Begin
- 
- Jest taki, który chętnie przyjąłby kogoś takiego jak ja na ucznia? Chciałem poznać jakieś tutejsze techniki walki i rozumieć magię, chociażby minimalnie. Słyszałem, że lubią mówić i często są samotne. 
- 
— Niestety, tego nie wiem. Ale może ta Shizuka wie? 
- 
- Albo Kizuka się nazywała… Cholera wie. I tak pewnie nie spotkam stwórcy tego świata, jestem tylko Jokerem. Dopiero jak karty zbiorę ją najprędzej zobaczę. 
- 
— Ja tam w ciebie wierzę, Dokja. Uda ci się. 
 Uśmiechnęła się do niego, a sen się rozpłynął. Dokja obudził się.
- 
- To pierwszy raz od dawna, kiedy słyszę te słowa… - Skomentował w czasie, gdy sen się rozpływał. Po przebudzeniu leżał minutę z otwartymi oczami gapiąc się w sufit. - Gdyby nie ona, znowu walczyłbym całą noc. - Odrzekł zwlekając się z łóżka. Założył ubrania, jakie wyprała dla niego Eveline i przejrzał się w lustrze. Znowu to samo oblicze, niby piękne, a jednak całkowicie puste i odarte z wartości. Skorupa zdolna jedynie do zagarniania, niszczenia i przywłaszczania sobie tego co cudze. Uderzył się w twarz z liścia. To tylko myśl. Zszedł na dół zjeść coś i poszukać Eveline. 
- 
Na dole jedzenia nie było. Eveline za to kręciła się po holu i wydawała polecenia swoim pracownikom. 
- 
- Macie tu jakąś kuchnię czy szwedzki stół dla gości? Głodny jestem. - 
- 
— Dosłownie obok jest knajpa. Idę właśnie na śniadanie. 
- 
- Może zjemy razem? - Zaproponował z uśmiechem, odganiając od siebie myśli o nocy. 
- 
— Czemu nie. Chodź no, opowiesz mi, co się u ciebie jada na śniadanie. 
- 
- Głównie tofu, tłuste zupy i ryby. Oczywiście jako baza potraw ryż i mięso. - Odrzekł, kierując się razem z kobietą do knajpy. - No i jajka są u nas cholernie popularne. - Dodał gdy usiedli w barze. - Odwiedziła mnie jakaś dziwna dziewczynka w nocy, podobno bada Jokerów. Kto to był? 
- 
— Jeśli cię zmacała to mógł być Suseł. Ja nikogo nie widziałam na korytarzu. 
- 
- W nocy w sensie we śnie. 
- 
— Mi się rzadko cokolwiek śni, więc nie wiem. Podobno Jokerzy mają dużo snów, ale nie dopytywałam. 
 Dotarli do knajpy, gdzie Dokja doczekał się szwedzkiego stołu.
- 
Nałożył sobie dwa kawałki chleba, sadzone jajka, jakieś paski mięsa i ryż. Widelcem zrobić z jajek pastę, którą zmieszał z ryżem i po rozdrobnieniu rozsmarował na kromkach chleba. Następnie położył na nich paski mięsa, dołożył jakiejś papryki i chrzanu i zamknął, tworząc dość dużą kanapkę z dość niecodziennych dla typowo europejskiego konsumenta połączeń. Usiadł do stolika. 
- 
— Smacznego. 
 Eveline dla odmiany wzięła jajecznicę, hojnie obsypała ją przyprawami i do tego wzięła dwie bułeczki z masłem.
 — Chcesz kawy albo czegoś innego?
- 
- Zielonej herbaty. Albo matchy najlepiej. A jak nie będzie to Yerby. 
- 
— Zobaczę, co się trafi. W Kotrii byłby pewno większy wybór, z plantacjami pod ręką. 
 Odeszła. Dokja był sam na sam z kanapką.
- 
Poczekał z jedzeniem na kobietę. 
- 
Po jakimś czasie wróciła. Przyniosła mu matchę, a sobie kawę zbożową. 
 — Jak można jeść tofu?
 

