Milan
-
- Dzięki. - udał się do wskazanego sklepu.
-
Było tam sporo narzędzi różnego rodzaju. Likho stanął przy wejściu z założonymi rękami.
— W czym mogę pomóc? — zapytał sprzedawca. -
- Chciałbym łom i parę metrów liny. - powiedział uprzejmie - Znajdą się u pana też jakieś torby podróżne?
-
Popatrzył na LJa nieco podejrzliwie, ale wyjął łom, po czym wskazał gdzie szukać pozostałych rzeczy.
-
- Dzięki. - zabrał łom i udał się w miejsca wskazane przez sklepikarza
-
Po niedługim czasie miał wszystko, czego potrzebował.
-
- No. - powiedział chwytając narzędzie pewniej w ręce i poprawiając torbę na ramieniu - Jestem gotowy, chodźmy.
-
No i po niedługim czasie byli pod magazynem. Ethan wydawał się lekko zniecierpliwiony.
-
No cóż. Podszedł do drzwi, obejrzał się na swoich towarzyszy i ostrożnie wszedł do środka.
-
W środku stało sporo skrzyń. Było ciemnawo, ale LJ spostrzegł rozciągniętą plamę na podłodze.
-
Podniósł palec by zasygnalizować niemo zagrożenie, po czym wskazał na plamę. Żałował że nie pomyślał o latarce. Powoli ruszył w kierunku plamy
-
Likho był szybszy, ukucnął, z dziury w podłodze wysunął się korzeń i przejechał lekko po plamie. Leszy powąchał go.
— To krew. Jeszcze dość świeża.
Usłyszeli nad sobą kroki. -
Spojrzał się w tamtym kierunku, łapiąc mocno łom w obie ręce.
-
Zobaczył, że na szczycie schodów ktoś stał i cicho się zaśmiał.
— No, no. Mamy gości. -
- Kim ty jesteś? - zakrzyknął
-
— Wysłańcem piekieł.
//rzut na reakcję -
//Unik!
-
//Uf, dobrze że wbiłem w to punkt
-
W jego stronę poleciał nóż, ale zdążył przed nim uskoczyć. Tymczasem usłyszał skrzypienie za sobą.
-
Skoro w magazynie było pełno skrzyń to wskoczył za jedną, żeby się uchronić przed nożownikiem.