Begin
-
- Angelika - uśmiechnęła się. - To ja będę już lecieć, może spotkamy się na miejscu jak jeszcze tam będziesz kiedy przypłynę.
-
Uśmiechnął się delikatnie i wyciągnął rękę w jej stronę, jakby jeszcze chciał ją dotknąć na pożegnanie.
-
Pomachała mu i ruszyła na miasto. Nie miała pomysłu co jeszcze mogłaby tu porobić, a Hannah nie chciałaby opuścić za szybko. Aż z ciekawości postanowi sprawdzić rzecz, o której czytała czasem w książkach fantasy. Ruszyła na poszukiwanie tablicy ogłoszeń.
-
Rzeczywiście, znalazła takową. Wisiały ledwie dwa ogłoszenia. Jedno dotyczyło zaginionej walizki, a drugie, że jakiś chłopak szuka kogoś do towarzystwa na dyskotekę.
-
Nieco się tymi ogłoszeniami zawiodła… W takim razie teraz ruszy pozwiedzać następne miejsce, które może się jej wydawać ciekawe. Ruszyła do lasu, z którego tu trafiła.
-
Dotarła na miejsce. Był to bardziej park niż las. Widziała wygrzewające się na słońcu koty i jednego szczeniaka. Było spokojnie.
-
W takim razie poszła głębiej w ten park. Chciała zobaczyć czy spotka tu jakieś niezwykle zwierzęta oprócz kotów i psów.
-
Zobaczyła dosyć sporawego kocura w kolorze głębokiej czerwieni. Nieco zbyt głębokiej jak na zwykłego kota. Wygrzewał się na słońcu.
-
Uuuu. Podeszła szybko do niego chcąc go dotknąć.
-
Popatrzył na nią ze zdziwieniem, ale nie oponował.
-
Jaki był w dotyku? Spodziewała się że ta czerwień to może być krew, lub nieco mniej makabrycznie - jakaś czerwona farba, czy inna kolorowa substancja.
-
Był bardzo puchaty, jego futerko miękkie, acz nie wydawało się ani malowane ani zakrwawione. Zaczął mruczeć.
-
Nie tego się spodziewała idąc na poszukiwania magicznego stworzenia. Cóż, pozostała jej jeszcze desperacja.
- Umiesz Ty mówić? -
— I czego jeszcze byś chciała? Żebym latał? Jestem tylko kotem, a ty tą rozkapryszoną dziewuszką.
-
// Strasznie mi się jego odpowiedź spodobała :v
Pisnęła przerażony, odskakując do tyłu, a bardziej to lądując na dupie. No tego to się nie spodziewała. Szybko jednak się pozbierała i podeszła do kota na klęczkach. Nie wiedziała za bardzo co mogłaby mu powiedzieć.
-
Kot wygiął grzbiet i syknął na nią.
— Ile ty masz lat, co? Zachowujesz się jak przedszkolak. W domu cię nie uczyli, by nie rozmawiać z nieznajomymi zwierzętami? -
- Och, najmocniej przepraszam, tam skąd pochodzę nie mamy gadających kotów - wybąkała. - Zresztą, kto tu mówi o wychowaniu - dodała.
-
— Ja. Jesteś ode mnie większa i gwałtowniejsza. Ja po prostu ostrzegam, żebyś uważała.
-
- A niby co takiego może mi zrobić nieznajomy, gadający kot? W ogóle to wszystkie zwierząt tu mówią?
-
— Nie wiem. Ja nawet kotem nie jestem. A ostrzegam ciebie, żebyś mnie nie przydepła czy coś.