Więzienie Kolonialne
-
Niestety nie, najwidoczniej była to tylko typowa dla strażników złośliwość, gdy nie mogli sobie odpuścić obudzenia śpiącego w dzień więźnia.
-
Eh… W takim razie powróciła na prycz, choć już nie miała zamiaru spać. Nie miała także niczego innego do roboty, więc z nudów przyjrzała się sufitowi. Z nudów zaczęła liczyć rysy na nim.
-
Nie było to zbyt ciekawe, a i rys do liczenia nie było niestety za wiele. Na szczęście nuda nie trwała aż tak długo, bo w końcu usłyszałaś szczęk przekręcanego w zamku klucza.
-
Poniosła głowę by przyjrzeć się osobie przy kratach.
-
Był to z pewnością jakiś strażnik, w końcu nikt inny nie miałby klucza do Twojej celi, ale nie ten, który Cię tu przyprowadził i był wtajemniczony w całą akcję. Na metalowej tacy wniósł miskę z parującą jeszcze zawartością, sztućce, kubek i jakiś dzbanek, stawiając to w pobliżu wejścia i zbierając się do wyjścia.
-
Mruknęła zza knebla wskazując wzrokiem i gestami na swoje usta. Jak niby miała jeść z szmatą w nich?!
-
Strażnik doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale widocznie nie miał zamiaru pozbawić Cię wędzidła od razu.
- Niezbyt rozumiem. - odparł, cofając się od drzwi i krzyżując ramiona na piersi z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. - Możesz jaśniej? -
Przewróciła okiem. Oczywiście, musiała trafić na gościa, któremu zdecydowanie nudzi się w pracy. Z jednej strony nie zamierzała się dopraszać, ale z drugiej odczuwała narastającą pustkę w żołądku.
Ponownie skinęła głową na swoje dłonie, tym razem dosadniej. -
W końcu podszedł i poluzował więzy na Twoich rękach. Pewnie wiedział, jaką masz reputację, a może i widział, do czego jesteś zdolna, dlatego tylko je poluzował, a nie rozwiązał, bo nie chciał przy okazji oberwać, zwłaszcza, że przy okazji obmacał jeszcze Twoje piersi, nim pospiesznie ulotnił się z celi.
-
W myślach tylko poprosiła Jimmiego i jego kolegę, by czym prędzej zaczęli realizację planu.
Czy z tak poluźnionymi więzami potrafiła wyjąć knebel z ust? -
Po chwili szamotania się zdołałaś uwolnić dłonie, a gdy odzyskałaś w nich czucie, co nie trwało zbyt długo, mogłaś spróbować rozplątać paski wędzidła z tyłu głowy, ale jeśli to nic nie da, możliwe, że będzie potrzebna pomoc jakiegoś przechodzącego obok strażnika.
-
Jannet nawet nie myślała o dopraszaniu się o pomoc. Nie była takim typem osoby.
Sięgnęła za głowę i spróbowała rozplątać wędzidło, choćby miało to zająć ładny kawałek czasu. -
Trwało to dość długo i w pewnym momencie miałaś wrażenie, że i tak męczysz się bez sensu, bo w każdej chwili możesz zostać ponownie zakneblowana, mimo to posiłek i choć chwila odpoczynku od wędzidła zbyt kusiły, toteż w końcu udało Ci się pozbyć knebla z ust.
-
Odrzuciła go w kąt pokoju i rozciągnęła szczękę, zdając sobie sprawę jak bardzo nie cierpi tego knebla. Sznury dłoni zostawiła przy sobie, by w razie czego dla pozorów znów założyć je na nadgarstki.
Po tym już miała zabrać się za posiłek, ale przypomniała sobie słowa lewusa o instrukcjach. Uważnie przyjrzała się tacy i naczyniom w poszukiwaniu informacji, które być może chciano do niej przemycić. -
Kiepskie byłyby to pozory, chyba że do kompletu na powrót założyłabyś knebel. Niemniej, nie musisz się martwić, że przez przypadek połkniesz ukrytą wiadomość, bo tej nie było, co oznacza, że albo ucieczka się opóźni, albo strażnik nie miał możliwości przemycić nic w tym posiłku. Swoją drogą, było to o wiele lepsze, niż więzienna strawa innych osadzonych, bo choć w dzbanku była zwykła woda, to na tacy miałaś solidną porcję kaszy z brunatnym sosem z warzywami i grzybami oraz kilka kawałków pieczonego mięsa.
-
Spojrzała podejrzliwie na potrawę. Znała powód, dla którego Naczelnik zamknął ją tu, ale nie była w stanie dojść powodu, dla którego miałaby być traktowana lepiej od pozostałych.
Jej przemyślenia przerwało zrzędzenie pustego żołądka, objawiające się coraz to bardziej niezadowolonym burczeniem.
“Za dużo myślisz, Jannet.” pomyślała, przysuwając tackę bliżej siebie. “Wpędzisz się w paranoję.”
Z apetytem zabrała się za jedzenie. -
Byłaś dla niego niczym więcej jak tylko kartą przetargową w jakichś porachunkach stróżów prawa, między nim i Twoimi rodzicami. Najwidoczniej chciał mieć Cię w dobrym zdrowiu, może obawiał się, że jeśli będziesz w złym stanie, to nic nie ugra, w tylko wzbudzi ich gniew lub zwyczajnie obawiał się, że tamci mogą się spóźnić i nie chciał, abyś padła z głodu. No i może dobre jadło miało na celu wkupienie się w Twoje łaski? Choć pewnie był świadomy, że to nie wystarczy.
Posiłek nie był szczególnie dobry, jadałaś w życiu lepsze, ale i tak był przyjemnym zaskoczeniem, bo inaczej wyobrażałaś sobie więzienne jadło. Ale też nie sądziłaś, że plan przedłuży się na tyle, abyś musiała je w ogóle jeść. -
Nawet gdyby Naczelnik chciał zdobyć jej przychylność, to Jannet i tak stukrotnie bardziej wolałaby pobyt w więzieniu od powrotu do rodzinnego domu. Oczywiście, on nie musiał tego wiedzieć…
Co do planu to fakt, jego wykonanie przedłużało się i zaczynało to martwić dziewczynę. Wątpiła, by ktoś odkrył podwójne dno skrzyni, choć to też nie było całkiem nieprawdopodobne… Miała nadzieję, że za jakiś czas dostanie informację od lewusa albo Jimmiego i dowie się skąd to opóźnienie.
Po skończonym posiłku odłożyła tacę i naczynia pod kraty, a po tym na powrót założyła węzidło i obwiązała swoje dłonie, choć tylko tak, by sznury stwarzały pozory silnie zaciągniętych, ale w rzeczywistości były możliwe do rozwiązania w ciągu sekund.
Po tym sama podeszła do krat i rozejrzała się: widziała stąd inne cele? -
Krótkotrwały odpoczynek od wędzidła był przyjemną odmianą, ale poczułaś, że zbyt krótką, gdy znowu zakneblowałaś sobie usta. Cele były ustawione jedna obok drugiej, na planie kwadratu. Naprzeciwko Ciebie jak najbardziej jakieś były, z czego większość była zajęta przez różnych kryminalistów, choć domyślałaś się, że do pierdla tego kalibru nie trafiali zwykli złodzieje bydła, a prędzej okrutni mordercy i inne kanalie, które czekały na stryczek lub niewiele brakowało, aby już zawisły, spędzając resztę życia za kratami. Twoją celę od nich dzieliło jakieś osiem lub więcej metrów, ale mimo to niektórzy wyciągali do Ciebie ręce przez kraty, dopóki jakiś przechodzący akurat strażnik nie zdzielił ich po łapach pałką, mówili różne komentarze, krzyczeli coś i wpatrywali się w Ciebie, zapewne od chwili, gdy tylko dostarczono Cię do celi. Widok kobiety raczej nie był pospolity, więc pewnie dlatego wzbudzałaś taką furorę, zwłaszcza z więzami na rękach, kneblem w ustach i rozpiętą koszulą. Pośród tych więźniów nie wypatrzyłaś jednak żadnego, po którego tu przybyłaś i wszystko znosiłaś.
-
// Ciul, cały czas zapominam o tej koszuli. //
No cholera, właśnie. Jeszcze na chwilę poluzowała więzy na dłoniach i dopięła koszulę, za cholerę nie miała ochoty na takie prezentowanie się przed kimkolwiek. Po tym usiadła na pryczy, starając się nie myśleć o planie, rodzicach, Naczelniku, lewusie czy Jimmym. Dla zajęcia myśli zaczęła liczyć kraty w swojej celi, a także przysłuchiwać się rozmowom innych więźniów, być może oni wygadają jej, gdzie siedzi Clyde i William.