Farklands
-
Jako że przez ostatnie kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt, minut studiował krajobraz, spróbował co tejże podstawie ocenić która siostra ma racje. Jednakże, przede wszystkim starał się nie wyjść na debila.
-
W czasie gdy ty dochodziłeś do wniosku, że definitywnie zeszliście ze szlaku ze względu na to, że padał śnieg. dziewczyny darły się na siebie. W pewnym momencie Likho zaczął je uciszać, ale niewiele to dawało.
-
- Ekhem. - odkaszlnął i wskazał na mapę. - Zdaje się że jednak zobaczyliśmy ze szlaku. Powinniśmy skręcić tu, ale przez śnieg nie było widać ścieżki. Musimy się trochę cofnąć.
-
Cóż, najwyraźniej niewiele to pomogło, a nawet pogorszyło sprawę.
— Naprawdę dziewczyny, nie żeby coś, ale…
LJ zorientował się, że ziemia lekko drży. -
Spojrzał najpierw dół by ocenić czy serio wydaje mu się to co mu się wydaje, po czym z przerażeniem spojrzał na Likho.
-
I wtedy spostrzegł, że śnieg porwał Likho i Cindy. Jakimś cudem LJ z Claire pozostali na powierzchni. Ominęło ich.
-
- Wow! - krzyknął raczej z przerażeniem, niż z ekscytacją. Zaraz spojrzał w doł żeby zobaczyć gdzie polecieli i jak im pomóc.
-
//no to kognicja
-
//No to kognicja
-
//No to kognicja
-
Zauważył, że mogło ich znieść do którejś z pobliskich grot, jednak nie bardzo miał jak tam zejść.
— I co teraz zrobimy? Jak tak będziemy stać, to i nas zasypie. -
- Wpadli do którejś z grot. - stwierdził i pokazał palcem - Powinniśmy poszukać gdzieś wejścia do jednej z nich i to szybko.
-
— Boję się. Jak chcesz tam zejść?
-
- Dobre pytanie… - Rozejrzał się za jakimś możliwym wejściem lub zejściem.
//Za wczasu rzut na kognicję -
— Ej! Uważajcie! Jak tam spadniecie, to mało z was zostanie!
-
- Dlatego nie mamy zamiaru spadać! - odpowiedział i westchnął, zastanawiając się co z tym fantem zrobić.
//Rzut nie wszedł, jak rozumiem? -
Claire zaczęła się rozglądać.
— Do kogo ty to mówiłeś?
Po dłuższej chwili usłyszeli kroki za sobą. -
- Ja… umm… - W sumie sam nie wiedział do kogo mówił. Ktoś mu coś powiedział, a on kulturalnie odpowiedział. Odwrócił się, mając nadzieję że znajdzie swojego rozmówcę, a nie więcej halucynacji.
-
— Nie powinniście tam schodzić. Mój mąż już szuka waszych towarzyszy. Wywołaliście już jedną lawinę, gdyby przysypała was kolejna, wasze szanse na przeżycie by znacznie spadły.
Przed nimi stała niska, choć masywna kobieta. Spod grubej czapki wystawały jej blond pukle włosów.
— Chodźcie ze mną, ogrzejecie się. -
Spojrzał się na Claire pytająco. W sumie nie mieli lepszych możliwości. Wzruszył ramionami i ruszył tam gdzie prowadziła ich kobieta kojarząca mu się z krasnoludami.