Podłogi - pozamiatane. Meble - wypolerowane. Sufity - bez pajęczyn. Oczywiście, nawet te zabiegi nie mogły zakryć śladów, jakie pozostawiły na mieszkaniu mutanty, pogoda, a przede wszystkim czas… Jednak widząc je, mężczyzna poczuł dziwną mdłość rosnącą wewnątrz żołądka. Coś kłuło go w tył głowy, coś dawno zapomnianego…
— …chał! — Z sąsiedniego pokoju dobiegło spokojne zawołanie odległego głosu, który herszt znał, jednak nie mógł powiedzieć skąd. Głos był ciepły, miły, inny niż te, które słyszał każdego dnia.Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie]
— Kara, kara, kara, uwielbiacie ją. — Odpowiedział długowłosy. — A gdyby twoją karą była przedwczesna śmierć pod właśnie tym gruzem? Co wtedy, Misjonarzu?
-
- Przyjąłbym tą karę, choć gdybym się bardziej uparł, to bym prosił o pokutę.
-
Przekrzywił lekko głową i ruszył w kierunku źródła dźwięku.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie]
— Pokuta jest elementem wybaczenia. — Powiedział, po czym wstał i stanął przed swym rozmówcą, a pustka wokół nich zasunął się ciężkimi, ołowiowymi chmurami. Anatola owionął podmuch lodowatego wiatru, a pod sobą usłyszał chlupot wody. — Czy ty, Anatolu Longinusie, udzielasz wybaczenia grzesznikom? — Głos nieznajomego nabrał mocy, na której brzmienie truchlało serce mężczyzny. Ławka pod nim rozpłynęła się, upadł, zawieszony w powietrzu. Nieznajomy wpijał w niego wzrok, który obnażał z ciała, widząc całą jego duszę na przestrzał.
Dzieciożerca [T-5(Dzień 0)]
Znalazł się w kuchni. Metalowy zlew i zmywarka dawno przerdzewiały, ale meble były całe i na swoim miejscu. Na stole, który przykryto świeżym obrusem, właśnie postawiono talerz czegoś, co przypominała kłębowisko kremowych, grubych sznurków, polanych gęstą, parującą krwią, a przynajmniej czymś do niej podobnym.
Przy kuchennym blacie krzątała się kobieta, odwrócona tyłem do Regenta. Wysoka, smukła, z kaskadą ciemnych włosów opadających na ramiona. Nosiła na sobie czyste ubrania, schludny sweter i wąskie jeansy. Zupełnie nie zwróciła uwagi na to, że ktoś wszedł do pomieszczenia. -
To pytanie nieco oburzyło Misjonarza. Wybaczyć grzesznikom?! Przecież oni zasłużyli na Piekło za wszystkie złe uczynki, których dokonali za życia. Anatol początkowo ścisnął swoją prawą rękę, jakby chciał zmienić ją w pięść i chciał uderzyć nieznajomego w twarz z całej siły, choć już po chwili przestał ją ściskać i odetchnął. Przypomniał sobie, iż przebaczenie jest jedną z najważniejszych rzeczy w chrześcijaństwie, a dobry chrześcijanin powinien zawsze przebaczać bliźniemu. Skrzyżował swoje ręce i spojrzał w oczy nieznajomemu, nie gniewnie, a raczej jakby coś zrozumiał.
- Udzielam wybaczenia grzesznikom. - odparł nieco nerwowo, chociaż gdy już wypowiedział te słowa, poczuł niemałą ulgę. -
Bez chwili namysłu wziął solidny zamach tępą częścią siekiery i uderzył ją w głowę na tyle mocno, aby pozbawić ja przytomności, ale też na tyle słabo, aby to przeżyła. Miał smutną świadomość tego, że pewnie jego chory umysł znów płata mu figle, bo ciężko, żeby przekorny los obdarował jego i jego bandę czymś takim w rzeczywistości.