Begin
- 
Starał się domyślić ich treści po prostu czytając dalej. 
- 
Wychodziło na to, że właściwie to ni cholery nie wiadomo, co się z nimi stało. 
- 
Poszukał tych gór na mapie. Były jakoś oznaczone? 
- 
Były na północnym zachodzie, w samym rogu mapy. Podobnie jak wspomniane Fallen. No i Colder, o którym uprzednio mówiła Eveline. 
- 
Chyba już miał cel podróży. Po przeczytaniu tego, położył się spać. 
 //Punkt w Kognicję jak coś.
- 
Usnął, a w swym śnie pojawił się na polu bitwy, które nagle zaczęło obrastać kwiatami. Dziwne. 
- 
Rozejrzał się we wszystkie strony, szukając źródła anomalii i zagrożeń. Przybrał pozycję do walki wręcz. 
- 
Łodygi kwiatów oplotły mu stopy. 
- 
- Nie wiem kim jesteś, ale przestań. Nic ci nie zrobiłem. 
- 
Łodygi zatrzymały się, ale nie puściły. 
- 
- Chcesz pogadać czy co? 
- 
Łodygi szarpnęły, a Dokja się wyłożył. 
- 
Złapał za nie rękami i spróbował rozerwać by uciec z uścisku. 
- 
//to rzuć sobie na morfologię, łatwy 
- 
Rzut. Morfologii mam 1 
- 
Łodygi rozerwały się bez trudu. Dokja był wolny. Tymczasem rozbolała go głowa. 
- 
- Nie baw się ze mną, nie chcę. - Próbował przemówić do sprawcy tych czynów, wstając by rozdjrzeć się wokół 
- 
Sceneria osnuła się mgłą, a spomiędzy pnączy kwiatów wyszła dziewczyna. Miała na sobie zwiewną czarną szatę. Spojrzała na Dokję. 
 — Coś słabo sobie radzisz sam w snach.
- 
- Powiedzmy, że to cena za porządek za dnia, jaką muszę teraz płacić. Kim jesteś? - 
- 
— A, nikim ważnym. Takim tam podróżnikiem przez ludzkie sny. Badam obyczaje Jokerów, takich jak ty. 
 

