Porte Isla
-
Położył się spać. - Głupia baba… - Powiedział sam do siebie pod nosem.
-
//punkcik w???
-
// Reakcja
-
// Żadnego snu?
-
Nagle obudził się i zorientował się, że siedzi na bardzo wysokim murze. Po jednej stronie widział piekło, po drugiej niebo.
-
Po której stronie miał nogi? Piekła czy nieba?
-
Po stronie nieba.
-
Mur daleko się ciągnął? Widział jego koniec?
-
Aż po horyzont.
-
Po jednej czy po drugiej stronie były jakieś żywe czy chociaż poruszające się istoty?
-
Coś widział, jednak nie za dobrze.
-
Więc im pomachał. Zaczął nucić Wrong side of heaven
-
Po piekielnej stronie wypatrzył grupę ludzi niosącą jakiś wielki portret człowieka z medalami.
-
Przyjrzał się mu. Kojarzył go?
-
Niezbyt, ale sam format i poza wyglądała znajomo. Coś jak szajs odwalany przez tych z północy, nie?
-
Splunął w tamtym kierunku.
-
Usłyszał syk, krople jego plwociny zniknęły z sykiem na długo nim uderzyły o ziemię. Z drugiej strony usłyszał śpiewy.
-
Przysłuchał sie mu.
-
Jakieś ckliwe dyrdymały o miłości, nadstawianiu drugiego policzka i spieraniu biednych.
-
- Kurwa, z jednej strony zjeby od dyktatora, z drugiej zjeby od bycia słabym. Wolę mur. - Usiadł okrakiem na murze i spojrzał na niebo nad sobą.