Zielona Zatoka
-
— Sam spokój to dosyć mała cena za takie… przysługi. — Odpowiedziała.
-
- Spokój nie spokój… Nie chcem, żeby mnie znowu wyjebali, ta? W Gilgasz se dobrze żyłem, tu se bende lepiej jeszcze żyć i nie chcem, żeby mnie kto pogonił, ta? No i jak siem wkurwio, chłopki i inne rycerze, to nie wim, czy se poradzim z nimi, przynajmniej nie teraz.
-
— Mhm… — Mruknęła, upijając kolejny łyk wina. — Kiedy mam tam iść?
-
- Im szybciej, tym lypiej, a chyba ni masz nic tera do roboty, hę?
-
-- Hę…? Nie mam, no. Jutro z rana pójdę se. Tylko daj mi jakieś lepsze ubrania, bo te łachy nie wypadają, nie?
-
Kiwnął głową i wskazał nią na jeden ze stojących pod ścianą kufrów.
- Wszystko, co tam je, je twoje. Babskie ciuszki, nie dla mnie, chciałem żem kiedy sprzedać, ale jak mam tera cie, to i tobie mogem oddać. Co byś jeszcze chciała, hę? -
-- Ochronę. Daj mi kilku przygłupów, jakby tamtym z zameczku się nagle odwidziało. Tylko takich, co jak im się nie powie, to będą stali i gapili się na sufit, nie chcę żeby mi wszystko spieprzyli.
-
- O to siem nie martw, sam żem miał ci dać kogo, żeby tam o wszystko zadbał. - odparł, a ty czułaś, że w równym stopniu miał na myśli chęć zapewnienia ci rzeczywistej ochrony, jak i pewność, że nie uciekniesz mu przy pierwszej z brzegu okazji.
-
— Dobre, niech będzie. — Odrzekła bez werwy i jednym haustem dopiła swoje wino.
-
Kapitan również dopił i opuścił kajutę, aby zająć się zorganizowaniem ci ochrony i wszystkiego, co będzie ci w misji potrzebne, zostawiając cię samą.
-
W tym czasie Tissaen pociągnęła jeszcze solidny łyk wina prosto z butelki i zajrzała do kufra, w którym wedle słów kapitanero miały być “babskie ciuszki”.
-
I rzeczywiście były, a pod tym nieprecyzyjnym określeniem gobliński pirat na myśli miał rozmaite stroje. Głównie były to suknie, od tych najprostszych, noszonych przez chłopki i mieszczanki, przez o wiele bogatsze, zdobione, z materiałów takich jak bawełna czy jedwab. Były to stroje typowo verdeńskie, znacznie bardziej skąpe były te z Nirgaldu, z racji panującego tam klimatu, choć te były już o wiele bogatsze. Poza tym były tam kompletnie kuse stroje, przeznaczone chyba typowo dla niewolnic. Dochodziły do tego różne dodatki i nieco biżuterii, której kapitan z jakichś przyczyn jeszcze nie spieniężył. Problemem będzie to, że większość strojów wymaga poprawek, w końcu nosiły je przeważnie ludzkie kobiety lub Elfki, ty zaś jesteś Goblinką, do tego dość niską jak na standardy swojej rasy.
-
Odrzuciła je z złością, nie miała zamiaru zabawiać się w krawcową. Za to w jej oczy wpadł błysk biżuterii, jaką znalazł. Przymierzyła ją.
-
Wśród piratów na pewno byli tacy, którzy znali się na naprawie starych żagli i szyciu nowych, więc od biedy będą mogli zająć się i tym, choć jak im to wyjdzie to już inna kwestia. Z biżuterii miałaś kilka srebrnych bransolet, złote kolczyki i pierścionek z niewielkim rubinem, z dedykacją w środku, której nie potrafiłaś odczytać, bo nie zapisano jej we wspólnym, a bardziej w języku Elfów.
-
Zaczęła od przymierzenia kolczyków oraz bransolet, zaś pierścień schowała głęboko w jedną z kieszeni. Inskrypcja zaciekawiła ją, będzie musiała później dopytać się o jej znaczenie.
-
Jak to biżuteria, wyglądała dobrze. Miałaś tu nawet lustro w srebrnej ramie zawieszone na jednej ze ścian kajuty i na pewno wyglądałaś w nich o wiele dostojniej. Kto wie? Może uda ci się oszukać wsiowych głupków i małych rycerzyków, jeśli dodasz do tego odpowiedni strój i świtę, że jesteś wysłanniczką jakiegoś wielkiego kupca czy innego możnego?
-
Świtę mogła dodawać, ale na razie nie brała pod uwagę wciskania się w fatałachy o kilkanaście rozmiarów za wielkie na nią.
— Nieźle, Tiss. Może nawet warto będzie uczepić się kapitanka na dłużej. — Pochwaliła swoje lustrzane odbicie, co chwila zmieniając pozę, by zobaczyć siebie z innej perspektywy.
Zawsze pragnęła właśnie tego. Mnóstwa złota, kryształów i kosztowności. Takie błyskotki pozwalały poczuć się goblince kimś na miarę, na miarę księżnej, ba, królowej! Tylko księżne i królowe wciąż miały to, czego Tissaen brakowało. Chciała władzy i wszystkich przywilejów jakie dawała, tego, by ludzie klęczeli pod jej stopami, kłaniali jej się… Uśmiechnęła się, podziwiając swój obraz w lustrze. Wiedziała, że na to także przyjdzie jej czas. Na pewno. -
Wkradnięcie się w łaski kapitana nie powinno być trudne, a jeśli nie będziesz przy okazji knuć czegoś na boku (lub przynajmniej on tego nie wykryje) to możesz stać się piracką królową okolicy, tak jak on jest pirackim królem, przyjmować w jego imieniu hołdy wieśniaków, rycerzyków, innych piratów, nawet kapitanów. O ile rzeczywiście uzna, że jesteś mu potrzebna i nie odprawi cię jak pierwszej lepszej kochanki.
//Co do ubrań, to wspominałem, że może to zanieść lub kazać zanieść do jakichś piratów zajmujących się naprawą i szyciem żagli. Żaden z nich nie jest krawcem, ale powinni zrobić to na tyle dobrze, aby dało się w tym chodzić bez wstydu.// -
// Niby ta, ale Tissaen nie ma parcia na takie ubrania. Na moment obecny woli swoje. //
Och, Tissaen już zadba o to, by była mu potrzebna. Przynajmniej do momentu, aż kapitano straci swoje znaczenie dla niej i to on będzie musiał udowadniać swą niezbędność. O tak, Tissaen miała plany i nie zamierzała ich porzucać.
Gwałtownie odwróciła głowę, czując, że zapomniała się w swoich przemyśleniach. Kapitan wrócił już? -
Czymkolwiek był zajęty, widocznie absorbowało to jednak sporo jego czasu i nie powrócił jeszcze, choć mógł tylko żałować, że nie widział cię nie tylko półnagiej, ale i w tej biżuterii… Choć pewnie wolałby widzieć cię po prostu nagą lub w jednym z tych kusych strojów, które mógł chować tam specjalnie na taką okazję. Tak czy siak, mógł też w ogóle nie wrócić, bo właściwie przekazał ci wszystkie potrzebne informacje i teraz powinnaś tylko opuścić kajutę, bo twoja obstawa pewnie będzie czekać gdzieś w pobliżu, i zająć się swoim zadaniem.