Przeklęta kopalnia
-
Ponownie gulasz z dużą ilością ostro przyprawionego sosu, warzyw i mięsa. Nic nowego, nic szczególnie smacznego, ale też nie podłego. Grunt, że w miarę smakowało, a przede wszystkim syciło.
- Dostarczymy Cię pod samo więzienie w kufrze. Gdy im wyjaśnimy, że w ten sposób nie miałaś szans na ucieczkę, a nikt też nie mógł Cię zauważyć, a więc spróbować odbić i odebrać nam nagrodę, nie powinni nic podejrzewać, ale byłoby dobrze, żebyś współpracowała. Gdy uchylimy wieko, pokazując Cię strażnikom w więzieniu, warcz przez knebel, miotaj się i tak dalej, niech nie mają ochoty za szybko Cię uwolnić. My w tym czasie pójdziemy pogadać o nagrodzie, a ja mam przeczucie, że Ciebie zaniosą do biura naczelnika więzienia, żeby nie mógł sobie odmówić tej przyjemności, jesteś nie tylko poszukiwana, ale to przez samego burmistrza i Szeryfa Imperium, więc pewnie będzie się chciał chełpić tym, że to do niego trafiłaś. Tak czy siak, David będzie odbierał nagrodę, a ja go jakoś zajmę, wtedy Ty skorzystasz ze skrytki ze scyzorykiem, uwolnisz się, a jak tylko będziesz w stanie sprawnie chodzić i władać bronią, zabierzesz cały arsenał. Naczelnik musi mieć w swoim biurze spis wszystkich więźniów i miejsce ich osadzenia, gdy to znajdziesz, bez trudu znajdziesz cele naszych kumpli i pójdziesz do nich, powinnaś mieć tam też zapasowe klucze, żeby ich wyciągnąć. My w tym czasie zadbamy o to, żeby nikt Cię nie zauważył. Później dasz tamtym broń i spróbujemy przebić się do bramy, a potem uciec. Wszystko jasne? -
— Nie, czekaj. — Uniosła dłoń. — Ty zajmiesz Naczelnika, a ja wyjdę z kufra, kiedy zostawią mnie samą w jego biurze, ta?
-
- Tak, to właśnie miałem na myśli. Istnieje też ryzyko, że nie dam rady zająć go odpowiednio długo, ale wtedy powinnaś się choć częściowo uwolnić i nie będziesz miała z nim problemów, ale jeśli nie chcesz, żeby cena za Twoją głowę wzrosła, to lepiej nie próbuj go zabijać. Mimo wszystko, postaram się, żeby nie było go tam, gdy będziesz się uwalniać, uzbrajać i szukać naszych oraz kluczy do ich cel.
-
— A co jeżeli zostawią przy mnie kilku strażników? Nie dam rady zdjąć ich po cichu, a podniesienie alarmu w więzieniu od razu postawi wszystkich w stan gotowości i przysporzy nam sporych problemów. Jeżeli sytuacja się rozwinie, może dojść nawet do tego, że poproszą najbliższą jednostkę o wsparcie. Wtedy prędzej pieprzony Hoodoo Brown zostanie pieprzonym mnichem, niż my wyjdziemy stamtąd żywi.
-
- Nasz snajper o to zadba. Rzecz jasna kłamałem, gdy mówiłem, że Stary miał Cię na muszce, gdy spotkaliśmy się w tamtych ruinach, ale wolałem się zabezpieczyć. On też już jest dawno w drodze, zaczai się w pobliżu i zdejmie ewentualnych strażników na wieżyczkach i wszystkich, którzy spróbują wezwać wsparcie, wiec o to się nie martw. A nawet gdyby mu się nie udało, to zanim nawet najlepszy jeździec na najlepszym koniu ściągnie skąd posiłki, to nim z nimi wróci, minie dobrych kilka godzin, więc zdążymy ulotnić się nawet w najgorszym wypadku.
-
— Mhm. — Jannet mruknęła w zamyśleniu, ale uspokoiła się. Plan rzeczywiście przedstawiał się dobrze, wszystko wydawało się dopięte. — W takim razie mam ostatnie pytanie. — Podniosła wzrok znad gulaszu. — Kiedy wyruszamy?
-
- Jutro, o świcie. To daje nam około sześć lub siedem godzin na odpoczynek i sen.
-
Skinęła głową. To było wszystko, co musiała wiedzieć. Plan był ryzykowny, ale nie niemożliwy. Trzeba będzie liczyć się z tym, że nagroda za jej głowę urośnie jeszcze bardziej… Ale i Star będzie musiał się tym martwić. W końcu i zanim zostanie posłany list gończy. Czyżby porzucił plany życia na spokojnym ranczu?
Wróciła do gulaszu, pogrążając się w myślach. -
Tylko on mógł to wiedzieć, a Tobie ciężko cokolwiek przewidzieć, dobrze wiesz, jaki był zmienny, kierując się jedynie własnym zyskiem. Tak czy siak, około godziny mogłaś poświęcić na odpoczynek, było to ważne szczególnie dla Twoich zdrętwiałych nóg, rąk i szczęki, ale po tym czasie tamci dwaj zaczęli przygotowywać się do snu, aby być choć trochę wypoczętymi podczas jutrzejszej akcji, więc dla Ciebie przyszła pora na więzy i knebel.
-
Tyle, że Jannet nie miała zamiaru w ogóle zakładać knebla, dlatego najzwyczajniej przeszła przez wieczorną higienę i położyła się na jednym z sienników. Może i Star lubi kontrolę, ale niech wie, gdzie jego miejsce.
-
- Nie zapomniałaś aby o czymś? - zagadnął Cię, gdy sam wycierał się ręcznikiem po własnej higienie, podczas której bez śladu skrępowania rozebrał się przy Tobie od pasa w górę, a chcąc nie chcąc musiałaś przyznać, że było na co patrzeć, bo choć chodzącą kupą mięśni nie był, to też mu ich nie brakowało i wszystko to było dobrze wyrzeźbione i podkreślone. Do tego kilka blizn i szram, a także dziwne tatuaże między łopatkami, które nie przypominały Ci absolutnie niczego, co widziałaś wcześniej i nie mogłaś domyślić się ich znaczenia. Chociaż, to czy takie w ogóle było?
Jimmy, gdy już umył się, wytarł i znów ubrał, podszedł do Ciebie z wędzidłem, szmatką i zwojem liny.
- Współpracuj, oboje jesteśmy zmęczeni, a im szybciej będziemy to mieli za sobą, tym lepiej. -
Ostentacyjnie obróciła się na bok, do ściany, jednak po chwili westchnęła. Miał trochę racji. Byli zmęczeni, a teraz powinni także dostać każdą minutę odpoczynku, jaką się dało. No i on… do cholery. Westchnęła ciężko.
— Słuchaj… Możesz mnie związać, ale nie zakładam knebla. Co niby mogę Ci zrobić? Pogryźć? -
- Może. Skąd mam wiedzieć? Ale po prostu chcę mieć gwarancję, że będziesz siedzieć cicho do samego rana.
-
— Będę. — Odmruknęła, po czym ponownie odwróciła się i spojrzała na niego: — Daj spokój z tym kneblem. Poważnie.
-
- Wcześniej jakoś się nie opierałaś.
-
- Wcześniej jakoś się nie opierałaś.
-
Przewróciła okiem.
— Bo wcześniej mógł być potrzebny, a teraz nie jest. Tyle w temacie. -
Wzruszył ramionami i nie wykłócał się więcej, a zamiast tego od razu przystąpił do dzieła, krępując Ci ręce za plecami w nadgarstkach, ramionach i przedramionach. Chwilę zastanawiał się, co zrobić ze szmatką, ale ostatecznie schował ja do kieszeni kamizelki, podobnie jak knebel i sam ułożył się w jednym z wolnych miejsc do spania.
- I co ciekawego porabiałaś od naszego ostatniego spotkania? - zagadnął, układając ręce pod głową i patrząc się w skalny sufit jaskini. -
W pierwszej chwili nie chciała mu odpowiadać albo wyłącznie rzucić czymś na wzór “spadaj” albo “jeb” się, jednak szybko się zreflektowała.
“W końcu nie zakneblował mnie, nie?” Pomyślała. Może była to wina zmęczenia, ale wyjątkowo nie widziała dobrego powodu, by odgryźć się na nim.
— Szczerze? Niewiele, poza bójką z tępakiem z Krwawej Dłoni i jego kolegą, który porywa się na moich starych. — Odpowiedziała. -
- Krwawa Dłoń? No proszę, proszę, tego bym się nie spodziewał.