Więzienie Kolonialne
-
- Rozwiąż się, później oddaj mi liny i ustaw się do mnie plecami. - polecił szybko, wciąż skupiając się na tym, aby celować do Ciebie z broni, a nie na bólu, jaki spowodowała rana i wciąż wbity w nią scyzoryk. - Już!
-
Prędko wykonała polecenie, jednak ustawiając się do niego plecami, niby z czystego przypadku i swojej własnej, spodziewanej po niej niezdarności, zahaczyła tyłem o jego rękę, w której tkwił scyzoryk. Jeżeli tylko strażnik skrzywił się z bólu, to wykorzystała moment by chwycić błyskawicznym uściskiem jego drugą dłoń, oddalić od siebie lufę broni (a najlepiej w ogóle wyrzucić ją z jego rąk) i przywalić mu z całej siły potylicą w twarz. Jeśli bańka nie załatwiłaby sprawy, to Jannet była gotowa na przywalenie strażnika do ściany, przerzucenie go przez siebie, a gdyby nawet to nie położyło go, ręczną konfrontację. Wszystko jednak zależało od tego czy zdoła skierować rewolwer tak, by nie był wycelowany wprost w nią.
-
Niestety, trzymał się od Ciebie na tyle daleko, że plan spalił na panewce, a nim wymyśliłaś inny, z pomocą zabranych od Ciebie lin ponownie skrępował dopiero co uwolnione ręce, wykręcając Ci je do tyłu i wiążąc ciasne supły na nadgarstkach i ramionach.
- Siadaj. - polecił krótko, wskazując na krzesło, które nie tak dawno zajmowałaś, dopiero wtedy poświęcając chwilę czasu na wyciągnięcie scyzoryka z rany i prowizoryczne opatrzenie jej uciętym rękawem koszuli. -
Ale Jannet ani przez myśl nie przeszło, by wykonać polecenie. Choć nawet zbliżyła się nieznacznie do krzesła, to tylko dla zmyłki, by wykorzystać zajęcie strażnika raną, bo zaraz po tym obróciła się z kopniakiem wymierzonym prosto w brzuch strażnika. Na tym nie poprzestała, dodając uderzenie głową prosto w jego twarz, a następnie szybkie dobicie kolanem w miednicę i kolejny cios kolanem, tym razem w twarz (o ile się pochylił).
// Zawsze gdy piszę u Ciebie walki wręcz to mam wrażenie, że są z góry skazane na przegranie. //
-
//Jeśli fabuła nakazuje inaczej, to nawet najbardziej rozbudowany opis czy najlepsza możliwa sytuacja, w jakiej znalazła się postać, nic nie dadzą.//
To Ci się udało, przynajmniej częściowo, bo kopniak trafił i najpewniej zabolał, podobnie jak uderzenie z główki, choć przed resztą się uchylił, odchodząc o kilka kroków.
- Kurwa. - warknął, tak z bólu, jak i przez to, że dał się podejść. - Jebany Star, jebana przyjaźń, jebany dług. Jak Wam pomogę stąd uciec to od razu spróbuję go tu wsadzić… Ciebie też, jeśli się nie uspokoisz, do cholery. Jestem tu, żeby pomóc Wam wyciągnąć resztę. -
Jej źrenica się rozszerzyła.
“Kurwa mać, nie można było tak od razu?!” Pomyślała, uświadamiając sobie co zrobiła. Usiadła z powrotem na krześle, czekając co zrobi tamten. -
//Zapomniałeś o tym, co zawsze.//
-
// Już. //
-
Potrzebował chwili, żeby się otrząsnąć, a później schował broń do kabury i podszedł do drzwi, które zamknął od środka.
- Nieważne kim jestem, póki co wolę, żeby chociaż moja tożsamość pozostała anonimowa, choć twarz raczej poznasz. - powiedział, siadając naprzeciw Ciebie, na miejscu, które zajmował naczelnik. - Z Jimmy’m znam i przyjaźnię się od dawna, ale w pewnym momencie nasze drogi się rozeszły, gdy ja wolałem służyć prawu z gwiazdką przy piersi, on niekoniecznie. Nie zrozum mnie źle, dalej mam zamiar być stróżem prawa, o ile nie wpadnę jako zdrajca, który ułatwił Wam ucieczkę, ale nie mam oporów przed pomaganiem Tobie i reszcie. Tak się składa, że z Szeryfa Browna chuj nie Szeryf, naczelnik też taki porządny nie jest… O Tobie nie wiem wiele, ale nie wątpię, że za partyzantkę przeciwko Magruderowi tamtym należy się medal, a nie więzienie i stryczek, także pomogę Wam ich wydostać i zrobię, co się da, żeby ułatwić Wam potem ucieczkę. Jasne? Kiwnij głową, jeśli nie planujesz zrobić niczego głupiego, to zdejmę Ci knebel. -
Szybko i dosadnie kiwnęła głową, bo raz, że miała już serdecznie dość knebla, a dwa, że po tym co zrobiła wmieszanemu w akcję strażnikowi nawet nie myślała o dalszym sprawianiu mu trudności.
-
Chwilę męczył się z rozwiązaniem wszystkich pasków z tyłu głowy, ale w końcu mu się udało, i rzucił noszące ślady Twoich zębów wędzidło na biurko naczelnika.
- Po co akurat coś takiego? No i ta rozpięta koszula? Cyckami na wierzchu chcesz odwrócić uwagę strażników? - zapytał i parsknął śmiechem. -
Pierwsze co zrobiła Jannet po wyjęciu knebla z ust to splunęła w kąt pokoju, by pozbyć się z ust śliny o smaku węzidła. Po drugi, wszelki opór przed tym gościem zniknął u niej w momencie, gdy ten skończył gadać, a ona sama zburaczała. Mimo tego postarała się zachować zimną głowę, co nie przychodziło jej łatwo.
— Naprawdę nie masz teraz większych problemów niż moje cycki? Musimy się uwijać, jak nie chcesz jutro dyndać na pętli. — Odpowiedziała srogo. -
- Nooo… Są dość spore, fakt. - przyznał i po chwili odchrząknął. - Te problemy, w sensie. No i ta, trzeba się zbierać. Ale plan uległ zmianie, bo i wcześniej nie wiedzieliśmy o tym, jakie zamiary ma wobec Ciebie naczelnik, a zdążył się już Jimmy’emu ze wszystkiego wygadać.
-
// //
— Nie tylko jemu. — Mruknęła, po czym szybko dodała. — W takim razie co robimy i po co znowu związałeś mi dłonie?
-
- To część planu, ale miałem zrobić to później. Miałem, ale rzuciłaś we mnie cholernym scyzorykiem, więc uznałem, że tak będzie lepiej, nie chciałem zginąć tylko dlatego, że próbowałem pomóc Tobie i reszcie, do tego przez Ciebie. No i tak, to część planu. Naczelnik chce Cię widzieć w osobnej celi, a kufer kazał oddać Starowi, także oryginalny plan wziął w łeb. Dlatego zadbam o to, żeby wrócił do Jimmy’ego, ale bez zawartości, którą ukryję. Ty w tym czasie trafisz do swojej celi, związana i zakneblowana, a Jimmy i David, czy jak on się tam nazywa, odwrócą uwagę strażników, żeby zebrać ich z dala od celi Twojej i Twoich kumpli. Wtedy ja podrzucę Ci całą broń i kluczyk, uwolnisz się, uzbroisz i pójdziesz uwolnić swoich kumpli, do celi których wskażę Ci drogę.
-
— Kumam. — Kiwnęła głową. — Tylko nie zapomnij mi podrzucić jakiegoś ostrza do celi, muszę mieć jak się rozwiązać. I zwiąż mi nogi, Naczelnik nie może się zorientować co tu zaszło.
Plan rzeczywiście rysował się dobrze, w opinii Jannet nawet lepiej od poprzedniego. Będzie startowała z punktu bliższego partyzantom, a im mniej skradania się po więzieniu, tym lepiej. -
- Jeśli nie będzie nic w kufrze to oddam Ci ten zasrany scyzoryk. Nóg nie muszę Ci związać, naczelnik jasno powiedział, że mam Cię zaprowadzić do celi, chyba domyślił się, że sam bym Cię tam nie zaniósł w tym kufrze, a nie chciałem brać nikogo do pomocy z oczywistych względów. Coś jeszcze?
-
Otworzyła usta, by poprosić go o zapięcie jej koszuli, ale w ostatniej chwili powstrzymała się. Raz, że teraz to zbędne, dwa że więcej lub mniej upokorzenia nie zrobi dla Jannet większej różnicy, a trzy, że ten mógłby potraktować jej prośbę niekoniecznie tak, jakby tego oczekiwała.
— Wszystko. — Kiwnęła głową. — Zabierajmy się stąd. -
- Uważnie przyglądaj się wszystkim posiłkom, przysłanym przedmiotom czy czemukolwiek, co dostaniesz do celi, jeśli coś zmieni się w planach, to właśnie tak dostaniesz niewielką wiadomość z instrukcjami. Jestem pewien, że Jimmy już tak obrobił naczelnika, że ten dał mu nie tylko zapłatę, ale i pozwolił im zostać jakiś czas, aby odpoczęli i najedli się do syta, tak jak ich konie. To oznacza, że całą akcję możemy zacząć równie dobrze za kilka godzin albo nawet następnego dnia. - wyjaśnił jeszcze i ponownie wziął do rąk rzucone wcześniej na biurko wędzidło, które przystawił Ci do ust.
-
— Kumam. — Powiedziała i zacisnęła zęby na węzidle. — Mfiejmy szo sza schobą. — Dokończyła, ale jej słowa zostały zniekształcone przez knebel.
Po tym posłusznie dała się poprowadzić strażnikowi od siedmiu boleści do celi, nie chcąc przedłużać całego procesu. Im szybciej stąd wyjdą, tym lepiej.