Kreeou
-
//Co, unik przed dostaniem w pysk?
-
Likho nie powiedział nic, a LJ niespodziewanie potknął się o wystający korzeń i niemalże zaliczył glebę.
-
- Uf, było blisko. - skomentował, dobrze zdając sobie sprawę z psikusa jaki próbował spłatać mu duch lasu - Wiesz, myślę że od razu ruszę dalej na północ.
-
— To ruszamy już teraz?
-
- W sumie powiedziałem że najpóźniej rano wyjadę… - spojrzał się w górę, próbując określić porę dnia.
-
Było popołudnie. Wciąż dość jasno.
-
- Zdążymy dojść do Milanu przed nocą?
-
Likho spojrzał w górę i przez moment gapił się w słońce.
— Wydaje mi się, że tak. -
- No to zbierajmy się. No chyba że samemu chcesz coś tutaj załatwić.
-
— Tak. Chcę się ewakuować. Przyszedłem tu w sumie tylko jako twój przewodnik.
-
- No to tym bardziej już chodźmy. Prowadź. - dał znak leszemu by szedł przodem.
-
— Właściwie prawie nikt nie wyłazi przez las, więc muszę cię ostrzec. To nie będzie łatwa droga.
-
- W jakim sensie?
-
— Do Erverll jest droga, do Kreeou ścieżka, a na zewnątrz to popylasz przez krzaki.
-
- Tym bardziej się cieszę że wędruje z panem lasu. - zaśmiał się lekko
-
Likho poprowadził go pomiędzy domki i w końcu wyszli z wioski. Nikt ich nie wolał.
— Chyba już mi lepiej.