Begin
- 
- A, tak, zapomniałam o tym… No to, do widzenia - rzekła do ekspedientki i wyszła ze sklepu.
 - 
— To dokąd teraz, Angeliko? Rozproszyłam się trochę w sklepie.
 - 
- Powiem Ci szczerze, że nie wiem… Wybierz coś.
 - 
— Och, no wiesz. To ty powinnaś wiedzieć, co chcesz zrobić. Ja najchętniej bym się zdrzemnęła.
 - 
- No to chodźmy do domu. Odłożę suknię, Ty się zdrzemniesz, a ja pozwiedzam jeszcze miasto.
 - 
— I to jest świetny pomysł.
Po niedługim czasie były w domu. Hannah ziewnęła.
— Na pewno poradzisz sobie sama? - 
Położyła gdzieś pudło z suknią.
- Jasne… Bo tu nie napadają ludzi na ulicy, prawda? - 
— Nie, nie wydaje mi się.
 - 
- To na pewno sobie poradzę. - Po czym zaczęła kierować się w stronę drzwi - pa - powiedziała i wyszła na ulicę.
 - 
Na ulicy było spokojnie. Kilka woźniców szykowało się do drogi. Jakiś mężczyzna schylał się, by pogłaskać kota.
 - 
W takim razie udała się do portu.
 - 
W porcie kręciło się trochę marynarzy, czyszcząc pokłady statków. Czego szukała?
 - 
Jest tu jakaś tablica, budynek czy inne badziewie a informacjami o rejsach czy czymś takim?
 - 
Chyba nic takiego nie było. Gdy się rozglądała, spostrzegła tego samego faceta, który wcześniej głaskał kota.
 - 
W takim razie trzeba się dowiedzieć w nieco inny sposób. Podeszła do tego faceta.
- Przepraszam Pana, nie wie Pan kiedy odpływa jakiś statek do Sybil? - 
— Och, oczywiście. Odpływa za dwie godziny. Sam się tam wybieram.
 - 
Nie spodziewała się, że statek będzie aż tak szybko.
- A następny? - 
— Tego nie wiem. A dlaczego? Myślałem, że jak już zmierza pani do portu, to się pani śpieszy.
 - 
- Nieeee, chciałam tylko wiedzieć ile dni tu spędzę. Nie planuję stąd aż tak szybko odpływać…
 - 
— To tego nie wiem. Ciężko powiedzieć. Mogę chyba tylko życzyć miłego pobytu.