Zielona Zatoka
-
- Ne. - odparł, pociągając łyk alkoholu z jakiejś butelki. - Ni ma miejsca na statku. Przebieraj siem tu albo na pokładzie, ze załogą.
-
— To se znajdź większą łódkę…— Mruknęła cicho pod nosem, ale przebrała się faktycznie w kajucie, wciśnięta w kąt, po czym przejrzała się w lustrze.
-
Suknia była bez dwóch zdań najlepszym, co miałaś na sobie, wykonana z miękkiego i połyskliwego materiału, dość długa, ale jednocześnie z wydatnym dekoltem. Problemem oczywiście był fakt, że nie była przeznaczona dla Goblinek, najlepiej leżałaby na ludzkich kobietach, Elfkach czy przedstawicielkach innych ras o wzroście uważanym za przeciętny, ty niestety byłaś (jak cała twoja rasa) poniżej tej średniej. Z tego powodu potrzebna ci będzie pomoc, aby dostosować ubiór do twoich gabarytów. Choć Blurg nie wyglądał na znawcę mody, nosił w końcu ubrania należące do przedstawicieli rozmaitych ras, stanów społecznych i profesji, to jednak parsknął pod nosem na twój widok, ale darował sobie komentarz.
-
— Mam nadzieję, że macie tutaj jakiego krawca. — Burknęła pod nosem, przebierając się z powrotem w swoje ubrania.
-
- Ta. W załodze jes kilku, co normalnie żagle szyjo, ale możesz też iść se do tego, co mamy go na nabrzeżu, on czasem też łachy naprawia albo robi.
-
— A gdzie dokładnie on mieszko? — Zapytała, zarzucając złożone w kostkę kiecki na ramię.
-
- Ma chałupe, znajdziesz. Co jeszcze?
-
// ciulów sto, aż dwadzieścia dni zwłoki, wybacz //
— Nic. — Odburknęła, idąc w stronę wyjścia z kajuty. — Ido do niego, będę z powrotem jak wrócę.
I zgodnie z swoimi słowami, opuściła pokład okrętu i skierowała się na nabrzeże, rozglądając się za krawcem zgodnie z niesamowicie precyzyjnymi wytycznymi kapitano.
-
Zabudowa na stałym lądzie rzeczywiście była na tyle skromna, że zdołałaś odnaleźć warsztat żaglownika. On sam był Goblinem, jak mogłaś się spodziewać, i łatał właśnie jeden z żagli przed wejściem do swojej chałupy.
//Sprawdziłem i rzeczywiście, wytwórca żagli to po prostu żaglownik.// -
// Codziennie uczymy się czegoś ciekawego. //
Bez większych ceregieli stanęła przed nim i wskazała na trzymane w ręku kiecki.
— Słyszałam, że umiesz szyć i inne takie. — Zaczęła. — Mam dla Ciebie roboto. -
- Żagiela to ja z tego nie zrobie. - odparł, odrywając się od pracy i drapiąc lekko po głowie.
-
— A kazałam Ci robić żagiela? — Odburknęła z irytacją. Otoczenie idiotów coraz bardzie działało jej na nerwy, z kapitano na czele. — Masz to spasować na mnie.
-
Pokiwał głową ze zrozumieniem, które cię zdziwiło, spodziewałaś się bardziej pytań albo kręcenia głową na takie pomysły. Goblin sięgnął po sznurek z podziałką, zmierzył wszystkie potrzebne wymiary i odebrał od ciebie ubrania.
- Na kiedy ma być gotowe? -
— A jak szybko umisz to zrobić? — Skrzyżowała ramiona, podnosząc głowę by spojrzeć na goblina. — Jak zrobisz na wczoraj, to dopłaco. — Zaoferowała.
-
- Do wieczora. - odparł Goblin, zmotywowany wizją dodatkowego zarobku. Natychmiast porzucił swoje dotychczasowe zajęcie i poszedł do chaty, zająć się przygotowaniem dla ciebie stroju.
-
Tissaen za to zatrzymała się na moment i namyśliła - miała jakieś plany poza wizytą u ważniaka w imieniu Kapitano? Musiała sobie przypomnieć, ale na razie nic jej nie świtało w tej kwestii.
-
Wypadało się do owej wizyty przygotować, ale poza dobraniem sobie biżuterii i innych dodatków oraz ewentualną kąpielą nie miałaś absolutnie nic do roboty, i tak bez ubrań nie wyruszysz.
//Daj jakiś ogólny post i w ogóle, a ja przewinę do momentu wyjazdu.// -
Ruszyła więc z powrotem do samej przystani, by korzystając z wolnego czasu jeszcze rozejrzeć się po niej, być może coś przykuje jej wzrok. Później przygotuje sobie kąpiel, odpicuje się na cacy i błysk i będzie mogła ruszać.
//Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko małemu zwiedzaniu Zielonej Zatoki//
-
//A gdzie tam.//
Cóż, nie spodziewałaś się wiele, więc się nie zawiodłaś. W centrum zatoki znajdował się targ, na którym pirackie załogi handlowały między sobą i przede wszystkim z załogami statków handlowych i przemytniczych którym kupowanie towarów pochodzących z rabunku nie przeszkadzało. Tych jednak chyba nie było dziś w Zielonej Zatoce, bo targ świecił pustkami. Nieco dalej było kilka pilnie strzeżonych magazynów, gdzie zapewne przechowywano zrabowane dobra, oraz równie dobrze strzeżone więzienie, gdzie trzymano schwytanych podczas pirackich eskapad jeńców, jak się domyślałaś w dość nędznych warunkach. Było też coś, co zapewne musiało być burdelem, bo nazywało się “Piersi Syreny”, niezbyt wyszukanie. Poza tym baraki dla załóg, które chciały przespać się na normalnych łóżkach, a nie hamakach rozwieszonych na pokładzie i pod nim, oraz kilka karczm: “Stary Port”, “Czarny Żagiel” i “Morski Grzmot”. -
Faktycznie nie spodziewała się wiele, ale nie przeszkadzało to jej być wciąż zawiedzioną. To miejsce miało o wiele większy potencjał, szczególnie patrząc na klientelę… Musiała podsunąć ten pomysł pod nos kapitano.
W tej sytuacji powróciła do kajuty dzielonej z goblinem, którego miała dzisiaj reprezentować przed szanownym jegomościem, by dokonać wszelkich niezbędnych przygotowań do wizyty. Stamtąd ruszyła po odbiór ubrań, a następnie na spotkanie z swoją eskortą i podstawionym pseudo-Kapitano.