Begin
- 
Całkiem zabawny jest. Aż zaczęła się ciekawić ile może mieć lat.
- Co jeszcze takiego robiła, że wstyd było z nią chodzić? - Jednak bardziej interesowała ją ta kwestia. - 
— Cóż, nie byłem jej jedynym. I dużo ludzi o tym wiedziało.
 - 
- Ej czekaj, zdradzała Cię?!
 - 
— Można tak powiedzieć? Ogólnie była dość… niewyżyta.
 - 
- A gdzie mieszka?
 - 
— W Kotrii. Chyba. Nie pamiętam.
 - 
Niech to.
- Ugh, jakby była w okolicy, to może bym ją odwiedziła… Nie wiesz co może odczynić tę… klątwę? - Tu należy wyjaśnić jej tok rozumowania. Może istnieje rozwiązanie tej klątwy, ale jest dla niego nieosiągalne, bo no… jest kotem. Albo wymaga ingerencji drugiej osoby? - 
— Nie mam pojęcia. Jakoś… uhm… nie jestem zbyt komunikatywny. Zaskoczyło mnie, że z tobą mogę gadać.
 - 
- O, a to ciekawe. Pewnie nie każdy myśli o rozmawianiu z kotem - zamyśliła się na głos. W ogóle jaka pora dnia?
 - 
Było popołudnie. Sho wyciągnął się lekko i walnął do góry brzuchem.
— W sumie jesteś nawet spoko. - 
- Ty też, czego się na początku nie spodziewałam… Ej, właśnie! Jak bardzo kotem, a jak bardzo… człowiekiem się czujesz? - Zapytała go i pomiziała po brzuszku.
 - 
Znów zaczął mruczeć.
— A jakbyś to odróżniała, co? - 
- Nie wiem w sumie… Zwyczajnie zauważyłam że masz problemy z pamięcią i oprócz gadania zachowujesz się bardzo kocio…
 - 
— Skoro i tak mnie już nikt nie bierze na poważnie, to po co się tym przejmować? — rzucił smutno.
 - 
Trochę smutno jej się zrobiło. Ale w sumie nie miała żadnego pomysłu jak mogłaby mu z tym pomóc, więc przemilczała jego wypowiedź, dalej głaszcząc go po brzuchu.
 - 
— Pójdziemy się czegoś napić?
 - 
- Czemu nie, prowadź.
 - 
Dotarli do karczmy. Sho jakoś poradził sobie z podniesieniem swoił łapek i oparciem ich o kontuar.
— To na co masz ochotę? — zapytał Angelikę. - 
Rozejrzała się za jakimś menu albo czymkolwiek, by rozeznać się w serwowanych tu napojach procentowych.
 - 
Piwa, wina, kilka drinków. A na końcu dopisek “o inne zapytaj barmankę”.