Ervell
-
Wstał na tyle ile pozwalały mu zbolałe mięśnie i ruszył czym prędzej ocalić kompana
-
Likho najwyraźniej niewiele sobie z tego zrobił. Gdy LJ go wyciągnął, ten popatrzył się na niego zmęczonymi oczyma i walnął się na mech.
— Jeszcze pięć minut, mamo. -
- Topiłeś się kretynie. - spróbował mu to uświadomić i położył się obok niego
-
— Jestem jak ryba. Zdrów i równie tłuściutki. A co u ciebie?
-
- Zajebiście… - rzucił raczej sarkastycznie, walcząc z kacem i usiłując sobie przypomnieć wydarzenie z zeszłej nocy
-
— Ładnie mi było w tej sukience, nie wiem na co oni narzekali.
-
- Nie mam najmniejszego pojęcia o czym mówisz. - skomentował - Wiesz może gdzie są moje spodnie?
-
— U Caer. Nie wiem co z nimi robi, ale tam powinny być.
Otrzepał się z wody i złapał za głowę.
— Nigdy więcej. -
- Oj nie, nigdy więcej. - przytaknął kompanowi. Poleżał jeszcze chwilę, próbując odzyskać część myśli po czym wstał niezdarnie. - Zaprowadzisz mnie do niej?
-
Pokiwał się nieco, po czym podniósł się z mchu.
— Chyba jednak już nie będę zwracał. Możemy iść. -
Pomógł mu wstać na tyle ile mógł i udał się za nim do domu elfki.
-
Podreptali na miejsce. Caer miała dość głośno włączoną muzykę i zamiatała.
-
Pomachał jej na powitanie, a kiedy do jego mózg uznał że tak głośnie dźwięki są nieakceptowalne, zapytał
- Przyciszysz? -
Przyciszyła, a po namyśle wyłączyła muzykę. Zachichotała.
— Postanowiłeś jednak wrócić? -
- Podobno masz moje spodnie.
-
— A pamiętasz, czemu je zostawiłeś?
-
- Ostatnie co pamiętam to opróżnianie drugiej szklanki tego dziwnego elfiego bimbru. A potem to już rano zawody w wyciąganiu Likho z wody.
-
— Nic a nic? Powinienem być urażony?
Likho oparł się o ścianę i westchnął ciężko.
— Czyli nie pamiętasz, jak wparowałeś tutaj i zaproponowałeś trójkącik? -
Westchnął i rozmasował skronie.
- Bynajmniej. -
— Nie mieliśmy nic przeciwko, ale jak zaczęliśmy się rozkręcać, to tobie się jednak odwidziało, dałeś Likho w zęby i obydwaj poszliście w siną dal.