Begin
- 
Chyba już miał cel podróży. Po przeczytaniu tego, położył się spać. 
 //Punkt w Kognicję jak coś.
- 
Usnął, a w swym śnie pojawił się na polu bitwy, które nagle zaczęło obrastać kwiatami. Dziwne. 
- 
Rozejrzał się we wszystkie strony, szukając źródła anomalii i zagrożeń. Przybrał pozycję do walki wręcz. 
- 
Łodygi kwiatów oplotły mu stopy. 
- 
- Nie wiem kim jesteś, ale przestań. Nic ci nie zrobiłem. 
- 
Łodygi zatrzymały się, ale nie puściły. 
- 
- Chcesz pogadać czy co? 
- 
Łodygi szarpnęły, a Dokja się wyłożył. 
- 
Złapał za nie rękami i spróbował rozerwać by uciec z uścisku. 
- 
//to rzuć sobie na morfologię, łatwy 
- 
Rzut. Morfologii mam 1 
- 
Łodygi rozerwały się bez trudu. Dokja był wolny. Tymczasem rozbolała go głowa. 
- 
- Nie baw się ze mną, nie chcę. - Próbował przemówić do sprawcy tych czynów, wstając by rozdjrzeć się wokół 
- 
Sceneria osnuła się mgłą, a spomiędzy pnączy kwiatów wyszła dziewczyna. Miała na sobie zwiewną czarną szatę. Spojrzała na Dokję. 
 — Coś słabo sobie radzisz sam w snach.
- 
- Powiedzmy, że to cena za porządek za dnia, jaką muszę teraz płacić. Kim jesteś? - 
- 
— A, nikim ważnym. Takim tam podróżnikiem przez ludzkie sny. Badam obyczaje Jokerów, takich jak ty. 
- 
- A, bożek krainy czy coś takiego. Czyli mamy Shizukę jako stwórcę tego grajdołku i ciebie. - Usiadł sobie na ziemi, z dala od pnączy. - Opowiesz mi o upadku krasnoludów? - 
- 
— A skąd mam wiedzieć? Nawet nie wiem kto to Shizuka. Krasnoludów już nie było, gdy powstała Kraina. 
- 
- To co z Fallen? Kraina powstała na trupie jakiegoś innego świata? - 
- 
— Podobno Kraina to taki patchwork, ale nikt poza samą twórczynią nie wie, jak to cholerstwo działa. 
 

