Elfi Las
-
- Kolekcjoner czy malarz?
-
— Kolekcjoner. Ale nie jestem przekonany, jaką drogą je zdobył.
-
- Tja, rozumiem. Jest sporo sposobów żeby zdobyć dzieła sztuki…
-
— Ale nie mówmy już o tym. Nie poszliśmy tu, żebym ci się spowiadał ze swoich problemów rodzinnych. O czym lubisz gadać w takich… zwyczajnych okolicznościach?
-
- O różnych takich, co się na język nawinie. Wolę jak rozmowa wychodzi naturalnie
-
— No tak. Też dobrze. Ja jakoś… najczęściej gadam o lesie. Zawód zobowiązuje.
-
Zastanowił się chwilę. - A ja o sztuce. Też wina zawodu.
-
— A lubisz tę pracę?
-
- Nawet bardzo. A ty swoją?
-
— Chyba nie mam wyboru. Próbowałem różnych rzeczy, ale jakoś w lesie mi się najbardziej podoba.
-
- To dobrze. Każdy powinien mieć pracę którą lubi
-
Likho nagle zatrzymał się. Sięgnął ręką do tyłu i zatrzymał LJa.
— Słyszę coś dziwnego. Poczekajmy chwilę. -
Oczywiście zatrzymał się. Postarał się usłyszeć i dostrzec zagrożenie o którym wspomniał Likho.
-
Po niedługim czasie z gęstwiny wyszedł ogromny czarny pies, a za nim gromadka nakrapainych na biało psiaków. Likho nadal się mie ruszał, dopóki znów nie zniknęły wszystkie w zieleni.
-
- Dzikie psy? - zapytał kiedy było już bezpiecznie - Spodziewałem się bardziej fantastycznej fauny.
-
— Nie należą do natywnej fauny. Z tego co mi wiadomo, pierwsze z nich były przemycane z Królestwa, a potem same zaczęły migrować tu i w rzeczne doliny.
-
- Wciąż, dziwnie zwykły widok.
-
— Jeśli pies na którym byłbyś w stanie jechać to dla ciebie mało, to nie wiem czego chcesz. Kikimory? Biesa? A może stadka utopców?
-
Zastanowił się przez chwilę. - No tak, w sumie tak. To by mi bardziej pasowało.
-
— To ci wypożyczę w Farii Wiedźmina. — Likho roześmiał się. — Zdarzają się tu magiczne istoty, ale wychodzą na ścieżkę o nieco późniejszych godzinach. Wiele z nich to stworzenia lunarne.