Elfi Las
-
Spojrzał dół by spojrzeć na szyję i kołnierz. Czyżby niedokładnie się umył?
-
No cóż, są rzeczy których raczej nie da się zmyć. Muszą zejść same. Na przykład malinki.
-
Nieco zakłopotany pomasował się w szyję, z nadzieję że malinka szybciej zejdzie.
-
Vince dość szybko zmienił temat. Wspomniał, że wiezie alkohol do Ervell i nadmienił, że nie oferuje degustacji, choć LJ nie zdążył o to zapytać. Niespodziewanie usłyszeli dziwny odgłos. Coś jakby trzask.
-
Zapewne nie był to trzask gałęzi pod kołami wozu. Rozejrzał się wokół siebie w poszukiwaniu jego źródła.
-
Vince dość gwałtownie zatrzymał konia. W ostatniej chwili, bo po tym jedno drzewo obaliło się na drogę przed nimi.
-
- Uf, było blisko. - skomentował zaskoczony
-
— Zazwyczaj takie rzeczy się nie zdarzają. Pomożesz mi to przesunąć? Koń może przejdzie, ale z wozem będzie gorzej.
-
- Pewnie. - zsiadł z wozu i podszedł do drzewa od strony z której najłatwiej byłoby je zgarnąć z drogi.
-
Pień nie był specjalnie ciężki, więc udało im się go zwlec.
— Mam nadzieję, że więcej się nie obali. -
- Ja też, szczególnie na nas. - skomentował i wrócił na wóz. Coś go jednak podkusiło i sprawdził czy nikt w międzyczasie nie wszedł na pakę, by dobrać się do beczek z alkoholem.
-
//to rzuć łatwy na kognicję
-
-
//Ale uznajesz?
-
Spostrzegł dziwne, ciemnoskóre stworzenie wystające spod płachty.
-
- Hej Vince, mamy pasażera na gapę. - skomentował, uważnie obserwując istotę.
-
Stworzenie warknęło i rzuciło się w ich stronę.
-
Odsunął się gwałtownie w bok, by uniknąć ataku.
-
//no to łatwy na reakcję
-
//Daj znać jak się nie wyświetli