Porte Isla

[Abbey]

— Niech ci będzie. Wołaj jak czegoś będziesz chciał.
Ruszyła do drzwi.

[bulorwas]

Położył się spać. - Głupia baba… - Powiedział sam do siebie pod nosem.

[Abbey]

//punkcik w???

[bulorwas]

// Reakcja

[bulorwas]

// Żadnego snu?

[Abbey]

Nagle obudził się i zorientował się, że siedzi na bardzo wysokim murze. Po jednej stronie widział piekło, po drugiej niebo.

[bulorwas]

Po której stronie miał nogi? Piekła czy nieba?

[Abbey]

Po stronie nieba.

[bulorwas]

Mur daleko się ciągnął? Widział jego koniec?

[Abbey]

Aż po horyzont.

[bulorwas]

Po jednej czy po drugiej stronie były jakieś żywe czy chociaż poruszające się istoty?

[Abbey]

Coś widział, jednak nie za dobrze.

[bulorwas]

Więc im pomachał. Zaczął nucić Wrong side of heaven

[Abbey]

Po piekielnej stronie wypatrzył grupę ludzi niosącą jakiś wielki portret człowieka z medalami.

[bulorwas]

Przyjrzał się mu. Kojarzył go?

[Abbey]

Niezbyt, ale sam format i poza wyglądała znajomo. Coś jak szajs odwalany przez tych z północy, nie?

[bulorwas]

Splunął w tamtym kierunku.

[Abbey]

Usłyszał syk, krople jego plwociny zniknęły z sykiem na długo nim uderzyły o ziemię. Z drugiej strony usłyszał śpiewy.

[bulorwas]

Przysłuchał sie mu.

[Abbey]

Jakieś ckliwe dyrdymały o miłości, nadstawianiu drugiego policzka i spieraniu biednych.